Polska nie jest wolna od przestępstw z nienawiści. Ze względu na brak uwzględnienia orientacji seksualnej jako przesłanki przestępstwa z nienawiści, większość tego typu spraw nie jest rejestrowana (jeżeli zgłaszane jest przestępstwo o podłożu homofobicznym, rejestrowana jest jego przyczyna – w praktyce dotyczy to jedynie „poważniejszych” przestępstw, np. pobicia czy najścia na siedzibę organizacji).
Tymczasem akty przemocy psychicznej wobec osób homoseksualnych w obrębie ich własnej rodziny, w skrajnych przypadkach współwystępujące z formami przemocy fizycznej („gwałty naprawcze”), to rzeczywistość wielu młodych ludzi, których identyfikacja płciowa czy orientacja seksualna odbiega od wzorca uznanego powszechnie za „normalny”. Ofiarami przemocy padają również osoby odbiegające od wzorców „prawidłowej” męskości. Skrajnym przypadkiem tego zjawiska była historia 14-letniego Dominika, którego prześladowanie ze strony rówieśników popchnęło do samobójstwa.
Maszerując w warszawskiej Paradzie Równości, można było tego problemu nie widzieć. W odróżnieniu od demonstracji w Gdańsku czy innych miastach, odbyła się ona bez poważniejszych incydentów ze strony kontrdemonstrantów. Sami organizatorzy zaznaczali jednak, że maszerują również w imieniu tych, których być tam nie może. Dokonanie coming outu ciągle wymaga odwagi. Zwracali na to sygnatariusze listu podpisanego przez znane osoby, które moment ten mają już za sobą.
Z obawami obserwujemy płynące ze strony władz deklaracje niezajmowania się mową nienawiści czy bagatelizowanie serii homofobicznych ataków jako serii niezwiązanych ze sobą aktów wandalizmu. Czujemy się zaniepokojeni, kiedy słyszymy, że problem zniknie, gdy organizacje nie będą eksponować tęczowych flag. Jeżeli problem homofobii nadal będziemy ignorować, jeśli nie wyrazimy wobec niego jednoznacznego potępienia i nie nazwiemy go po imieniu, będzie on nadal eskalował.
Co możemy zrobić? Z kwestii, które można uregulować od razu, absolutnym minimum jest uwzględnienie orientacji seksualnej i tożsamości płciowej (obok innych niechronionych przesłanek – jak płeć, wiek, status ekonomiczny) jako przesłanki przestępstwa z nienawiści, tj. nawoływania do nienawiści i znieważania osoby lub grupy ludności (art. 256 i 257 k.k.). Jest to postulat, który powinien być uznany przez wszystkie opcje, niezależnie od ich podejścia do postulatów zgłaszanych przez środowiska LGBT. Podobne przepisy wprowadzone zostały nie tylko w „liberalnej” Europie Zachodniej – na Węgrzech wprowadził je rząd… Viktora Orbána.
Niestety, polski sejm nie wykazuje chęci zmiany bieżącego stanu rzeczy. Niewiele lepiej prezentowała się pod tym względem poprzednia ekipa – partiom wówczas rządzącym zabrakło stanowczości, aby skłonić swoich posłów do akceptacji zgłaszanych wówczas projektów nowelizacji Kodeksu karnego.
Jeżeli problem homofobii nadal będziemy ignorować, jeśli nie wyrazimy wobec niego jednoznacznego potępienia i nie nazwiemy go po imieniu, będzie on nadal eskalował. | Joanna Grabarczyk
Konieczne jest również budowanie świadomości. Dobry przykład ze strony osób publicznych – zdeklarowanych homoseksualistów oraz ich sojuszników (np. Dariusza Michalczewskiego) – pomaga dotrzeć do zwykłych ludzi. Problemem jest postrzeganie osób homoseksualnych jako żyjących gdzieś daleko, identyfikowanie ich poprzez najbardziej intymną sferę życia, tak jakby definiowała ona nasze kontakty ze wszystkimi napotkanymi ludźmi.
Nie pomaga również brak edukacji. Temat homoseksualności nie może być traktowany jako tabu. Wiedza o seksualności człowieka, w tym orientacji seksualnej, jest oparta na ugruntowanych, rzetelnych badaniach naukowych. Przemilczanie tematu nie poprawia poziomu naszej wiedzy.
Przede wszystkim jednak musimy nazywać problem homofobii po imieniu. Osoby, które spotykają się z fizyczną lub werbalną agresją ze względu na swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową, powinny zawsze informować o tym fakcie policję. Nawet jeżeli nie dojdzie do ukarania sprawców, ważne jest, aby statystyki odzwierciedlały rzeczywistość. Inaczej problem będzie zawsze spychany jako rzekomo „marginalny”. Zgłaszanie przestępstwa na komendzie może wiązać się z koniecznością wysłuchiwania nieprzyjemnych, absolutnie nieuzasadnionych uwag. Można jednak wysłać zawiadomienie w formie listownej. Po otrzymaniu takiego zawiadomienia sprawa nabierze toku i będziemy rozmawiać dopiero z osobą prowadzącą postępowanie.
Nie możemy też ignorować przejawów homofobicznej mowy nienawiści w naszym otoczeniu. Niekoniecznie najlepszą metodą jest – zastosowane ostatnio przez Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych – publikowanie wizerunków osób zamieszczających nienawistne komentarze. Napiętnowanie nie jest rozwiązaniem. Oczywiście to, co napisały osoby wzywające do „mordowania pedałów”, jest godne potępienia, a właściwie powinno być podstawą do wytoczenia sprawy z urzędu. Nie powinniśmy jednak wyładowywać swoich negatywnych emocji w sposób urągający ludzkiej godności. Pomijając powierzchowność tego rozwiązania (konsekwencje obejmują małą grupę ludzi, którzy napisali takie komunikaty), wybór tej strategii może prowadzić do eskalacji konfliktu. Samo udostępnianie czyjegoś wizerunku w celu publicznego linczu jest zachowaniem wątpliwym i prawnie, i etycznie.
Możemy natomiast reagować wtedy, kiedy słyszymy takie stwierdzenia w naszym otoczeniu. Nie uznawajmy homofobii za opinię, którą możemy tolerować. Nawet jeżeli nasze działania nie przyniosą natychmiastowych skutków, sprzeciw ze strony dużej liczby osób może skłonić kogoś do przemyślenia swojej postawy. Pamiętajmy, że również naszą rolą jest dążenie do tego, aby nie dochodziło do eskalacji przemocy. A przemoc ma swoje źródła w naszych postawach.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Ludovic Bertron [CC BY 2.0]; Źródło:Wikimedia Commons.