W jaki sposób mierzyć cierpienie Polaków? Jeśli istotnym punktem odniesienia w rozmowach o II wojnie światowej jest Shoah, to czy powinno się mierzyć cierpienie Polaków w odniesieniu do cierpienia Żydów? To jedno z pytań, które zadano Janowi Tomaszowi Grossowi w ubiegłym tygodniu w Oksfordzie, podczas konferencji „Dealing with a Difficult Past, Looking into the Future: Poland’s Transitional Justice in a Comparative Perspective”.

Gross zamyślił się, a potem odpowiedział tak. „Często czytam sondaże, gdzie zadaje się Polakom pytanie, kto cierpiał bardziej: Polacy czy Żydzi. Niektórzy odpowiadają, że polskie cierpienie było większe niż żydowskie. Inni, że Polacy i Żydzi cierpieli tak samo. Ale jak w ogóle te dwa cierpienia można porównywać? Ta konferencja jest poświęcona radzeniu sobie z trudną przeszłością. Otóż tak długo, jak Polacy nie zrozumieją, że żydowskie cierpienie to było w istocie polskie cierpienie, z tą przeszłością sobie nie poradzą. Nie poradzą sobie tak długo, aż wreszcie pojmą, że cierpienie tych trzech milionów Żydów, którzy zginęli w Shoah, a którzy mieli polskie obywatelstwo, było w istocie cierpieniem Polaków”.

„Dealing with a Difficult Past…” była być może największą konferencją o rozliczeniu Polski ze swoją przeszłością, jaka kiedykolwiek odbyła się za granicą. Było to zderzenie różnych mówców i różnych punktów widzenia – wśród występujących byli, oprócz Grossa, Timothy Garton Ash, Adam Czarnota, Agnieszka Holland, Jan Kubik, Ruti Teitel, Jan Zielonka i wiele innych osób [https://kulturaliberalna.pl/events/czy-polska-rozliczyla-swoja-przeszlosc-kultura-liberalna-w-oksfordzie-zobacz-online/]. Zastanawialiśmy się, czy istnieje „polski model pamięci” (tak jak się mówi na przykład o „niemieckim modelu pamięci”).

Gdyby taki model rzeczywiście istniał, mógłby być szalenie interesujący. Polacy tradycyjnie chętnie widzą rolę, jaką odgrywali w XX stuleciu, dwojako: jako bohaterów lub ofiar. Dyskusje lat 80. i 90. uświadomiły jednak, że obraz byłby niepełny, gdyby nie dodać jeszcze dwóch ról: sprawców i biernych obserwatorów. Dodatkowo komplikuje sprawę to, iż role te nie tylko występowały w ramach jednego społeczeństwa – lecz przeplatały się w jednostkowych biografiach.

Niestety, stworzenie mądrej opowieści o tak skomplikowanej rzeczywistości utrudnia fakt, że polska pamięć jest, nawet po blisko 30 latach od demokratycznego przełomu, zakładniczką politycznych sporów o przeszłość. Dziś podziały wydają się jeszcze głębsze niż dawniej, a przy tym zachodzą zdecydowane zmiany. Na przykład wiele wskazuje na to, iż dyskusja o Jedwabnem miała dla Polski to samo znaczenie, co dla Niemiec słynna Historikerstreit. Nie rozmawiano jedynie o przeszłych wydarzeniach, ani nawet nie tylko o złych uczynkach z przeszłości i odpowiedzialności obecnej polskiej wspólnoty za wydarzenia, które nazwa „Jedwabne” reprezentuje. Dyskusja o Jedwabnem miała, podobnie jak spór Habermasa z Noltem, wymiar sięgający jeszcze dalej; ucierał się charakter III RP, definicja jej racji stanu. To dlatego po 10 latach od deklaracji przeprosin w Jedwabnem, która padła z ust Aleksandra Kwaśniewskiego, podobne słowa powtórzył Bronisław Komorowski. Lech Kaczyński co prawda nie powtarzał tego gestu, zauważyć jednak należy jego wysiłki na rzecz wzajemnego przebaczenia np. wobec Ukraińców. Dystans obecnego polskiego prezydenta wobec tego typu przeprosin, odczytywać należy jako zmianę koncepcji polskiej racji stanu.

Czy Polacy mają jeszcze szansę na to, aby stworzyć „polski model pamięci”? Czy będzie w nim miejsce do myślenia, jakie zaprezentował podczas konferencji w Oksfordzie Jan Tomasz Gross? Czy uda nam się stworzyć dla historyków i badaczy pamięci przestrzeń, do której politycy nie będą mieli wstępu? Trudno dziś odpowiedzieć na te pytania jednoznacznie. Warto jednak dodać, że gdyby Polacy istotnie nauczyli się snuć na temat swojej historii opowieść bardziej skomplikowaną i nieoczywistą, być może mogliby powiedzieć coś ważnego nie tylko o sobie samych. Kto wie, może także udałoby nam się poczynić ważne spostrzeżenia o naturze ludzkiej i naturze zła.