Prokuratura, na kolejny wniosek wdowy, usunęła z listy dowodów rzeczowych głowę zamordowanego i pozwoliła przekazać ją wnioskodawczyni. Tak została pokonana ostatnia przeszkoda w organizacji pogrzebu Georgija Gongadzego, ukraińskiego dziennikarza, który został zamordowany prawie 16 lat temu, w okresie politycznego surrealizmu Leonida Kuczmy.
Dziennikarz został porwany z kijowskiej ulicy, wywieziony do lasu i zabity. Mordercy – oficerowie milicji – dla zatarcia śladów odcięli głowę i zakopali ją oddzielnie. Ponoć realizowali życzenie prezydenta Leonida Kuczmy – przy kartach (z podwładnymi namiętnie grał w preferansa, pijąc przy tym bez ograniczeń) krytykującego wyjątkowo bezczelnego pismaka, „kurewskiego Gruzina”. „Zobacz, co mógł zrobić prezydent tego państwa” – mówiła mi Mirosława Gongadze. Siedziała przestraszona, przerażona i spięta na lotnisku w Kijowie, wokół nas kłębił się zniecierpliwiony tłum ludzi z wielkimi pasiastymi torbami, lecieli do lub wracali z Turcji, walczyli o życie w ciągle sowieckim Kijowie. Ona leciała w inną stronę, do Strasburga, do Parlamentu Europejskiego, którego członkowie chcieli usłyszeć świadectwo wdowy po słynnym ukraińskim dziennikarzu i udzielić jej moralnego wsparcia. Tak powstawał model relacji Europy z Ukrainą i Rosją niby na drugim planie.
Tamtej jesieni, w 2000 r., gdy kijowska milicja udawała, że szuka porwanego dziennikarza, zaś ludzie prezydenta cenzurowali telewizję i gazety oraz gorączkowo szukali na Zachodzie odpowiedniej do zadania agencji PR, powoli zaczęła upowszechniać się narracja „Ukrainy bez Kuczmy”. Polityczna intryga ze śmiercią dziennikarza w jej centrum przyśpieszyła jego upadek, który jednak okazał się niezupełny. Były prezydent jest dzisiaj szanowanym obywatelem i reprezentuje Ukrainę w negocjacjach mińskich z Rosją. W publicznym oskarżeniu Leonida Kuczmy o porwanie i zabójstwo dziennikarza zasadniczą rolę odegrały nielegalne nagrania z gabinetu prezydenta, zrealizowane przez specjalistę od spraw audio ochrony głowy państwa, majora Mykołę Melnyczenkę, zapewne agenta nie tylko rosyjskich służb specjalnych. Wówczas na Kijowskich Wzgórzach podsłuchiwali się wszyscy wielcy, takie były reguły walki o władzę w II Republice. To mniej więcej w tym czasie w otoczeniu administracji prezydenta i w niej samej zaczął pojawiać się starannie ubrany w skromne włoskie garnitury przybysz z Doniecka, popierany przez Kreml „naturalny” następca Leonida Daniłowicza, Wiktor Janukowycz. W historii Georgija Gongadzego splatają się różne wątki i różne polityczne narracje. On sam, podobnie jak jego bliscy, nie ma już na nie wpływu.
Georgij został zamordowany w Ukrainie surrealistycznej. W jakiej został pochowany? Sierhiej Leszczenko, którego Georgij Gongadze przyjął do pracy w internetowej „Ukraińskiej Prawdzie” i nadal jej dziennikarz, ale też deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy, żyjący z walki z korupcją, mówi, że Gongadze był pierwszym żołnierzem Niebiańskiej Sotni, zaś jego śmierć odmieniła Ukrainę.
Mirusia, tak do Mirosławy Gongadze zwracali się jej przyjaciele i koledzy, okazała się niezwykle dzielną wdową. Mieszka z córkami w Waszyngtonie, jest dziennikarką ukraińskiej redakcji „Głosu Ameryki” i w tej roli wspiera lub chłoszcze ukraińskich polityków.
Cykl felietonów „Putinada” przygotowuje Łukasz Jasina.