„Jestem szalonym Piotrusiem z twarzą pomazaną na niebiesko, z ładunkami dynamitu wokół głowy”.

Jean-Dominique Bauby, „Skafander i motyl”

Walenty Potwora nie jest postacią fikcyjną. Ma 45 lat, mieszka w małej miejscowości na Śląsku i posiada ponadprzeciętną wrażliwość plastyczną. Jego wygląd określają fizjonomiczne defekty, dlatego Walenty Potwora – jak zapewne cynicznie stwierdziłby Rubén Gallego (rosyjski pisarz poruszający problematykę niepełnosprawności) – może uchodzić za bohatera. Autor „Białego na czarnym” w powszechnie panujących obyczajach odnajduje pozornie szlachetne podejście do osób niepełnosprawnych, które traktuje się z nieco paranoicznym pietyzmem. W obliczu ludzkiego cierpienia i zmagania się z fizyczną odmiennością przyjmujemy zazwyczaj w przypływie miłosierdzia – jak próbuje udowodnić Gallego – wielkoduszną postawę. Wynika ona ze współczucia, ale stanowi tak naprawdę także owoc strachu i wyrzutów sumienia. To doświadczenie nadmiernej troski ze strony najbliższego otoczenia, obciążonej przekonaniem o bohaterstwie, osoby z niepełnosprawnością odrzucają – rodzi w nich ono poczucie frustracji i pragnienie egalizacji. Narzucony heroizm, o którym pisał Gallego, paraliżuje wszelkie ambicje i jest pierwszym krokiem do pozbawienia możliwości prowadzenia zwyczajnego życia.

Prace dotyczące trudnego tematu cielesnej deformacji często przepełnione są patosem, bo w gruncie rzeczy trudno z dystansem mówić o rzeczach, wobec których pozostajemy bezradni. Sztuką jest zatem zwrócić uwagę na te palące kwestie przez stawianie ważnych pytań, zamiast wydawać osąd czy obnosić się z poczuciem misji. Zdaje się, że taką umiejętność udało się posiąść Maciejowi Olekszemu, który przy pomocy prostych narzędzi plastycznych stworzył sentymentalny, lecz pozbawiony tkliwości cykl „Walenty Potwora”. Olekszy, związany z artystycznym środowiskiem Poznania, gdzie ukończył studia na Wydziale Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych, stworzył cykl ponad 20 małoformatowych prac, w którym zawarł własne wyobrażenie o tragizmie i nadziei w życiu tytułowego bohatera.

Copyright Maciej Olekszy
Copyright Maciej Olekszy

Sztuka jako medium dla wykluczonych

W debacie publicznej głos niepełnosprawnych – tytanów codzienności – zanika często w szumie generowanym przez grupy o większej sile przebicia. Ostatecznie kwestia ich obecności i jakości ich egzystencji mieści się w mało widocznych szczelinach życia społecznego. Pomijane w głównym nurcie społecznego dialogu problemy tych osób podejmowane są nierzadko w sztuce współczesnej. Dzięki niej ich refleksje mogą stać się słyszalne. Seria barwnych fotografii „Oko za oko”, wykonana przez Artura Żmijewskiego w 1998 r., czy słynna rzeźba brytyjskiego artysty Marca Quinna „Alison Lapper Pregnant”, która w 2005 r. stanęła na londyńskim Trafalgar Square w ramach projektu „Fourth Plinth”, są emblematycznymi przykładami sztuki zaangażowanej w problematykę związaną z ludźmi niepełnosprawnymi oraz ich niedookreślonym statusem w brutalnej hierarchii społecznej. W opisie pracy „Oko za oko” Grzegorz Borkowski pisał: „Nie kwestionując samej potrzeby udzielania pomocy niepełnosprawnym, stajemy wobec licznych pytań. W jakich sytuacjach i do jakiego stopnia pomoc może naruszać indywidualność osoby, której jest udzielana? W jakich wypadkach z kolei osoby pomagające narażone są na utratę własnej integralności? Gdzie powinny przebiegać granice pomiędzy ludzkim współdziałaniem, a zbyt daleko posuniętą symbiozą osób? Na ile w ogóle możliwe jest uzupełnienie braków jednego człowieka przez drugiego?”. Z podobnymi dylematami zmaga się Olekszy w serii poświęconej charyzmatycznej postaci Walentego. Prace powstały przy użyciu tuszu i farb olejnych, które artysta stosuje odpowiednio na podkładzie papierowym lub płóciennym. W większości małoformatowe dzieła (w rozmiarze około 30 × 20 cm) łączy ta sama tonacja barwna, a ujęcie ich w passe-partout o kształcie elipsy nadaje im cech drogocenności.

