Budowa w Poznaniu nowej galerii handlowej o nazwie Posnania budzi skrajne emocje. Część poznaniaków jest szczęśliwa, że będzie mogła zrobić zakupy w nowym miejscu, a przy okazji powstaną nowe miejsca pracy, część jest przerażona wyssaniem przechodniów z ulic, którzy będą woleli spędzać czas pod dachem. Ze strachu trzęsą się również pozostałe centra handlowe, ponieważ już wiadomo, że nowy obiekt ściągnie do siebie nie tylko nowe marki, ale również zachęci te obecne do przenosin. Mimo że takich miejsc jak Posnania powstanie jeszcze w naszym kraju trochę, już w tej chwili mamy do czynienia ze swoistym zmierzchem galerii handlowych, który podkreśla ich postępująca „kanibalizacja”.
Innym sygnałem na to wskazującym była ostatnia nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, która zaznaczyła, że wielkopowierzchniowe obiekty handlowe mogą powstawać tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Już wtedy, obok radości ze słusznie znowelizowanego prawa, pojawiła się wątpliwość, co zrobić z tymi miejscami, w których już powstały galerie handlowe oraz z tymi, w których obecnie powstają?
Jeszcze trochę poczekamy, zanim ujrzymy takie obrazki, jakie już dziś można zobaczyć w Stanach Zjednoczonych. Opustoszałe, otwarte przestrzenie, zniszczone i zdegradowane, porośnięte dziką roślinnością – zapomniane galerie handlowe, których właściciele zbankrutowali, a klienci przenieśli się gdzie indziej. Także w Polsce liczba czynnych centrów handlowych jest obecnie tak wielka, że z pewnością część będzie musiała upaść. A może jest dla nich inna droga?
Jak się okazuje, gdy z galerii handlowej wyprowadzą się sklepy i biura, mogą się one stać miejscem do… zamieszkania. W Stanach Zjednoczonych jedno z opuszczonych centrów handlowych w Bostonie, Providence Arcade, przekształcono w miejsce z tanimi mieszkaniami. W czasach, gdy nawet architektura zaczęła pod względem funkcjonalnym rozmywać swój profil, gdy stadiony sportowe przestały służyć wyłącznie organizacji zawodów, a przeistoczyły się w poważne biurowce, w których część sportowa to tylko drobny element oferty, budowa mieszkania w galerii handlowej nie wydaje się już niczym dziwnym. Co więcej, mieszkanie w takim kompleksie mogłoby dla niektórych być całkiem atrakcyjne. Nie trzeba daleko iść do sklepu, przecież jakieś usługi tego typu w takich miejscach się utrzymają, a i od razu mamy miejsce, gdzie można z przyzwyczajenia wyjść na spacer. Słowem, idea stworzenia namiastki mieszkania w mieście, za którą odpowiadał Victor Gruen, jest utrzymana.
I tylko szkoda, że w żaden sposób nie przywraca się takiego miejsca całemu miastu. Ulokowanie mieszkań w tak antymiejskim miejscu, jak galeria handlowa (w Polsce, dodajmy, są to prawie zawsze budynki położone gdzieś na uboczu), tworzy z tego kompleksu coś na wzór osiedla grodzonego do kwadratu: najlepszą komunikacją z nimi jest samochód, zważywszy na swoją wielkopowierzchniowość, są odseparowane od reszty miasta i wewnętrznie zamknięte, niczym więzienia. Biorąc pod uwagę, jak silnie wpływa na nas miejsce, w którym mieszkamy, nie życzyłbym takiego mieszkania nikomu.
Przykład galerii handlowych pokazuje, że w przypadku architektury są pewne granice w recyklingu funkcjonalnym. Providence Arcade, faktycznie zamieniona w blok mieszkalny, jest o tyle szczególna, że jest obiektem dość dobrze wpisanym w tkankę miejską, zlokalizowanym w centralnym punkcie, a także dość wiekowym. To trochę tak, jakby zamienić na mieszkania warszawską Halę Mirowską lub Halę Gwardii. Oczywiście, dziś, gdy spora część galerii handlowych czeka jeszcze na otwarcie, problem być może nie istnieje. Ale w perspektywie kilkunastu lat wszystko może się zmienić.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Nicholas Eckhart; Źródło: Flickr.com