W przeciwieństwie do procesu politycznego w Stanach Zjednoczonych, partyjne prawybory są we Francji zjawiskiem stosunkowo nowym. Brak głęboko zakorzenionej tradycji primaires (pierwsze prawybory odbyły się w roku 2002), skutkuje tym, że ich przebieg jest bardzo chaotyczny i wizerunkowo szkodliwy. Dwie najważniejsze partie głównego nurtu, socjalistyczna i republikańska, walczą nie tylko między sobą, ale również we własnych szeregach, co niszczy wizerunek wewnątrzpartyjnej jedności. Problem jest tym poważniejszy, że prowadząca obecnie w sondażach Marine Le Pen z radykalnie prawicowego Frontu Narodowego żadnego kontrkandydata w swojej partii nie ma.
Zgubiona lewica
Obecnie jedyną pewną przyszłorocznych wyborów jest brak szans François Hollande’a na dalsze sprawowanie urzędu. Według sondaży TNS Sofre, jego kandydaturę popiera jedynie 32 proc. sympatyków lewicy, a aż 85 proc. spośród wszystkich ankietowanych chce, by zrezygnował z ubiegania się o reelekcję.
Problemy ekonomiczne i kryzys społeczny, który paraliżuje Francję, są głównym powodem negatywnej oceny ostatnich czterech lat rządów piastującego prezydenta. W walce z wysokim bezrobociem, utrzymującym się na poziomie 10 proc., terroryzmem czy kryzysem migracyjnym, Hollande nie był na tyle efektywny, by uspokoić niepokoje Francuzów. Jednocześnie wielu wyborców oskarża go także o porzucenie ideałów lewicowych przy kontrowersyjnych projektach ustaw, takich jak chociażby reforma prawa pracy zmierzająca do jego uelastycznienia.
Jego kontrkandydat w prawyborach Partii Socjalistycznej, które mają odbyć się w styczniu 2017 r., Emmanuel Macron, były minister gospodarki, mimo sporej przewagi w sondażach, ma małe szanse na ostateczne zwycięstwo. Masowe migracje elektoratu w stronę Frontu Narodowego, który proponuje coraz bardziej lewicowy program ekonomiczny, mogą spowodować, że do drugiej tury wyborów nie dostanie się żaden z lewicowych kandydatów.
Niespójna prawica
Podobna fragmentacja ma miejsce również po prawej stronie sceny politycznej. Wśród Les Républicains trwa walka o nominację między byłym prezydentem Francji w latach 2007–2012, Nicolasem Sarkozym, a Alainem Juppé, człowiekiem od zawsze związanym z francuską prawicą, protegowanym byłego prezydenta Jacques’a Chiraca. Kandydaci prawicy reprezentują dwa zupełnie odmienne modele funkcjonowania państwa oraz różne style prowadzenia kampanii wyborczej.
Nicolas Sarkozy, który w 2012 r. żegnał się z prezydenturą w atmosferze skandalu, powrócił na scenę polityczną jako człowiek odrodzony i dziś flirtuje z radykalnym elektoratem Frontu Narodowego, poprzez populistyczną krytykę instytucjonalną Unii Europejskiej i współczesnej Francji. Pomimo obiecującego startu kampanii, media szybko przypomniały o skandalach korupcyjnych związanych z byłym prezydentem. Prawdopodobnie najbardziej brzemienna w skutkach jest afera związaną z dotacją w wysokości 50 mln euro na kampanię wyborczą, przekazaną w 2007 r. przez reżim libijski, którego ówczesnym przywódcą był Muammar Kaddafi.
Nikłe szanse Sarkozy’ego na zwycięstwo w prawyborach są również wynikiem rosnącej popularności Alaina Juppé. Jego centroprawicowa kampania opiera się na twardych postulatach reformy gospodarki w kierunku liberalizacji przepisów względem przedsiębiorców, walce z terroryzmem polegającej m.in. na reformie systemu edukacji oraz wzmocnieniu granic zewnętrznych strefy Schengen. Juppé otwarcie wypowiada się po stronie Unii Europejskiej, promując chociażby większą integrację w polityce energetycznej.
Jednak to styl prowadzenia kampanii może ostatecznie przesądzić o jego nominacji. Wizją jaką roztacza Juppé jest odtworzenie francuskiej l’identité hereuse (szczęśliwej tożsamości), dzięki której Francuzi mogą czerpać dumę ze swojego dziedzictwa. Jak sam podkreśla, „francuska tożsamość jest jedyna w swoim rodzaju: jest owocem napięcia twórczego, dialogu między różnorodnością naszych korzeni i jedności naszego państwa”.
