Zabierając głos w dyskusji o reformie sądownictwa w Polsce, nie czuję się komfortowo, ponieważ od prawie pół roku znajduję się poza krajem i nie jestem pewien panującej w nim atmosfery. Sytuacja taka ma też swoje plusy, bo nie podlegam łatwym naciskom emocjonalnym dyskursu nagłaśnianego i pewnie deformowanego przez media.
Czytając z uwagą wypowiedzi zarówno w „Kulturze Liberalnej”, jak i w innych dostępnych mediach, dostrzegam duże zaangażowanie emocjonalne w szczególności widoczne po stronie reprezentantów środowiska sędziów. Ale o tym może później.
Patrzę z oddalenia i dziwię się, że kilka elementów w ogóle nie występuje w tej debacie.
Odpowiedzialność sędziowska
Pierwsza sprawa to nacisk na efektywność wymiaru sprawiedliwości. Jest ona bardzo ważna, ale ważniejsza jest jakość wymiaru sprawiedliwości.
Nie ma też mowy o odpowiedzialności sędziowskiej (ang. accountability), dużo zaś mówi się o dyscyplinowaniu sędziów. Przedstawiciele sędziów kładą nacisk na problem niezawisłości sędziowskiej, ale pojmowanej instytucjonalnie, a nie jednostkowo, jako niezawisłość indywidualnego sędziego. Jedno niekoniecznie przekłada się na drugie. Jeśli kładzie się nacisk na niezawisłość korporacyjną, trudno się dziwić, że padają oskarżenia o obronę interesów korporacyjnych.
Dziwi mnie też, że mówi się o „państwie prawa”, ale już nie o „demokratycznym państwie prawa”. To prawda, że sądy nie są demokratyczne, ale to nie znaczy, że instytucjonalny system wymiaru sprawiedliwości w państwie demokratycznym nie ma wspierać demokracji.
Moje zdumienie budzi też fakt, że prezes stowarzyszenia sędziów, osoba będąca sędzią NSA, użyła wyrażenia „klienci sądów”, a nie „obywatele”. To nie są nieistotne kwestie retoryczne. Wskazują na specyficzne postrzeganie świata przez reprezentantów środowiska, postrzeganie dalekie do etosu demokratycznego. Dziwi mnie także zapalczywość wypowiedzi rzecznika prasowego KRS-u, Waldemara Żurka, przypisującego władzy wykonawczej i szeroko pojętym politykom złą wolę oraz przypinanie łatek, a nie prowadzenie merytorycznej dyskusji.
Z drugiej strony, władza wykonawcza koncentruje się na podkreślaniu jednostkowych nadużyć władzy sędziowskiej i przedstawia je jako reprezentatywne dla całego środowiska. Stanowi to nie tylko przedwczesne uogólnienie, ale także antagonizuje obywateli przeciwko sądom. Mamy do czynienia raczej z dwoma monologami, które nie diagnozują strukturalnych i instytucjonalnych problemów polskiego wymiaru sprawiedliwości, lecz koncentrują się na przypisywaniu jednej lub drugiej stronie jak najgorszych motywacji do podejmowanych działań. Mój kolega, młody teoretyk prawa Michał Stambulski twierdzi, że mamy tu do czynienia z „podwójnym szantażem”: każda ze stron przyjmuje zasadę: „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam” i wymaga jednocześnie zajęcia zdecydowanego stanowiska. Problem z odnalezieniem się w takiej sytuacji mają osoby, które, jak piszący ten tekst, widzą racje i nadużycia po obydwu stronach i samą plemienną dychotomię my – oni traktują podejrzliwie.
