W grudniu minęło 20 lat od mojego przyjazdu do Polski. Przeprowadzka do innego kraju nigdy nie jest łatwa. Obcy ludzie, obce środowisko, wszystko jest nowe i nieznane. Do tej pory pamiętam to trudne doświadczenie. Jak w tym wszystkim mogą czuć się osoby przyjeżdżające do Polski?

Pierwszą i najważniejszą kwestią, z jaką musi uporać się każdy imigrant, jest zadbanie o legalny pobyt, np. przedłużenie wizy lub uzyskanie karty czasowego pobytu. Jednym słowem: biurokracja. Co jakiś czas słychać doniesienia o kilometrowych kolejkach, w których cudzoziemcy muszą stać godzinami, aby móc dopełnić formalności, i o długich miesiącach oczekiwania na decyzję. Jednak w porównaniu z sytuacją w latach 90. cudzoziemcy mają łatwiejszy dostęp do wiedzy o procedurach otrzymywania prawa do pobytu. Informacje mogą uzyskać z lektury materiałów przygotowanych przez Urząd ds. Cudzoziemców czy wojewodę, dostępnych w wielu językach, nie tylko polskim czy angielskim, ale też np. ukraińskim, wietnamskim czy ormiańskim. Wszystkie podstawowe informacje można także znaleźć w internecie. Powstało też wiele prywatnych firm, które specjalizują się we wspieraniu cudzoziemców.

Dodatkowo, szczególnie w większych miastach, działają organizacje pozarządowe udzielające nieopłatnego wsparcia. Te jednak borykają się z problemami, w tym zwłaszcza z kryzysem finansów. Odbija się to na możliwości finansowania porad prawnych dla imigrantów, a większość problemów tych ostatnich wynika z ogólnej nieznajomości przepisów.

Termin „nielegalny imigrant” kojarzy się z kimś groźnym, członkiem zorganizowanej grupy przestępczej lub siatki terrorystycznej. Tymczasem w większości przypadków to zwykli ludzie, którzy złożyli wniosek o przedłużenie pobytu o kilka dni za późno. Z tego powodu toczą długie boje z urzędami, wydającymi niezrozumiałe decyzje, np. o deportacji osób uczących się w polskich szkołach, doskonale zintegrowanych z rówieśnikami.

Obserwując działalność organizacji pomocowych, zauważyć można rosnący udział imigrantów w ich pracach. Odnoszę wrażenie, że zmieniła się też mentalność cudzoziemców. Jako że wielu z nich nie posiadało kiedyś prawa do legalnego pobytu, ich życiowym mottem było „niewychylanie się”, niezwracanie na siebie uwagi. Nie mieli świadomości swoich praw, a co dopiero chęci, by o nie walczyć. A w budowaniu państwa obywatelskiego to ostatnie jest właśnie najważniejsze. Imigranci będą zaś tym skuteczniej walczyć o poszanowanie swoich praw, im bardziej będą świadomi ich istnienia. Stało się to szczególnie ważne w ostatnich latach, kiedy nasilają się nastroje wrogie imigrantom.

Negatywne skutki restrykcyjnego polskiego prawa niwelowały abolicje z lat 2003, 2007 i 2012. Osoby, które z nich skorzystały, mieszkają w Polsce do dziś; często mają tutejsze obywatelstwo. Warto realizować takie programy co parę lat, a najlepiej stworzyć stały mechanizm legalizowania nieudokumentowanego pobytu. Niestety w obecnym klimacie politycznym raczej to nie nastąpi. Tym samym wiele osób padnie ofiarą problemów, których same nie spowodowały.

Na sytuację imigrantów wpływają również nastroje kreowane przez media. Wzbudzanie strachu przed cudzoziemcami od dawna negatywnie wpływa na mieszkających w Polsce imigrantów. Można choćby wymienić materiał TVP prezentujący Radę ds. Imigrantów w Gdańsku za pomocą zdjęć z zamieszek wywoływanych w bliżej nieokreślonym miejscu przez osoby o ciemniejszej karnacji. Przypisywanie imigrantom negatywnych cech i wrogich intencji przekłada się na zwiększoną liczbę ataków. Postawa władz, bagatelizujących problem i utożsamiających go z „poprawnością polityczną”, sprawia zaś, że życie imigranta w Polsce staje się zwyczajnie niebezpieczne. O ile ataki zdarzały się zawsze, o tyle obecnej ich skali nie sposób wytłumaczyć inaczej niż medialną nagonką.

Wiele mówi się o tym, w jaki sposób zapobiegać przyjazdowi migrantów. W tym kontekście wspomina się też o repatriantach czy polskich rodzinach z Donbasu. Nie udziela się im jednak realnego wsparcia, a po przyjeździe do Polski narażeni są oni na takie same zagrożenia jak reszta imigrantów. Nie mówi się o tym, w jaki sposób prowadzić politykę integracyjną. Obowiązuje perspektywa zero-jedynkowa: albo Polska „bezpieczna”, bez imigrantów, albo „wielokulturowa”, z gettami i terrorystami. Taki wyimaginowany obraz funkcjonuje nie tylko wśród zwykłych ludzi, ale również najważniejszych osób w państwie. Tymczasem w interesie Polski leży nie ograniczanie liczby imigrantów (którzy, jeśli ich interesem będzie osiedlenie się u nas, będą to robić w ten czy inny sposób), ale prowadzenie polityk umożliwiających jak najlepsze wykorzystanie ich potencjału.

Trudno przewidzieć przyszłość, wydaje się jednak, że najbliższe lata będą pełne wyzwań. Największym z nich jest walka o to, by stereotypy nie przysłoniły żywych ludzi. Dlatego tak ważne jest dopuszczanie do głosu samych imigrantów, zobaczenie, kim są i jak żyją.

* Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Takomabibelot Źródło: Flickr.com (CC0 1.0)