Kongres Kobiet, jedna z największych feministycznych inicjatyw, wybrał strategię przebijania się do głównego nurtu poprzez dialog. Osoby obeznane z zachodnioeuropejskimi ruchami feministycznymi zwracały uwagę na „ugrzeczniony” charakter kongresowej dyskusji i postulatów. Z radykalizmem utożsamiane były Manify – wydarzenia pod względem frekwencyjnym mające nadal charakter niszowy.

Wobec strategii zastosowanej przez Kongres Kobiet wysuwa się oskarżenia dotyczące niewielkiej skuteczności. Nie da się jednak zaprzeczyć, że to dzięki staraniom Kongresu wprowadzone zostały kwoty na listach wyborczych. W ostatnich latach Kongres należał do inicjatyw, które najgłośniej mówiły o problemie ściągalności alimentów. Podczas Kongresu stworzona została również przestrzeń do wymiany doświadczeń kobiet ze służb mundurowych (niestety obecna władza zabrania pracownicom budżetówki oficjalnego angażowania się w takie inicjatywy, co nie przeszkadza jej zapewniać, że kobiety w służbach mundurowych nie zmagają się z żadnymi problemami). Niebagatelną rolę odegrały regionalne Kongresy Kobiet, będące miejscem do dyskusji o problemach kobiet w miejscowościach, w których dotąd brakowało takich ruchów.

Strategia małych kroków może być oskarżana o odsuwanie na bok części problemów. Przy dominacji dwóch partii konserwatywnych – jak to było za czasów rządów PO i PSL – może jednak przynosić konkretne efekty. W sytuacji, gdy władzę obejmuje partia nie tyle konserwatywna, co wręcz skrajnie antyrównościowa, należy jednak pomyśleć o modyfikacji modelu działania.

W tym momencie uwypukla się główna słabość Kongresu. Jest on utożsamiany z nurtem feminizmu liberalnego. Nie jest to może opinia całkowicie sprawiedliwa. Faktem jednak jest, że podczas wszystkich dotychczasowych edycji bodaj jedyną okazją na przedstawienie postulatów feminizmu radykalnego było 10-minutowe wystąpienie Katarzyny Bratkowskiej we wrześniu 2015 r.

Nie można powiedzieć, że Kongres nie zajmował się nigdy tematami istotnymi dla kobiet spoza „salonów” i klasy średniej. Ich w największym stopniu dotyczy problem alimentów. Im poświęcony był w tym roku panel o ubóstwie kobiet w wieku emerytalnym. Jeżeli jednak przyjrzymy się składowi gabinetu cieni, uwagę zwraca rozbudowane nazewnictwo „ministerstwa” rozwoju, przedsiębiorczości i innowacyjności oraz „ministerstwa” pracy, okrojonego z kompetencji z zakresu polityki społecznej. Istnieje też szereg tematów, o których na Kongresie się nie mówiło, a które dotyczą w znacznym stopniu kobiet ze środowisk robotniczych, wiejskich czy prekariackich.

Wiadomo też, że w ciągu dwóch dni nie da się poruszyć wszystkich potencjalnych tematów. Wydaje się jednak, że istnieje realne niebezpieczeństwo związane z hermetycznością środowiska organizującego Kongres Kobiet. A wypowiedzi liderek Kongresu świadczą o tym, że wciąż go nie dostrzegają.

Postawa, o której mowa, widoczna była w rozmowie przeprowadzonej w Medium Publicznym. Na zarzuty o zamknięty charakter Kongresu prof. Magdalena Środa i prof. Monika Płatek odpowiedziały argumentem o otwartym charakterze Rady oraz konieczności przebijania się ze swoimi propozycjami. Jest to jak najbardziej możliwe, wytrwałość grupy działaczek Kongresu doprowadziła do podjęcia podczas jego obrad tematyki osób LGBT. Niestety w tym myśleniu zawarta jest istotna pułapka. Kongres dysponuje potencjałem, z którego mogą korzystać kobiety z różnych grup społecznych. Z drugiej strony, bez wsparcia kobiet z różnych grup społecznych siła Kongresu będzie słabnąć.

Rada Programowa jest ciałem otwartym, ale siłą rzeczy łatwiej jest się w niej odnaleźć osobom już zaangażowanym w podobne inicjatywy, posiadającym znajomości, ale przede wszystkim – widzącym już dzisiaj sens zaangażowania w Kongres. Tymczasem istotnym wyzwaniem dla Kongresu powinna być odpowiedź na pytanie, w jaki sposób docierać do kolejnych grup społecznych. Co działalność w Kongresie może przynieść pielęgniarce, kasjerce, sprzątaczce zmuszonej do założenia własnej działalności gospodarczej, emerytce ledwo wiążącej koniec z końcem, lokatorce zagrożonej eksmisją, bezdomnej? Czy te panie już angażują się w jakieś inicjatywy, czy też trzeba do nich wyjść? W jaki sposób? Czy wystarczy nagłośnić ich problemy, czy też można wypracować propozycje konkretnych, możliwych do osiągnięcia rozwiązań?

Ze strony Agaty Nosal-Ikonowicz, reprezentującej we wspomnianej dyskusji „niekongresowy” nurt feminizmu, padały zarzuty dotyczące roli, jaką podczas Kongresu odegrała Hanna Gronkiewicz-Waltz, Ewa Kopacz czy Mateusz Kijowski. Niewątpliwie ciekawiej by było, gdyby osoby te uczestniczyły w wydarzeniu w roli większej niż symboliczna, nawet jeśli dyskusje, w których wzięłyby udział, nie byłyby dla nich najbardziej wygodne.

Kongres Kobiet, inicjatywa uruchomiona z impetem, nadal ma potencjał. Aby jednak jego iskra nie zgasła, potrzebna jest autorefleksja i większe otwarcie, nie tylko na zasadzie otwartego zaproszenia, ale poszukiwania i dialogu z nowymi środowiskami. Atmosfera towarzysząca projektom zmiany ustawy o przerywaniu ciąży pokazuje, że istnieje wśród kobiet i ich sojuszników potrzeba zjednoczenia wokół ważnych tematów. Od postawy, jaką w najbliższym czasie przyjmie Kongres Kobiet w dużym stopniu zależy, czy tę energię będzie można przekuć na wnoszenie do debaty publicznej kolejnych tematów i dążenie do rozwiązywania kolejnych problemów.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Johannes Jansson (norden.org); Źródło: Wikimedia Commons.