Edukacja sędziów
Tak prof. Ewa Łętowska, jak dr Bartosz Pilitowski słusznie wskazują na konieczność zmiany w edukacji, na brak wiedzy i na konieczność posiadania przez kandydatów na sędziów pewnych cech osobowościowych. Pytanie tylko: jak to zrobić? Sędziowanie to trudna sztuka i właściwie do dzisiaj nie wiemy, na czym polega. Arystoteles pisał o phronesis, czyli mądrości praktycznej. To wiedza o odpowiednich celach i środkach ich realizacji. To pojęcie oznacza również roztropność, zdolność praktycznego poznania lub rozumowania, umiejętność wglądu w naturę rzeczy, rozumienie. Łaciński odpowiednik to prudentia. Przedstawiciele law and literature twierdzą, że można i należy nauczać prawników, w tym w szczególności sędziów, wrażliwości właśnie poprzez literaturę. Nie jestem przekonany, czy można nauczyć wrażliwości poprzez czytanie dzieł literackich. Wydaje mi się, że sprawa cech osobowościowych to nie tylko kwestia aplikacji i selekcji do zawodu. Problem zaczyna się już z selekcją i systemem edukacji prawniczej na uniwersytetach – a ta jest w fatalnym stanie. To na wydziałach prawa studentów uczy się oportunizmu, by nie powiedzieć cwaniactwa, oraz bezmyślnego przyswajania pamięciowej wiedzy o prawie jako tekście. Studenci nie są uczeni pracy grupowej i koncentrują się na planowaniu własnej kariery. To wtedy następuje fala demoralizacji, że przywołam badania dr Elżbiety Łojko nad studentami Wydziału Prawa UW czy te obecnie prowadzone przez Centrum Edukacji Prawniczej i Teorii Społecznej Wydziału Prawa UWr. Jeśli edukacja prawnicza nie kształci i nie wspiera postaw obywatelskich, to jak sędziowie mają funkcjonować w państwie demokratycznym?
Nie jest pocieszeniem, że w każdym kraju postkomunistycznym występują problemy z wymiarem sprawiedliwości, od Słowenii po Estonię. Z socjologicznego punktu widzenia jest to jednak bardzo istotny fenomen wskazujący na pozainstytucjonalne uwarunkowania pracy sędziego. Kulturowo-etosowe longue durée. Badacze wskazują na dziedzictwo komunizmu obecne w świadomości sędziów regionu pomimo upływu 27 lat od zmiany politycznej, a więc socjologicznie zmiany jednego pokolenia.
Istota reformy sądownictwa
Reforma sądownictwa w Polsce jest koniecznością. Celem reformy powinna być taka zmiana systemu wymiaru sprawiedliwości, aby ten służył obywatelowi. Nie korporacji sędziowskiej, nie politykom, ale właśnie obywatelowi.
Świadomość konieczności reformy istnieje do bardzo dawna, przynajmniej od połowy lat 90. ubiegłego wieku. Tak się złożyło, że przez 27 lat żadnemu rządowi nie udało się jej przeprowadzić. Nawet jeśli znalazło się odrobinę woli politycznej, to po jakimś czasie interes korporacyjny i strach przed zmianami zwyciężały. Skala niezadowolenia z funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości jest olbrzymia i koniecznie trzeba coś z tym zrobić. Pytanie, czy proponowane reformy rzeczywiście chwytają byka za rogi i doprowadzą do jakichś zmian.
Nie podobają mi się podważanie autorytetu sądów, lekceważące wypowiedzi polityków, ministrów, ale nie podobają mi się nawet bardziej aroganckie wypowiedzi przedstawicieli sądownictwa. Tak naprawdę retoryka przez nich używana jest lustrzanym odbiciem retoryki używanej przez przedstawicieli drugiej strony.
Istota problemu reformy to kwestia odpowiedzialności sędziów. Przyjmując perspektywę liberalizmu strachu (liberalism of fear) Judith N. Shklar, trzeba dmuchać na zimne. Sędziowie to tylko ludzie, więc musi istnieć instytucjonalny system pociągania ich do odpowiedzialności. Tak się składa, że odpowiedzialność sędziów, jako pojedynczych sędziów, panelu sędziów czy też sądownictwa jako takiego, nieuchronnie wchodzi w konflikt z zasadą niezawisłości sędziowskiej. Znalezienie tu równowagi nie jest sprawa łatwą i nie ma na nią cudownej recepty. Każdy z krajów musi sobie radzić sam, przyjmując rozwiązania adekwatne do uwarunkowań historyczno-społecznych. W szczególności jednak sprawa jest trudna w krajach podlegających transformacji.
