Kiedy w ostatni piątek Sejm przyjął do dalszych prac projekt obywatelski fundacji Ordo Iuris i popierany przez Konferencję Episkopatu Polski całkowicie zakazujący przerywania ciąży i de facto kryminalizujący kobiety, które naturalnie ronią, nikt chyba nie był specjalnie zaskoczony. Może co najwyżej tym, że konkurencyjny projekt liberalizujący zakaz aborcji komitetu „Ratujmy Kobiety”, został odrzucony bez zbędnych ceregieli już w pierwszym czytaniu i to też głosami posłów niby-postępowej Platformy, rzekomo nowoczesnej .Nowoczesnej i wielce proobywatelskiego Kukiz’15.
Mizogini czy obrońcy życia?
Niewiele jest kwestii, które nasze społeczeństwo od lat otacza większa hipokryzją niż zakaz przerywania ciąży. Mężczyźni, zwłaszcza ci w sukienkach, gromadnie zabraniają przerywania ciąży, lecz godzą się na nie pojedynczo jako na wygodne wyjście z sytuacji, kiedy problem dotyczy ich bezpośrednio. Z lekkomyślnym cynizmem popadają w sprzeczność, bo to nie oni, ale kobieta odczuwa tę sprzeczność na swoim żywym ciele.
Racje praktyczne przeciw legalnemu przerywaniu ciąży nie mają żadnej wartości, a racje moralne sprowadzają się do wytartego katolickiego argumentu, że płód ma duszę, która rzekomo nie dostąpi zbawienia, jeśli nie zostanie ochrzczona. Ale tak było do 2007 r., wtedy Watykan uznał, że jednak dusze zarodków też idą do nieba, więc teoretycznie i ten argument powinien był jakoś osłabnąć. A jednak nie.
Projekt „Stop Aborcji” w imię rzekomej ochrony embrionu zakłada pozbawienie kobiet jakiejkolwiek możliwości legalnego przerwania ciąży, nawet zagrażającej jej zdrowiu, powstałej w wyniku gwałtu czy w sytuacji, gdy płód ma nieodwracalne wady rozwojowe i umrze tuż po porodzie. Kobiecie, która przerwie ciążę lub tylko poroni, będzie groziło postępowanie karne i więzienie.
Podstawowe prawo człowieka w postaci bezwzględnej ochrony życia przyznaje się blastuli i jednocześnie to samo prawo (a także inne) odbiera się samym kobietom.
Ze skwapliwości, z jaką niektórzy mężczyźni (i wtórujące im kobiety) odrzucają wszystko, co mogłoby wyzwolić kobietę, widać wyraźnie, jak silne są w naszym społeczeństwie mizoginia, niechęć do kobiet oraz strach mężczyzn, niepewnych swojej męskości, przed utratą swojej pieszczonej od stuleci uprzywilejowanej pozycji i władzy nad płodnością i seksualnością kobiet [1].
Wszystkie te słowa, które 70 lat temu pisała Simone de Beauvoir o Francji, są niestety do bólu aktualne w dzisiejszej Polsce.
Podstawowe prawo człowieka w postaci bezwzględnej ochrony życia przyznaje się blastuli i jednocześnie to samo prawo odbiera się samym kobietom. | Magdalena Grzyb
Jeśli jednak politykom, księżom, doktorom Chazanom, Ordo Iurisom i konserwatywnym publicystom rzeczywiście tak zależy, by kobiety nie przerywały ciąży, mają teraz wspaniałą okazję, by udowodnić, że nie chodzi im tylko o pognębienie kobiet, ale o rzeczywistą ochronę życia ludzkiego od samego poczęcia. Niech słowa w końcu przekują w czyny i swoim przykładem pokażą nam, jak to jest swoim własnym życiem chronić życie poczęte. Etap pracy nad projektem ustawy w komisjach sejmowych jest idealnym momentem, by dać temu świadectwo. I ja chcę im w tym pomóc.
Oto garść konstruktywnych propozycji, by obrońcy życia mogli się wykazać i po chrześcijańsku zdjąć z barków kobiet wyłączną odpowiedzialność za ciążę i los dzieci poczętych:
1. Zwykli mężczyźni – ojcowie dzieci poczętych
Współczesny stan nauki jeszcze dzieworództwa u ludzi nie dopuszcza, ale dzięki badaniom genetycznym pozwala ustalić ze stuprocentową pewnością ojcostwo każdego dziecka. Dlatego karanie wyłącznie kobiet i lekarzy za przerywanie ciąży w naszych czasach wydaje się zupełnie niedorzeczne i nie do obronienia.
W pierwszej kolejności warto więc rozważyć, czy i ojców wszystkich dzieci poczętych też jakoś prawnokarnie nie dyscyplinować, by od ojcostwa nie uciekali i trudy rodzicielstwa dzielniej znosili.
Nie bądźmy okrutni i nie kryminalizujmy męskiej masturbacji jako „prenatalnego ludobójstwa”. Nasz wymiar sprawiedliwości prawdopodobnie nie poradziłby sobie z takim nawałem spraw, a pod względem liczby więźniów przegonilibyśmy pewnie Stany Zjednoczone, Chiny i Rosję razem wzięte. Z czysto pragmatycznych względów na razie tę ideę porzućmy.
Jednak ściganie i karanie każdego ojca dziecka poczętego, które pozbawiono prawa do narodzin, zdecydowanie należałoby na równi z kobietą wprowadzić. Przed sąd postawić i surowo ukarać!