Marine Le Pen: diabeł w przebraniu
Według sondaży przedwyborczych jedyną kandydatką niemal pewną udziału w drugiej turze wyborów jest Marine Le Pen. Od objęcia władzy w partii w 2011 r. córka Jean-Marie Le Pena ugruntowała swoją pozycję na francuskiej scenie politycznej, prezentując się jako jedyna alternatywa dla „skorumpowanych elit”. Przekaz Marine jest prosty – suwerenność narodowa ponad europejskim dyktatem, preferowanie Francuzów nad obywateli innych państw Unii mieszkających we Francji oraz promowanie idei państwa opiekuńczego nad wolnorynkowe procesy globalizacyjne. Coraz wyraźniejsza perspektywa rządów Le Pen i jej partii, pragnących przywrócenia m.in. francuskiej waluty i kontroli nad granicami, może mieć katastrofalne skutki dla przyszłości Unii Europejskiej. Unia, u której podstaw leży francuska myśl i wizja, upaść może pod ciężarem swoich problemów, a populizm zatriumfuje wtedy nad europejskim racjonalizmem.
Popularność Frontu Narodowego jest wynikiem nie tylko światowego kryzysu tożsamości liberalnej demokracji, lecz również przemyślanej reformy organizacyjnej samej partii. Wraz z przejęciem władzy w partii przez Le Pen w 2011 r., Front przeszedł proces odmłodzenia elit partyjnych. Nowa liderka otoczyła się lojalnymi doradcami pochodzącymi nie tylko z ośrodków radykalno-prawicowych. Wpływowe stanowisko koordynatora ds. strategii politycznej objął Florian Philippot – zadeklarowany homoseksualista, który większość swojej kariery był bliskim współpracownikiem socjalisty Jean-Pierre Chevènementa. To Phillipot jest odpowiedzialny za program gospodarczy partii, który można określić jako żądanie powrotu do modelu państwa opiekuńczego. Dzięki tej platformie ugrupowanie zyskuje coraz większe poparcie wśród tradycyjnie lewicowego elektoratu.
Nowa generacja elit politycznych doprowadziła też do marginalizacji często otwarcie antysemickiego skrzydła partii oraz wpłynęła na zmianę strategii wizerunkowej. Prowadzona od 2011 r. kampania okrzyknięta mianem dédiabolisation (oddiabolizowania) ma na celu złagodzenie oblicza Frontu Narodowego. W praktyce oznacza to zmianę podejścia do problemu imigracji poprzez całkowite usunięcie rasistowskich odwołań w komunikacji partii. Długa tradycja bezpośredniego atakowania osób osiadających we Francji, którą kultywował Jean-Marie Le Pen, została zastąpiona instytucjonalną krytyką Unii Europejskiej.
Marine Le Pen w swoich płomiennych wystąpieniach oskarża Hollande’a o to, że stał się zaledwie gubernatorem jednej z prowincji Unii Europejskiej, całkowicie podporządkowanej niemieckim interesom.
Front Narodowy prezentuje się jako obrońca narodowej suwerenności, który przekłada dobro swoich obywateli nad interes wspólnoty europejskiej. Dzięki przywłaszczeniu wartości republikańskich Francji, takich jak Marianna, kobieta znana np. z obrazu Delacroix „Wolność wiodąca lud na barykady”, Marine Le Pen legitymizuje swoją obecność na scenie politycznej. Front ma być jedynym obrońcą wartości, które wyznaczają porządek społeczny i kulturalny Francji. I tak na przykład, wyznawcy islamu nie są atakowani ze względu na swoją wiarę, ale w myśl zasady laïcité, która zakłada, że sfera publiczna jest wolna od wszystkich religii. Tym sposobem Front cieszy się poparciem części elektoratu prawicowego, który sprzeciwia się widocznemu propagowaniu symboli religijnych.
Paradoks deradykalizacji: w poszukiwaniu nowego wroga
Zmiana kierunku Narodowego Frontu jest wielkim sukcesem Marine Le Pen i jej nowych elit partyjnych. Zwiększona aktywność w Parlamencie Europejskim pozwoliła na profesjonalizację swojej kultury politycznej oraz uzyskaniu większego zasięgu międzynarodowego, co potwierdza chociażby obecność Le Pen na liście stu najbardziej wpływowych osób roku 2015 magazynu „Time”. W samej Francji Front Narodowy stał się bardziej widoczny i wiarygodny, a złagodzenie komunikacji partyjnej przyczyniło się do legitymizacji partii jako alternatywy dla systemu politycznego zmonopolizowanego przez dwie partie reprezentujące establishment.
Podobnie do pisowskiej „dobrej zmiany”, lepenowska „trzecia opcja” jest silnym przekazem, który dla części francuskiego elektoratu wystarcza, by odwrócić się od słabej i podzielonej lewicy. To również dla PiS-u może okazać się lepszy partner do współpracy niż Juppé, który ostatnio krytycznie wypowiedział się na temat polityki polskiego rządu. Marine Le Pen otwarcie popiera działania rządu Beaty Szydło w imię obrony suwerennej polityki narodowej.
Jednakże, rzekoma deradykalizacja Frontu to nic więcej jak zabieg wizerunkowy stworzony na potrzeby medialnej kampanii. Front Narodowy uczyni z Francji kraj zamknięty i opętany nacjonalizmem, niszcząc przy okazji dorobek europejskiej integracji. Jeśli Le Pen wygra wybory w 2017 r., zatrzęsie się nie tylko Francja, ale cały świat liberalnych demokracji.