Czy w 2016 r. możemy liczyć na prowadzenie poważnej polityki antysmogowej? Czy mieszkańcy są na to gotowi? Z pewnością smog stał się jednym z tematów rozmów. Najwyraźniej pomogła w tym aplikacja Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska prezentująca rzetelne dane ze stacji mierzących jakość powietrza w poszczególnych miastach. Dziś stało się już swoistym zwyczajem wrzucanie na portale społecznościowe zrzutów ekranów komórek z danymi tej aplikacji, bez względu na stan zanieczyszczeń.

Niestety, opinia publiczna dowiedziała się również – dzięki wielu raportom instytucji europejskich – jak bardzo różnimy się od pozostałych miast Europy pod względem zanieczyszczenia powietrza. Gdy kilka lat temu rozpoczęto debatę na temat zapylenia Paryża, wielu Polakom wydawało się, że ten temat ich nie dotyczy. Dziś już wiemy, że zapylenie naszych miast grubo przekracza to odnotowywane w Paryżu. Jeszcze w 2014 r. poprawialiśmy sobie samopoczucie, dzieląc się w sieci zdjęciem rzekomego wschodu słońca w Pekinie, które było ledwo widoczne z powodu grubej pokrywy smogu. Szybko okazało się jednak, że zdjęcie było fałszerstwem. Prawdą było i jest zaś to, że normy zanieczyszczeń powietrza w niektórych polskich miastach przekraczają nawet uznawane za ekstremalne warunki pekińskie (np. w kategorii zapylenia PM10). „Financial Times” pisze o Polsce jako niechlubnej stolicy zadymionych miast w Europie. Tym bardziej cieszy fakt, że problem zanieczyszczeń zaczął być widoczny w debacie publicznej.

W ostatnie święta w Warszawie jednym z niecodziennych zjawisk, poza tradycyjnym brakiem samochodów, był zauważalny brak zanieczyszczeń powietrza – co odnotowały urządzenia pomiarowe. Mieszkańcy nie korzystali z samochodów, a znaczna część warszawiaków wyjechała z miasta. Ciekawe: jak wyglądało w tym czasie zapylenie najważniejszych arterii komunikacyjnych w Polsce? Czy można powiedzieć, że „smog wyjechał na święta”? To uproszczenie. Oczywiście, warszawskie zanieczyszczenie powietrza w największym stopniu generowane jest przez ruch samochodowy, szczególnie w centrum. Jednak, jak pokazują najnowsze pomiary, w okresie zimowym to obrzeża Warszawy, nie dzielnice centralne, są o wiele bardziej narażone na pogorszenie się kondycji powietrza. To tam bowiem nie tylko występuje koncentracja ruchu samochodowego, ale i znajdują się domki jednorodzinne, które niejednokrotnie są przyczyną bardzo dużych zanieczyszczeń, a to ze względu na używanie przez mieszkańców niskiej jakości węgla, korzystanie z kominków na drewno czy palenie w piecach śmieciami.

Mimo to wydaje się, że w nadchodzącym roku problem jakości powietrza stanie się jednym z priorytetów polskich samorządów. Tym bardziej może też dziwić wypowiedź ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który zanieczyszczenie powietrza nazwał „zagrożeniem troszkę bardziej teoretycznym”, a do tego porównał je z paleniem papierosów. Przypomnijmy: w Krakowie z powodu smogu przeciętny mieszkaniec wdycha do płuc równowartość ponad setki paczek papierosów rocznie! Problem palenia papierosów jest tak samo realny jak problem smogu.

Nie należy też zapominać, że niebawem smog nie będzie nas nawiedzał tylko w okresie jesienno-zimowym, a zacznie trapić przez cały rok. Przyczyną jest tu prowadzona w Polsce od lat polityka podporządkowująca rozwój miast potrzebom kierowców samochodów. W mojej opinii zmiana tego stanu rzeczy to jedno z najważniejszych wyzwań stojących przed polskimi samorządami.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Radek Kołakowski; Źródło: Wikimedia Commons (CC BY 2.0)