Zwykły sklepik osiedlowy w zwykłym miasteczku. Na półkach zwyczajny asortyment: nabiał, pieczywo, warzywa, owoce, napoje… i SŁODYCZE. Rzecz jasna na półkach w sklepie i ponownie przy kasie. Kto oparł się podczas zakupów pokusie niejakiego Walentego Węglowodana (który w sprytnym posunięciu marketingowym pozbył się negatywnie odbieranego nazwiska „Cukier”) być może jednak ulegnie jeszcze widokowi maleńkiego, taniego, niewinnie wyglądającego batonika ulokowanego tuż przy wyjściu. Taka już rola Walentego i jego kompanów – Tęgomira Tłuszcza, Balbiny i Błażeja Białków oraz Wery Wody – nakłaniać klientów sklepu do kupowania produktów z własnego Królestwa Spożywczego. Niestety, niemal w każdym dziale produkty zdrowe zostały zdominowane przez te szkodliwe, za to zazwyczaj smaczniejsze i bardziej atrakcyjne. Zwłaszcza z punktu widzenia dzieci.
Poprzez perypetie tych nieoficjalnych pracowników sklepu osiedlowego oraz ich wpływ na młodocianą klientelę autorka uświadamia czytelnikowi, co dobre (z dietetycznego punktu widzenia), a co nie. A że temat zdrowej i niezdrowej żywności każdemu zapewne jest dobrze znany, książka początkowo zdaje się przynudzać swoim banalnym przesłaniem. Na szczęście wątek kryminalny oraz kolejne części przygód ratują honor publikacji. Między wierszami (a raczej półkami sklepu) kryją się mianowicie zaskakujące niespodzianki. Otóż okazuje się, że tłuszcz to niekoniecznie zło wcielone, jest wręcz niezbędny dla zdrowego funkcjonowania! Że białko, owszem, jest podstawowym budulcem kości, ale i pozornie zdrowe produkty białkowe kryją w sobie podstępne pułapki dietetyczne. Owoce i warzywa, wiadomo, są zdrowe, ale nie powinny być spożywane w nadmiernych ilościach (przynajmniej te, które zawierają cukry). Z książki dowiadujemy się też, że podstawą zdrowej diety jest woda oraz, że aby schudnąć, trzeba… jeść!
Ale to nie powyższe fenomeny dietetyczne stanowią istotę zagadki kryminalnej zręcznie wplecionej w przygody bohaterów (tak zręcznie, że po przeczytaniu trzeciej części nadal nie wiemy, kim jest podejrzana postać pojawiająca się znienacka tu i tam i bez wątpienia knująca coś niedobrego). Najbardziej intrygującym faktem okazuje się smutna prawda z marketingowej rzeczywistości: Komuś (właśnie, komu?) bardzo zależy na tym, żeby ludzie, a zwłaszcza dzieci, odżywiali się niezdrowo. Po co, dlaczego i w jaki sposób anonimowi złoczyńcy dążą do sabotowania kampanii książkowego Ministerstwa Zdrowia Dzieci? Komu zależy na wzmożonej sprzedaży chipsów? Dlaczego handlowcy i sieci fast foodów nienawidzą żywieniowych aktywistów promujących zasady zdrowego żywienia?
Tego, jak już wspomniałam, dowiemy się dopiero w kolejnych częściach kryminału. Po pierwszych trzech wiemy już, jakie role odgrywają przedstawiciele poszczególnych Królestw i jakie każdy z nich ma zalety oraz wady. Poznamy tradycyjne diety innych kultur oraz zasady funkcjonowania piramidy żywieniowej. Dowiemy się, jak się skutecznie odchudzać (i że ważna jest przy tym motywacja, na przykład… miłość!). Ale wciąż nie będziemy wiedzieć, kim jest podejrzany osobnik i na czyje zlecenie szpieguje orędowników zdrowego żywienia. No cóż, podobnie jak sprzedaż i reklama słodyczy, tak i rozłożenie akcji kryminału na kilka tomów jest świetnym zabiegiem marketingowym. Chcąc nie chcąc, stoimy więc przed zakupem kolejnego tomu. Cel jest jednak szczytny – ZDROWIE. Nabędziemy więc tom czwarty (a być może i kolejne…?), dowiemy się, kto nam w głowach i garnkach miesza, a potem – decyzja już zapadła – przekażemy całą serię dietetycznego kryminału szkolnej bibliotece. Niech więcej dzieci pozna całą prawdę o (nie)zdrowej żywności.
Książki:
Monika Owaruszko, „Walenty i spółka. Kryminał dietetyczny. Cześć 1”, „Walenty i spółka ruszają w świat. Kryminał dietetyczny, Część 2”, „Walenty i spółka budują piramidę. Kryminał dietetyczny. Część 3”, Mobuki, Warszawa 2015.
Rubrykę redaguje Katarzyna Sarek.