Otoczenie PKiN-u stało się papierkiem lakmusowym wskazującym zdolność do rządzenia, jego wydajność oraz umiejętności organizacyjne i komunikacyjne władz stolicy. Plac Defilad to złożony przykład dotychczasowego pomijania przez Ratusz w procesie planowania centrum praktycznie wszystkich zainteresowanych – i mieszkańców, i inwestorów. Kolejna procedura sporządzania planu zagospodarowania przestrzennego tego rejonu zakończyła się w 2010 r. odrzuceniem większości uwag zgłoszonych do projektu. Brak realnych zmian w przestrzeni oraz postępujące w żółwim tempie prace nad przygotowaniem realizacji gmachów TR Warszawa i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w warszawiakach pogłębiają już tylko apatię i aktywizują jedynie zorganizowane grupy z aspiracjami politycznymi. Te, wznosząc populistyczne hasła i antagonizując mieszkańców względem władz samorządowych oraz inwestorów, potęgują poczucie chaosu.
Przeciągnie liny
Każdy proces inwestycyjny w mieście budzi skrajne emocje i wzmacnia oczekiwanie utrzymania status quo, co utrudnia wypracowanie ostatecznych pomysłów dla wielu istotnych rejonów Warszawy. W dynamicznie rozwijającej się stolicy przypomina to zawody w przeciąganiu liny. Miasto to jednak nie arena sportowa ani ring. W idealnych warunkach każda z grup interesu powinna mieć szansę starań o realizację własnych celów: mieszkaniowych, zawodowych, inwestycyjnych itd.
Tak nie jest. Stanu idealnego nie osiągniemy nigdy, ale warto się do niego zbliżać. W tym celu potrzebne jest zupełnie nowe zdefiniowanie zarówno roli, jaką ma odgrywać samorząd w całym procesie planowania oraz konsultowania z mieszkańcami jego przebiegu, jak i metod realizacji tego zadania. Próby konsultacji są podejmowane, ale w ramach dotychczasowej struktury Ratusza. Pojawił się budżet partycypacyjny, który jest dobrym narzędziem badającym preferencje mieszkańców. Trwają też prace nad nową strategią rozwoju stolicy, do których władze miasta stworzyły szeroką i otwartą platformę konsultacyjną, angażując samych mieszkańców w prace merytoryczne. Wszystko to jest jednak wpisane w dotychczasowy model sprawowania władzy, gdy tymczasem powinniśmy zacząć myśleć o jego modyfikacji. Potrzebne są nowe metody, które wesprą lokalną politykę trwałym dialogiem ze wszystkimi istotnymi użytkownikami miasta. Warto wspomnieć o jednej z nich: deliberacji.
Deliberacja, czyli co?
Polityka deliberacyjna, to rodzaj formalnej procedury, którą stosuje się w demokracji w celu jej usprawnienia. Joshua Cohen, filozof polityki, definiuje ją jako publiczny proces komunikacji, mający na celu znalezienie właściwych rozwiązań analizowanych kwestii. Deliberację określa siedmioma głównymi cechami. Najważniejsze z nich mówią, że ma ona charakter argumentatywny – dyskusja toczy się w oparciu o argumenty, kontrargumenty i formułowanie własnych ocen, zmodyfikowanych po przyjęciu części kontrargumentów. Deliberacja powinna dążyć do wypracowania punktów zbieżności, konsensu, choć niewykluczone jest podejmowanie ostatecznych decyzji metodą zwykłej większości głosów. Powinna także dotyczyć kwestii i problemów, które można uregulować i rozwiązać w interesie wszystkich.
Brzmi idealistycznie, ale deliberacja, to nie zwykła debata, po której pozostaje uczucie braku konkretnych ustaleń. To stały proces pozyskiwania wiedzy o preferencjach użytkowników danej przestrzeni – z dużym naciskiem położonym na gromadzenie argumentów i wypracowywanie rozwiązań satysfakcjonujących możliwie jak najwięcej stron. Jak zastosować tę metodę do funkcjonowania miasta?
Przestrzeń jest odnawialnym zasobem. Można ją kształtować, wykorzystywać, na powrót odzyskiwać i ponownie konsumować. Widzimy to obecnie choćby na warszawskiej Woli, która oddaje kolejne działki pod zupełnie nowy typ funkcji: z przemysłowej zmienia się w biurowo-mieszkalną. Proces ten trwa już wiele lat. Na początku nikt nie pytał mieszkańców, jakiej dzielnicy chcieliby dla siebie i swoich dzieci? Dziś nikt nadal nie pyta – mimo upływu czasu i kolejnych zmian. To samo dotyczy centrum. Jakiego Śródmieścia chcą warszawiacy? Jakie byłoby dla nich atrakcyjne i czy byłoby również dobre dla miasta, z punktu widzenia jego ekonomiki?