Po upadku komunizmu większość państw Europy Środkowej, za wyjątkiem Republiki Czeskiej, przyjęła sugerowany przez Unię Europejską model niezależnych rad sądowniczych sprawujących nadzór nad sędziami. W Czechach zachowano nadzór ministra sprawiedliwości. Model niezależnego ciała sędziowskiego sprawującego nadzór nie jest sam w sobie zły, ale nie znaczy to, że automatycznie prowadzi on do zmiany postawy sędziów, ba, istnieją sytuacje, w których może przeciwdziałać niezależności sędziów indywidualnych. Pomimo zmiany instytucjonalnej nie dokonała się zmiana mentalna w środowisku wymiaru sprawiedliwości. To, z czym mamy teraz do czynienia, to wychylenie się wahadła w przeciwną stronę – nacisk kładziony jest na kontrolę i dyscyplinowanie, co też nie oznacza, że doprowadzi to do transformacji mentalnej środowiska sędziowskiego.
Demokratyzacja sądownictwa
Intuicja podpowiada mi, że tym, co może przyczynić się do zmiany mentalnej sędziów oraz do znalezienia równowagi między odpowiedzialnością a niezawisłością, są zmiany w organizacji struktury sądów oraz związana z nimi dystrybucja władzy. Demokratyzacja sądownictwa powinna się zacząć od demokratyzacji w sądownictwie. Być może należałoby zmienić rozkład władzy w sądownictwie poprzez dowartościowanie symboliczne (głos) i materialne (zarobki) sędziów sądów rejonowych kosztem sądów wyższych instancji. Oczywiście, za tym dowartościowaniem powinno iść także zwiększenie wymagań (etycznych i edukacyjnych). Sądy rejonowe to dla obywatela „sądy pierwszego kontaktu”, które są sądami faktów i prawa. Sądy II instancji oraz sądy najwyższe są sądami prawa i ich sędziowie rekrutowani są głównie z akademii, czyli z wydziałów prawa. Mają więc skłonność do postrzegania świata w kategoriach abstrakcyjnych (takich jak „niezawisłość” itp.). Dlatego do zmian niezbędne są także rzetelne, oparte na empirii badania sądownictwa w Polce. A z tym nie jest tak łatwo. Środowisko sędziowskie jak ognia boi się transparentności. Dotychczas wszelkie tego typu próby spotykały się z niechęcią środowiska, jako ingerowanie właśnie w „niezawisłość”, co pokazuje, że hasło to może służyć jako wytłumaczenie praktycznie dla wszystkiego, co dotyczy sędziów. W interesie sędziów leży zarówno popieranie badań nad środowiskiem sędziowskim, jak i działanie przy otwartej kurtynie.
Zainteresowanym sprawą mechanizmów odpowiedzialności sędziów w Europie Środkowo-Wschodniej polecam dwie monografie: starszą, Danieli Piana z Uniwersytetu w Bolonii, pt. „Judicial Accountability in New Europe: From Rule of Law to Quality of Justice” (Ashgate 2010), i nowszą, Davida Kosarza z Uniwersytetu w Brnie, pt. „Perils of Judicial Self-Governmnet in Transitional Societies” (CUP 2016).
Nie oceniam proponowanych reform całkowicie negatywnie i postrzegam je jako marsz w kierunku poprawienia jakości systemu wymiaru sprawiedliwości. Nie za bardzo zachwycony jestem szczegółami rozwiązań, w szczególności ścieżką kariery sądowej i kryteriami selekcji do zawodu sędziego. Ciekawe, że ten problem zauważają nie przedstawiciele środowiska sędziowskiego czy, szerzej, prawnicy, ale socjologowie. Wskazuje na niego w swoim tekście dr Pilitowski. W mojej ocenie obecny stan społecznego rozczarowania wymiarem sprawiedliwości wymusza konieczność podjęcia szybkich reform. To kwestia wentylu bezpieczeństwa. Reformy muszą być szybkie, ale powinny być też przemyślane. Wydaje mi się, że środowisko sędziowskie stoi przed wyborem: albo będzie sprzeciwiać się reformom, powołując się na ingerencję w „niezawisłość”, albo wyprzedzi działania rządu, proponując własne demokratyczne i proobywatelskie zmiany. Wymagałoby to jednak porzucenia narracji niezależności rozumianej jako izolacja.
*/ Tytuł i śródtytuły od redakcji.
**/ Ikona wpisu: Korytarze Sądu Okręgowego w Warszawie, fot. Adrian Grycuk, Wikimedia Commons.