Ci sami ministrowie, którzy publicznie mówią, że nie będą się zajmować przestępstwami z nienawiści w Polsce, z pompą organizują wizytę w Wielkiej Brytanii po tym, jak z powodu nienawiści dochodzi tam do zabójstwa Polaka.

Sytuacja w Wielkiej Brytanii przybiera niepokojący obrót, co dostrzegają komentatorzy brytyjskiego życia publicznego i tamtejsi politycy. Nie bez winy jest rząd Partii Konserwatywnej, przy okazji referendum dotyczącego wyjścia z Unii Europejskiej, dopuszczający do wzrostu nastrojów ksenofobicznych, które wręcz eksplodowały po zwycięstwie zwolenników Brexitu. Zjawisko, określane już oficjalnie mianem post-ref racism, jest problemem ogólnobrytyjskim. Cierpią na tym przedstawiciele wielu mniejszości w Wielkiej Brytanii – Polacy, Rumuni i inni obywatele państw Europy Środkowo-Wschodniej. Ofiarami przestępstw z nienawiści padali także obywatele państw, których prawo wjazdu do Wielkiej Brytanii nie jest uzależnione od jej członkostwa w Unii Europejskiej – np. Chin czy państw arabskich. Retoryka „Wielkiej Brytanii dla Brytyjczyków” zbiera swoje plony.

Jest to sytuacja tragiczna. Migracja z Polski do Wielkiej Brytanii ma w ostatnich latach charakter masowy i chyba każdy z nas ma wśród rodziny, przyjaciół czy znajomych kogoś, kto mieszka w jednym z angielskich miast. Niepokój o ich los jest zrozumiały i dobrze, że polski rząd zajmuje stanowisko w sprawie ich położenia.

Niestety, wydaje się, że jednocześnie ministrowie odpowiedzialni za sytuację w Polsce – przede wszystkim Zbigniew Ziobro i Mariusz Błaszczak – zapominają o tym, że mają zobowiązania wobec wszystkich osób mieszkających w tym kraju. Nie tylko wobec jego obywateli, którzy również padają ofiarami przestępstw z nienawiści. Takie samo prawo do życia w spokoju ma nauczyciel muzyki z Chile, inżynier wyznania sikhijskiego pobity z powodu swojego charakterystycznego turbanu czy koreańskie studentki, obrażane przez agresywnego mężczyznę wzywającego je, by opuściły Polskę.

Nie są to marginalne incydenty. W ciągu ostatniego roku – co potwierdzają statystyki Prokuratury Krajowej – wzrosła liczba zgłaszanych ataków. Motywacją sprawców jest przekonanie o zagrożeniu ze strony uchodźców czy muzułmanów, z którymi utożsamiani są przedstawiciele najrozmaitszych grup. Atmosfera przyzwolenia na retorykę nienawiści ośmiela również te osoby, które gotowe są pobić za mówienie po niemiecku czy za inny niż biały kolor skóry. Pobłażliwe traktowanie tego problemu z pewnością nie przybliży nas do jego rozwiązania.

Co komu grozi?

Jaki obraz wyłania się ze statystyk polskich przestępstw z nienawiści? Raport przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wskazuje na 8 głównych grup, których dotyczy najwięcej przypadków zgłoszonych przestępstw. Są to: osoby rasy czarnej i mulaci, Arabowie, Ukraińcy, Romowie, katolicy, muzułmanie, Rosjanie i Żydzi. We wszystkich grupach – z wyjątkiem Rosjan – największy odsetek zgłoszeń dotyczy komentarzy w internecie. Jest to od 39 proc. (w przypadku osób czarnoskórych) do 71 proc. (w przypadku Romów) zgłoszeń dotyczących danej grupy. Mniej przypadków dotyczy napisów lub symboli w przestrzeni publicznej. Największy odsetek takich przestępstw (50 proc.) zgłoszono w przypadku Rosjan. Stosunkowo duży (27 proc.) odsetek tych incydentów pojawia się również wśród przestępstw przeciwko Żydom.