Dotychczasowy proces planowania przestrzennego jest żmudny, hermetyczny, szkodliwie przewlekły i nie gwarantuje, że oddany w nim głos (w formie wniosku lub uwagi do projektu planu) zostanie uwzględniony. Deliberacja mogłaby nauczyć strony tak ważnych elementów wspólnego działania, jak słuchanie, wzajemny szacunek oraz sztuka argumentacji. Zarówno pokazałaby złożoną odpowiedzialność władz za rozwój Warszawy, jak i dała szeroką wiedzę na temat społecznych oczekiwań co do jego charakteru i dynamiki.
Sztuka rozmowy
W jaki sposób przeprowadzić deliberację? Wyobraźmy sobie dzisiejszy plac Defilad jako audytorium. Nie ma na nim budynków, ale mają powstać w przyszłości. Nowy plac zostanie ograniczony nową zabudową. Stwórzmy ją na krótki czas, budując makietę elewacji ograniczających wnętrze urbanistyczne przyszłego placu. Zaprośmy do tej wyjątkowej makiety, w skali 1:1 – pierwszej takiej w Polsce, jak najwięcej użytkowników tego miejsca. Pałac Kultury i Nauki, Teatr Studio, Teatr Dramatyczny, TR Warszawa, Muzeum Sztuki Nowoczesnej, mieszkańcy, przyjezdni, turyści – wszyscy mogą być i powinni stać się uczestnikami procesu miejskiej deliberacji. Osadzonej w wyjątkowym miejscu – dopiero kreowanym.
Czy plac ma być miejskim forum, oddanym wielkim wydarzeniom? Czy może lokalnym zagajnikiem, dającym schronienie w cieniu Pałacu i zieleni? Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego rozstrzyga jednoznacznie: plac ma być areną wielkich wydarzeń, do których chwila ochłody w cieniu zieleni należeć nie będzie. Zadecydowano jednoznacznie. Może warto to zmienić i zapytać – póki plac jest ciągle w planach? A może Warszawie – jak Paryżowi – potrzebna jest „haussmanowska” twarda decyzja o jej nowym, przyszłym charakterze?
Warto pytać, pozyskiwać informacje. Deliberacja temu służy. Na początek można sięgnąć po metodę deliberatywnego ustalenia preferencji opinii publicznej. Opracowana w USA, z powodzeniem stosowana jest w wielu krajach. Składa się z kilku kroków: sformułowania problemu (jaki ma być plac Defilad?), opracowania materiałów prezentujących dostępne rozwiązania (plac miejski dla dużych imprez – bez zieleni, plac zielony, z zielenią mobilną, bez historycznej trybuny lub z jej zachowaniem itd.) oraz przedstawienia przygotowanych materiałów wylosowanym uczestnikom przedsięwzięcia. Po określeniu metod pracy, rozpoczynają się sesje. Uczestnicy pracują w grupach, do których mają prawo zapraszać ekspertów. Po wstępnym opracowaniu pomysłów następuje sesja plenarna, na której biorący udział w wydarzeniu informują się wzajemnie o swoich preferencjach. Na finiszu działania następuje tajne głosowanie, w którym wszyscy wyrażają swoje preferencje.
Wynik dla władz wiążący nie jest, ale ma polityczną siłę: wynikającą ze złożoności działania, samego jego przygotowania i wydźwięku medialnego. Pośród gwizdu wiatru hulającego od 70 lat po pustce w centrum Warszawy takie działanie odbiłoby się szerokim echem. Oczywiście wymagałoby także dużego zaangażowania ze strony mieszkańców, wynikającego z konieczności przyswojenia fachowej wiedzy. To zresztą temat na oddzielny tekst: w jaki sposób i w jakim zakresie przekazać mieszkańcom taką wiedzę dotyczącą funkcjonowania miasta, by ich oczekiwania były realne i przyszłościowe?
Samorząd Warszawy też musi się jeszcze wiele nauczyć. Przede wszystkim jednak powinien z jednostki funkcjonującej jako odbiorca wniosków oraz krótkowzroczny administrator przestrzeni, przestawić się na model zadaniowy, nastawiony na osiąganie założonych celów. Jest to niezbędne, by otworzyć się na mieszkańców, ale też inne grupy odbiorców, np. bardzo istotnych w procesie rozwoju inwestorów.
Bez zmiany struktury zarządzania i mentalności, skłaniającej do słuchania potrzeb i oczekiwań, nie będzie dobrej deliberacji. A bez polityki deliberatywnej nie będzie dialogu, tylko krzyki. Usłyszani zostaną najgłośniejsi, epatujący populistycznymi hasłami – bez pomysłu, jak spiąć wszystkie funkcje złożonego miejskiego organizmu, by odniósł on sukces. Niewykluczone, że bez deliberacji nie jesteśmy w stanie nawet sobie uświadomić, co w przypadku Warszawy będzie sukcesem i czy być może nie udało się nam go już osiągnąć?