Czy Indonezja, potężny kraj w Azji południowo-wschodniej, utrzyma swój dotychczasowy charakter państwa świeckiego? Czy obywatele tego kraju opowiedzą się za dalszą drogą świeckiego rozwoju, czy zwrócą się w stronę coraz bardziej radykalizującego się islamu i zechcą żyć w państwie wyznaniowym? Te pytania warto sobie postawić po zakończeniu pierwszej tury wyborów na gubernatora Dżakarty, stolicy Indonezji. Tym bardziej, że mowa o kraju, w którym mieszka największa na świecie liczba muzułmanów – żyje ich w Indonezji ponad 200 mln i stanowią ponad 80 proc. całego społeczeństwa.

Wybory gubernatora Dżakarty to oczywiście wybory lokalne. Ze względu jednak na wagę stołecznej metropolii, którą zamieszkuje ok. 30 mln mieszkańców, wybory te są swoistym testem dla sił politycznych biorących udział w grze na krajowej szachownicy. Według wielu komentatorów wybory, które odbyły się 15 lutego, miały być także barometrem nastrojów przed przewidywanymi na rok 2019 wyborami prezydenckimi. W chwili pisania tego felietonu wiadomo już, że żaden z trzech kandydatów na gubernatora nie uzyskał ponad 50 proc. głosów i konieczne będzie przeprowadzenie drugiej rundy głosowania. Planowana jest ona w kwietniu. Oficjalne wyniki pierwszej tury wyborów poznamy dopiero w ostatnich dniach lutego, ale z publikowanych już sondaży wynika, że dwaj kandydaci otrzymali zbliżoną liczbę głosów i to oni staną do walki o głosy w drugiej turze. Kim są ci dwaj politycy reprezentujący odmienne wizje przyszłości Republiki Indonezji?

Jednym z nich jest obywatel Indonezji pochodzenia chińskiego odwołujący się w swych przekonaniach religijnych do chrześcijaństwa. To pełniący obecnie obowiązki gubernatora Dżakarty Basuki Tjahaja Purnama. Według kilku exit pools zdobył nieco ponad 43 proc. poparcia. Jego rywal Anies Baswedan jest byłym ministrem edukacji, wyznaje islam i jest postrzegany jako zwolennik twardej polityki o charakterze religijnym. W pierwszej turze poparło go nieco ponad 40 proc. głosujących. Biorąc poprawkę na to, iż podawane nieoficjalnie wyniki tylko w przybliżeniu obrazują rzeczywistą skalę poparcia, można śmiało stwierdzić, że obaj pretendenci do indonezyjskiego fotela prezydenckiego idą „łeb w łeb”.

Jednocześnie nie ulega już wątpliwości, że czynnik religijny będzie odgrywał w kwietniowej drugiej turze wyborów istotne znaczenie. Trzeci z kandydatów, także reprezentujący nurt islamski, uzyskał w pierwszej turze około 16 proc. Można sądzić, że głosy oddane na niego przejdą w drugiej turze na Aniesa Baswedana. Z kolei Basuki Tjahaja Purnama, opowiadający się za dotychczasowym świeckim charakterem państwa indonezyjskiego, został przez islamistów oskarżony jakiś czas temu o bluźnierstwo przeciw islamowi. On sam odrzuca to oskarżenie, ale dla wiernych muzułmanów może to być sygnał, by powstrzymać się przed poparciem tego kandydata.

W takiej sytuacji oznaczałoby to zwycięstwo kandydata, który Indonezję w przyszłości widzi jako kraj podążający ściśle za wskazaniami islamu, kraj budujący swe życie publiczne w myśl wskazań Koranu. W kształcie dotychczasowej indonezyjskiej państwowości byłaby to ogromna zmiana. Oczywiście ten wybór dotyczyłby jedynie stolicy, ale byłby jednocześnie znakiem pewnego trendu społeczno-politycznego, który w istotny sposób oddziaływałby na wybory prezydenckie w 2019 r.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że Indonezja, mimo owej zdecydowanej większości muzułmańskiej, jest od lat także domem dla innych wspólnot religijnych, a co za tym idzie domem społeczności inaczej postrzegających rolę religii w życiu społeczeństwa. W Indonezji żyją bowiem wyznawcy chrześcijaństwa różnych tradycji, hinduizmu, buddyzmu, konfucjanizmu, wreszcie wyznawcy różnorodnych form animizmu i szamanizmu. W sumie Indonezja to mieszanka różnorodnych tradycji religijnych, kulturowych i cywilizacyjnych. Przez dziesięciolecia świeckie państwo potrafiło w miarę skutecznie chronić te różne wspólnoty przed gwałtownymi konfliktami i starciami. Te ostatnie się oczywiście zdarzały, ale indonezyjski islam był przez dziesiątki lat raczej tolerancyjny.

Od czasów islamskiej radykalizacji na Bliskim Wschodzie i w Azji południowej, a częściowo i południowo-wschodniej, islam indonezyjski też zaczął się zmieniać. Na terenie kraju zaczęły powstawać tajne komórki przeróżnych organizacji radykalnego islamu, także terrorystycznych. Efektem ich działalności był rozwój islamu fundamentalistycznego i powtarzające się zamachy na centra handlowe, kluby, restauracje, ośrodki wypoczynkowe dla turystów zagranicznych, a także na siły policyjne. Eksperci zajmujący się terroryzmem na Dalekim Wschodzie wskazują również na powiązania radykalnych islamistów z Indonezji z Państwem Islamskim. Fakty te są znakiem zmieniającej się atmosfery społeczno-politycznej w Indonezji. Jak dotąd kraj ten, kierowany przez świeckich polityków, dawał sobie radę z różnymi radykalizmami. Czy jednak w sytuacji zmiany liderów i dążenia ku państwu wyznaniowemu radykalizm islamski nie zacznie dominować? To jest pytanie, na które trudno w tej chwili odpowiedzieć. Gdyby jednak do zmian doszło, oznaczałoby to, że pas islamskiego radykalizmu zaczyna biec od Bliskiego aż po Daleki Wschód.

*/ Ikona wpisu Ecal saputra, Wikimedia Commons.