Dalej, zakładamy, że nie można karać samego dziecka za to, że jest owocem gwałtu (bo według obrońców życia to właśnie oznacza możliwość przerwania ciąży, która jest wynikiem gwałtu), bo nawet obrońcy życia przyznają, że macierzyństwo tak powstałe może stanowić dla kobiety większe brzemię niż ciąża „dobrowolna”.
A zatem gwałt, który prowadzi do ciąży, należałoby karać surowiej niż gwałt, który nie skutkuje poczęciem. Może chociaż to skłoniłoby potencjalnych gwałcicieli to zabezpieczania się w czasie gwałtu. Proponuję 25 lat pozbawienia wolności, jak za „zbrodnię vatowską”, żeby wysokość zagrożenia karą miała należyty efekt odstraszający i odzwierciedlała wagę chronionego dobra prawnego.
Podobnie każdego mężczyznę, ojca dziecka poczętego, który uchyla się od ojcostwa, poprzez mówienie kobiecie, która zaszła z nim w ciążę, że „to dziecko to nie mój problem/załatw to/nie chcę tego dziecka” etc., należałoby karać nie tylko za „wymuszanie aborcji” (aktualny art. 153 kk), nie tylko za podżeganie do „zabójstwa prenatalnego”, ale za jego dokonanie lub tylko usiłowanie (sprawstwo polecające, art. 18 § 1 kk). Wobec takich sprawców sąd powinien mieć wyłączoną możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary lub odstąpienia od jej wymierzenia.
Można tylko przypuszczać, iż gdyby wszyscy mężczyźni byli tak wspaniałymi i odpowiedzialnymi ojcami jak nasi „obrońcy życia”, podziemie aborcyjne w Polsce w ogóle by nie istniało. Ale nie są i może w tym właśnie leży problem nieszczęsnych kobiet. Może więc warto coś w końcu z tym zrobić?
2. Politycy, hierarchowie kościelni i prawicowi publicyści
Wszystkie osoby publiczne, Konferencja Episkopatu Polski, posłowie z różnych opcji politycznych, którzy popierają całkowity zakaz aborcji, powinny z części swoich dochodów zasilić comiesięczną składką (10 proc. powinno na początek wystarczyć) powstały na tę okoliczność Fundusz Wspierania Życia Poczętego i Tego Już Narodzonego. Służyłby wszystkim kobietom, które były kiedyś w ciąży i rozważały jej przerwanie, ale się na to nie zdecydowały i dziecko urodziły, a teraz zmagają się z życiowymi trudnościami.
Byłby to piękny i szlachetny gest ze strony polityków i innych publicznych osobistości, którzy raczej do biednych nie należą. Z pewnością fakt finansowego wsparcia takich matek nadałby prawdziwą wartość moralnemu wsparciu życia poczętego i pragnieniu jego ochrony, jakie publicznie deklarują i jak w Sejmie głosują!
3. Księża i biskupi
Ukochani księża i biskupi polscy, porzućcie te bzdury o duchowych adopcjach dzieci poczętych, przejdźcie do konkretów. Niech każdy ksiądz adoptuje upośledzone dziecko, które kobieta zdecydowała się urodzić i którym całe życie aż do śmierci musi się opiekować. To jest krzyż, pod którym plecy niejednej kobiety się uginają.
Adopcja takiego dziecka, zwłaszcza dorosłego, gdy jego matka jest już stara, schorowana, najczęściej samotna (gdyż 8 na 10 mężczyzn porzuca takie kobiety i od takiego krzyża ucieka), lub tylko dzielenie opieki nad nim z jego matką będzie prawdopodobnie najbardziej chrześcijańskim i miłosiernym uczynkiem, jaki można sobie wyobrazić wobec tych kobiet. Papież Franciszek dałby za to medal, a św. Piotr bilet prosto do nieba w biznesklasie!
4. Lekarze
Jest też propozycja dla lekarzy, powołujących się na klauzulę sumienia i odmawiających kobietom prawa do przerwania ciąży, gdy istnieją ku temu przesłanki medyczne.
Otóż każdy taki lekarz w sytuacji, gdy kobieta, której odmówili aborcji, zmarła, bo ciąża zagrażała jej życiu lub „tylko” doznała poważnego uszczerbku na zdrowiu, miałby obowiązek wypłacić odszkodowanie jej rodzinie, a jeśli w wyniku śmierci osierociła dzieci, płacić im comiesięczną rentę aż do uzyskania pełnoletności. Finansowe brzemię, jakie wiązałoby się z powoływaniem się na klauzulę sumienia, niewątpliwie uczyniłoby głęboką wiarę tych lekarzy w moich oczach – praktykującej katoliczki – bardziej wiarygodną i godną podziwu.
***
Niech wesprą nas, kobiety, wszyscy obrońcy życia, niech nam pomogą, byśmy dzieci rodziły i opieką należytą i miłością macierzyńską je otaczały, a nie do więzień trafiały za poronienia indukowane i naturalne.
Poseł Piotrowicz mówi nam, że prawo do życia to fundament wszystkich praw! A więc do dzieła!
Obrońcy życia, bądźcie mężczyznami i pomóżcie kobietom, bo jak powiedział Jezus Chrystus, którego wszyscy powinniśmy naśladować: „Tak zatem poznacie ich po owocach” (Mt 7, 20). Amen.
Przypis:
[1] Simone de Beauvoir, Druga Płeć, Warszawa 2014, str. 566–575.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Magdalena Grzyb.