W pracach Olekszego i Quinna spotykamy się z pewną dostojnością w sposobie obrazowania ciał, dającą możliwość skupienia się na samej formie pracy, nie zaś wyłącznie na wątku fizycznego kalectwa. | Karolina Majewska

W kontekście problemu społecznego wykluczenia jest to zabieg niezwykle wymowny i do pewnego stopnia korespondujący z rozwiązaniem formalnym zastosowanym przez Quinna, który rzeźbiarski portret niepełnosprawnej Allison Lapper wykuł w białym marmurze. Wybór tych dwóch metod plastycznego opracowania dzieła nie jest wyłącznie kwestią estetyzacji wizerunków, lecz raczej symbolicznego przywrócenia tym osobom utraconej godności. Nieco inaczej niż w krytycznym cyklu Żmijewskiego, gdzie na pierwszy plan wysuwa się wrażenie bolesnej konkretności, w pracach Olekszego i Quinna spotykamy się z pewną dostojnością w sposobie obrazowania ciał, powodującą możliwość skupienia się na samej formie pracy, nie zaś wyłącznie na wątku fizycznego kalectwa. Jest to moim zdaniem genialne wyjście z niełatwego tematu, które nie tylko równoważy mocno spolaryzowany dyskurs o niepełnosprawności, lecz także pozwala spojrzeć na wypierane zazwyczaj wizerunki okaleczonych ciał jak na równoprawny obiekt sztuki. Jeśli bowiem kategoria cielesności zajmuje w historii sztuki zaszczytne miejsce jednego z najbardziej eksplorowanych tematów, warto byłoby postarać się o jego uzupełnienie poprzez włączenie w ten obszar wizerunków, które dotąd były skutecznie wykluczane.

Copyright Maciej Olekszy
Copyright Maciej Olekszy

Malarska psychoanaliza

W serii „Walenty Potwora” artysta w subtelny sposób próbuje zapoznać widza z tragicznymi losami głównego bohatera. Z rozmazanych, szkicowych, na wpół transparentnych sylwetek, utrzymanych w ciepłej tonacji cynobrów i sepii, odczytać możemy narrację dotyczącą zmagań Walentego z problemami samoakceptacji, utraconych ambicji i poczucia niespełnienia. Jest to w gruncie rzeczy smutna opowieść o marzeniach i aspiracjach, które zostały unieważnione przez nadmierną opiekuńczość ze strony otoczenia. Permanentna niemożność decydowania o sobie samym przesądziła o jego życiu, wiedzionym w poczuciu braku sensu i utraconych szans. Jak dopowiada sam artysta: „Przesadna troska, jaką przez lata otaczano Walentego, uniemożliwiła spełnienie jego twórczych potrzeb”. Zablokowanie artystycznej pasji bohatera cyklu wpłynęło ostatecznie także na mentalną postawę determinowaną zrezygnowaniem, apatią i życiowym bezruchem. Olekszy analizuje ten stan rzeczy w grupie portretów Walentego stworzonych przy pomocy farb olejnych, akwareli i tuszu i ułożonych w formę pentaptyku. Jest to swoista wizualizacja zatracenia osobowości, reprezentowanego przez dosłownie znikające na poszczególnych płótnach oblicze Walentego.

Copyright Maciej Olekszy
Copyright Maciej Olekszy

Grupę otwiera szkicowe przedstawienie ptaka, prawdopodobnie sroki, uchodzącej powszechnie za zwiastun nieszczęścia. Ptak jest jednak przede wszystkim symbolem ludzkiej duszy – i to raczej ten kierunek interpretacji wybrałabym dla tego konkretnego wizerunku. Dalej widzimy szczegółowy portret bohatera: zapoznajemy się z jego mimiką, niesymetrycznym ułożeniem detali twarzy, spojrzeniem uciekającym przed widzem. Na kolejnym płótnie pojawia się już mocno rozmazana twarz Walentego, choć nadal jesteśmy w stanie rozpoznać ułożenie poszczególnych elementów. W przypadku dwóch ostatnich obrazów zderzamy się z właściwie całkowicie rozmazanym wizerunkiem – zachowany jest jedynie kontur głowy wypełniony rozlaną plamą barwną. W tej otwierającej cykl, niezwykle mocnej w wyrazie grupie przedstawień zawiera się właściwie sedno przekazu całej serii. Wraz z odebraniem Walentemu możliwości decydowania o sobie samym zanika jego osobowość, rozpływa się w niezidentyfikowaną, wyblakłą formę. Motyw utraty jest analizowany przez artystę nie tylko przez doskonały wybór formy i stylistyki, lecz także samego medium – wdzięcznej, dającej wyjątkowo delikatny efekt techniki akwareli, mieszanej z tuszem lub olejem. Świadczy to o głębokiej refleksji Olekszego nad tematem, który porusza, i przede wszystkim o mistrzowskim przełożeniu go na język artystyczny.

W serii „Walenty Potwora” Olekszy tworzy wizerunki zdeformowanej fizjonomii przy użyciu powściągliwego języka malarskiego, dzięki czemu odbieramy je jako pełne gracji, efemeryzmu i kruchości. Co więcej, artysta, próbując utożsamić się z tragedią swojego bohatera, pozbawionego możliwości wypowiedzi artystycznej, całkowicie oddaje mu głos i pozwala czerpać satysfakcję z odgrywania głównej roli w cudzym akcie tworzenia.