Znieważenie w kontakcie bezpośrednim to problem dotyczący głównie osób czarnoskórych, Arabów i Ukraińców. Mamy tu najprawdopodobniej do czynienia z czystym rasizmem, eskalacją nastrojów antyuchodźczych (nie ma przy tym znaczenia fakt, że większość osób czarnoskórych oraz narodowości arabskiej mieszkających w Polsce nie ma wcale statusu uchodźcy i często mieszka tu od dawna) oraz przypadkami rusofobii czy ukrainofobii, gdzie punktem zapalnym może być używanie w przestrzeni publicznej języka rosyjskiego czy ukraińskiego.

Zniszczenie mienia najczęściej zgłaszają katolicy i Rosjanie. Okrzyki, hasła, transparenty przeciwko danej grupie to problem dotyczący głównie Arabów, Ukraińców i muzułmanów (11–15 proc.). Użycie przemocy – skrajna forma przestępstwa z nienawiści – była zgłaszana najczęściej przez osoby czarnoskóre, Arabów i Ukraińców (9–11 proc., dodatkowo – 5–8 proc. zgłoszeń w tych grupach dotyczyło naruszenia nietykalności).

Widać wyraźnie, że określone grupy są częściej niż inne narażone na określone zachowania. Jednocześnie, w atmosferze eskalacji nastrojów ksenofobicznych, poszerzają się kryteria, które mogą nas narazić na przestępstwo z nienawiści. Jak przekonaliśmy się niedawno, problem może dotyczyć profesora polskiego uniwersytetu, o ile zdecyduje się zaprosić kolegę zza zachodniej granicy i publicznie rozmawiać z nim w jego rodzimym języku.

Możliwe rozwiązania

Problem nie powstał z dnia na dzień, rozwiązanie również nie przyjdzie błyskawicznie. Na początku możemy spróbować interweniować prostymi działaniami. Przestańmy zamykać wszelkie próby dyskusji o problemie rasizmu, ksenofobii, homofobii przez użycie słowa wytrychu: „polityczna poprawność”. Urząd Pełnomocnika ds. Równego Traktowania powinien być czymś więcej niż formalnym wypełnieniem nałożonych na nas zobowiązań. Pełnomocnik może podejmować działania bardziej stanowcze, na razie bowiem ogranicza się do obrony… prawa do wykluczania przedstawicieli mniejszości z dostępu do usług.

To na początek. Potem możemy przełamać bariery występujące wśród przedstawicieli partii rządzącej i poszerzyć katalog przesłanek nawoływania do nienawiści o orientację seksualną, płeć, tożsamość płciową, wiek czy stopień sprawności fizycznej lub umysłowej. Wreszcie, możemy – nie przez odgórne naciski, ale poprzez dialog – przedyskutować sposób podejmowania decyzji przez polskich prokuratorów, często umarzających sprawy dotyczące skrajnych przejawów mowy nienawiści, np. nawoływania do deportacji określonych grup społecznych. Wreszcie, możemy porozmawiać, jak karać w sposób konstruktywny – nie przez więzienie, ale prace społeczne, najlepiej na rzecz społeczności, której dotyczyło dane przestępstwo.

Niezależnie od tego możemy interesować się tym, jak Wielka Brytania radzi sobie ze swoimi problemami. W pierwszej kolejności zadbajmy jednak o przestrzeń, na którą mamy bezpośredni wpływ. Do sejmu wpłynął projekt nowelizacji kodeksu karnego, rozszerzający przesłanki art. 256 i 257, dotyczących nawoływania do nienawiści i znieważania osoby lub grupy osób. To dobra okazja, aby partia rządząca pokazała, że jest w stanie podejmować realne działania w celu ograniczenia skali przestępstw z nienawiści, nie ograniczając się wyłącznie do działań propagandowych wobec przypadków odnotowanych w innym państwie.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Wikimedia Commons.