Tytułowy chevalier to pierścionek noszony na małym palcu dłoni, rodzaj biżuterii popularnej obecnie zarówno wśród greckich kobiet, jak i mężczyzn (po wpisaniu w wyszukiwarce Google wyrażenia „δαχτυλίδι σεβαλιέ”, czyli „pierścionek chevalier”, pojawia się olbrzymi wybór wzorów tych ozdób). Pierścień tego typu niegdyś znamionował status, odpowiedni tytuł szlachecki, a więc i władzę, którą posiadał jego właściciel.
Z tego też powodu myśli sześciu bohaterów stworzonych przez Tsangari będą krążyć wokół chevaliera, odkąd stanie się on nagrodą dla zwycięzcy swoistego turnieju, jaki zostanie rozegrany na jachcie. Walka rozgrywać się będzie nie o byle co, bo o prestiżowy tytuł „najlepszego we wszystkim”.
Sześciu panów i łódka
Akcja filmu rozgrywa się podczas wyprawy, którą zorganizował Lekarz, zapraszając na swój jacht pięciu mężczyzn, tworzących dość specyficzny i różnorodny zbiór osobowości i charakterów.
Lekarz jest spośród nich najstarszy, jego powaga i spokój wzbudzają respekt towarzyszy, zwracających się do niego nie po imieniu, lecz „doktorze”. To do niego należy również chevalier. Najbliższym przyjacielem Lekarza jest zupełnie różny od niego, wybuchowy i niespokojny Zozef. Jorgos to z kolei kolega Zozefa z pracy – typ energicznego, wysportowanego mężczyzny w średnim wieku. Są też bracia: starszy, Janis, zięć Lekarza, oraz młodszy, Dimitris, pozornie nieciekawy, niesamodzielny i – z czego zdaje sobie sprawę – nieprzystający do grupy. Z kolei Christos to były partner córki Lekarza, przystojny i emanujący męskością.
Dynamika relacji na ekranie odpowiada tej na planie, spotkali się bowiem na nim między innymi Jorgos Kendros (Lekarz), aktor teatralny, dla którego rola w „Chevalierze” to pierwszy występ przed kamerą filmową, oraz Sakis Ruwas (Christos) popularny w Grecji prezenter telewizyjny i wykonawca tandetnej muzyki pop (dwukrotnie reprezentował kraj w Konkursie Piosenki Eurowizji). Z grającym Jorgosa Panosem Koronisem natomiast Tsangari pracowała wcześniej przy filmie „Przed północą” Richarda Linklatera, w którym zagrali parę małżeńską.
Reżyserka zdecydowała się zrealizować film w konwencji buddy movie między innymi ze względu na energię, która wytwarza się w grupie jednopłciowej. Tsangari uważa, że takie rozwiązanie pozwala osiągnąć równowagę – nie odczuwa się napięcia, także seksualnego, które jest obecne w grupach mieszanych. Choć pojawiały się opinie, że pulchny, nieco zakompleksiony Dimitris jest gejem, sama Tsangari mówi, że jej bohaterowie to mężczyźni heteroseksualni.
Mikrokosmos relaksujących się podczas wyprawy przyjaciół obserwujemy z dystansu, niczym widzowie filmów przyrodniczych. | Joanna Adamiec-Siemiątkowska
Mikrokosmos relaksujących się podczas wyprawy przyjaciół obserwujemy z dystansu, niczym widzowie filmów przyrodniczych: bohaterowie nurkują, łowią ryby, uzdatniają ośmiornice, zmiękczając ich mięso uderzaniem nimi o skały; następnie pomagają sobie nawzajem oswobodzić się ze strojów nurków. Wszystko to przebiega w naturalnym, powolnym rytmie, w sielankowej atmosferze zaufania i bezpieczeństwa. Nastrój ten zaburza dopiero wspólny posiłek. W jego trakcie mężczyźni znudzeni i zniecierpliwieni zabawami, którymi dotychczas umilali sobie czas, obmyślają zasady nowej gry (na marginesie: scena tego posiłku pierwotnie trwała aż 25 minut i w opinii Tsangari była fascynująca – a ja jej wierzę i chętnie obejrzałabym ją w całości, choć rozumiem powody, dla których została znacznie skrócona). Od tej pory przez resztę rejsu mężczyźni oceniają każdy aspekt swojego życia: od stroju i fryzury, przez poziom cholesterolu czy dokładność w sprzątaniu, aż po częstotliwość erekcji… Rośnie między nimi poczucie niepewności i zagrożenia, ale też zawiązują się nowe sojusze. Presja staje się coraz większa, a pozornie niewinna zabawa zaczyna niebezpiecznie spychać jej uczestników na krawędź konfliktu. Znamienne jest także to, jaki wpływ ma obserwacja tych niecodziennych zmagań na trzyosobową obsługę statku, która wciąż towarzyszy załodze, po cichu kibicując swoim faworytom.
Z kamerą wśród mężczyzn
„Chevalier” jest zarazem komedią obfitującą w czarny humor, satyrą i analizą socjologiczną. Tsangari woli bowiem dążyć do pokazania uniwersalnych mechanizmów ludzkiego – społecznego – funkcjonowania, wywołując śmiech, a nie zarysowując konflikty tragiczne czy budując zbędny, według niej, dramatyzm sytuacyjny. Jej ekscentryczni bohaterowie i ich absurdalne łamigłówki („Gdybyśmy byli owocami, to który z nas byłby ananasem?” itd.) obnażają zatem nie tylko słabości męskiej psychiki, której tak łatwo przypisujemy niezdrową skłonność do współzawodnictwa, lecz także, a raczej przede wszystkim, natury człowieka. Dostrzegło to choćby jury Festiwalu Filmowego w Londynie, przyznając „Chevalierowi” w 2015 r. pierwszą nagrodę w konkursie głównym w uznaniu za „niepokojącą diagnozę kondycji zachodniej cywilizacji”. Nie zrozumiał natomiast zupełnie przesłania filmu choćby Janusz Wróblewski, pisząc w recenzji o ośmieszeniu mężczyzn – „gatunku wiecznie rywalizującego ze sobą, puszącego się, z natury kłamliwego i wbrew pozorom słabego”; ośmieszeniu, dzięki któremu film „feministkom na pewno się spodoba” [1].
„Chevalier” nie jest jednostronną karykaturą, a sama Tsangari niejednokrotnie już dała się poznać jako wnikliwa obserwatorka rzeczywistości. | Joanna Adamiec-Siemiątkowska
„Chevalier” nie jest jednak „jednostronną karykaturą”, tak jak widzi to Wróblewski, a sama Tsangari niejednokrotnie już dała się poznać jako wnikliwa obserwatorka rzeczywistości, szukająca praw (i prawd) uniwersalnych. Tak było w przypadku odważnej fabuły filmu „Attenberg”, podczas kręcenia którego reżyserka wielokrotnie oglądała programy Davida Attenborougha i stąd zaczerpnęła metodę spokojnego „podglądania” swoich bohaterów, wykorzystaną z powodzeniem również w najnowszej produkcji. To samo dotyczy olśniewającego wizualnie średniego metrażu „The Capsule”, który – choć Tsangari obsadziła w nim same kobiety – stanowi kolejną próbę zarysowania problemu dominacji i podporządkowania, buntu i dojrzewania. Ten schemat poddawania jednopłciowej grupy swoistej wiwisekcji w klaustrofobicznej przestrzeni kontynuuje ona w niejako komplementarnym strukturalnie wobec „The Capsule” „Chevalierze”.
Zainteresowania Tsangari jako twórczyni koncentrują się wokół zagadnień władzy, o którą często drapieżnie zabiegamy i którą zaciekle staramy się utrzymać, oraz wpływu, jaki wzajemnie wywieramy na siebie jako jednostki uwikłane w złożone społeczne układy i próbujące lawirować między konwenansami, własnymi przekonaniami, jednoczesnymi potrzebami akceptacji i akcentowania swojej odrębności. Wydaje się, że koncepcje Tsangari są spójne, a jej kolejne projekty rozwijają i wzbogacają dotychczasowe wizje. Dlatego z niecierpliwością czekam na jej następną produkcję o roboczym tytule „White Knuckles”, która być może będzie przynależeć do gatunku science fiction wzbogaconego klimatem noir.
Chociaż fabułę „Chevaliera” wieńczy niemal mistyczny rytuał wyłonienia zwycięzcy i przekazania pierścienia, zwycięstwo nigdy nie jest ostateczne, a gra o prestiż i pozycję trwa nadal. Bo czy można być najlepszym we wszystkim?
Przypis:
[1] Janusz Wróblewski, „Pawiem i papugą jesteś…”, „Polityka” nr 30/2016.
*Ikona wpisu: fot. Materiały prasowe Aurora Films