Od marszów po ulicach miast całego świata minęło już kilka dni. Nie oznacza to oczywiście, że praca aktywistek i feministek zaangażowanych w prawa kobiet już się zakończyła – naturą demonstracji jest bowiem praca u podstaw i współorganizacja. Razem kobiety są silniejsze, a ich głos bardziej donośny. I tak, gdy opada kurz, a media odjeżdżają w poszukiwaniu nowej historii, feministki obserwują i reagują – wspólnie – na kolejne rażące przykłady napaści na prawa kobiet oraz próby „odczłowieczenia” tragedii aborcji. W końcu ta ciężka praca zaowocuje zmianami prawnymi, które obejmą odpowiednią opiekę kobiety w potrzebie, jednocześnie budując fundamenty pod równouprawnienie w miejscach pracy oraz szerzej pojmowanym społeczeństwie.
A teraz wyobraźmy sobie, jak ciężko byłoby każdej z tych kobiet, gdyby w swojej walce przez lata były całkowicie osamotnione…
Właśnie tak było w przypadku pewnej zdeterminowanej Irlandki, Catherine Corless, która na własną rękę – bez wsparcia żadnej instytucji czy uniwersytetu – kilka lat temu rozpoczęła swoje amatorskie badania historyczne nad Domem Opieki nad Samotną Matką i Dzieckiem w Tuam na zachodzie Irlandii. Instytucja ta, prowadzona w latach 1925–1961 przez siostry zakonne Bon Secours, miała wśród miejscowych haniebną opinię. Catherine postanowiła znaleźć dowody na to, w co nie wierzyły kolejne władze państwowe, a o czym od dawna mówili miejscowi – że na terenie dawnego ośrodka znajdują się zwłoki małych „wychowanków”, którym nigdy nie zapewniono odpowiedniego pochówku. Już w latach 70. XX w. bawiące się tam dzieci natrafiły na małe kości w zbiorniku, który wcześniej służył za szambo. Sprawę szybko zbagatelizowano, twierdząc, że są to szczątki ofiar wielkiego głodu jeszcze z lat 40. XIX w.
Catherine nie dała wiary tym tłumaczeniom. Sama wychowana w okolicy twierdzi, że to właśnie pamięć o dorastających tam dzieciach oraz mroczne historie krążące wśród miejscowych, dotyczące sposobu traktowania samotnych kobiet przez siostry zakonne, sprawiły, że wykorzystała każdą wolną chwilę oraz własne środki na dotarcie do prawdy. Teraz, gdy po ponad dwóch latach śledztwa na zlecenie nieistniejącej już koalicji Fine Gael i Partii Pracy przerażające fakty wyszły na światło dzienne, Catherine stała się kolejną ikoną procesu mierzenia się Irlandczyków z mroczną historią tego do niedawna jeszcze ultrakatolickiego kraju.
Społeczeństwo, słynące w tej chwili ze swojej otwartości wobec mniejszości seksualnych czy religijnych, nadal z niedowierzaniem przeciera oczy, słysząc od świadków i potomków przebywających tam kobiet, jak przez 36 lat istnienia domu opieki w Tuam psychicznie i fizycznie znęcano się nad samotnymi matkami oraz ich dziećmi. W swoim popularnym talk show uwielbiany przez Irlandczyków Ryan Tubridy zapytał Catherine niedawno: „Co jest nie tak z tym krajem? […] że wciąż nie potrafimy nauczyć się traktować kobiet, a w szczególności dzieci, z należytym szacunkiem? Co robimy źle?”. Odpowiedź Catherine była krótka, ale znacząca: „Wszystkie fakty mamy już teraz przed sobą […] Czy nie nastał właśnie czas, żeby państwo zrobiło to, co każdy powinien zrobić – znaleźć w sobie współczucie i zrozumienie dla rzeczy, które dzieją się w życiu innych i po prostu słuchać tego, co ludzie mają do powiedzenia?”.
Były to prorocze słowa, zważywszy na to, że za kilka dni tysiące kobiet w Dublinie oraz innych miastach kraju miały wyjść na ulice w proteście przeciwko drakońskiemu prawu antyaborcyjnemu. Prawu narzuconemu de facto pod naciskiem tych samych konserwatywnych instytucji religijnych, które nie znalazły w sobie nawet krzty współczucia i zrozumienia nie tylko dla kobiet, ale również dla samych dzieci, których szczątki siostry zakonne przez lata i bez należytego pochówku wrzucały do szamba.
Skandal związany z masowym grobem dzieci w Tuam może stać się przysłowiowym gwoździem do trumny irlandzkiego Kościoła. | Katarzyna Czernik
Odkryty w zbiorniku septycznym w Tuam masowy grób niemowląt i małych dzieci – potwierdzonych już teraz 796 aktami zgonu – na długo pozostanie symbolem tego, co najbardziej mroczne i przerażające w religijnym zaślepieniu. Wielu świadków tamtych wydarzeń, jak i późniejszych potomków kobiet, które w pewnym momencie swojego życia zostały wysłane wbrew swojej woli do domu opieki w Tuam, opowiada o dramacie tego miejsca.
Matki, często na łożu śmierci, opowiadały, że jako młode dziewczyny trafiały tam z nakazu miejscowego księdza, według którego ich pozamałżeńska ciąża była skazą dla całej społeczności. Młode kobiety rodziły w ośrodku, po czym jeszcze przez rok ciężko tam pracowały, żeby „spłacić” dług za opiekę. Dostęp do swoich dzieci miały tylko w trakcie karmienia, niektóre opowiadały o tym, że noworodki celowo podsyłano kobietom rotacyjnie, co potwierdza informacje o psychicznym znęcaniu się. Wreszcie, po roku pobytu, bardzo często wbrew ich woli, matki oddzielano od dzieci – „upadłe kobiety” (jak o nich wówczas mówiono) musiały opuścić ośrodek, podczas gdy dzieci zatrzymywano. Te, które przeżyły, były wychowywane przez siostry, a potem oddawane do adopcji „odpowiednim” rodzinom.
Dzieci, których zwłoki odkryto w szambie, w większości przypadków nie dożyły trzeciego roku życia. Za główne przyczyny śmierci podawano „wycieńczenie” i „problemy z oddychaniem”. Już teraz wiadomo, że większość z nich zmarła z powodu niedożywienia i chorób zakaźnych, co rzuca światło na sposób, w jaki je traktowano, oraz warunki, w jakich je przetrzymywano. Siostry zakonne z domu opieki w Tuam – te, które jeszcze żyją – najpierw wszystkiego się wyparły, a teraz milczą, chowając się za plecami specjalistów od komunikacji i PR-u. Do tej pory nikt nie przeprosił, co pokazuje nie tylko zacietrzewienie, lecz także charakterystyczny dla wielu instytucji religijnych brak ludzkiego odruchu skruchy. Hasło o uderzeniu się we własną pierś nie cieszy się wśród duchownych i zakonnic zbytnią popularnością.
Wielu irlandzkich komentatorów twierdzi, że grób w Tuam to dopiero początek, wierzchołek góry lodowej. Domów opieki dla matek i dzieci, prowadzonych na zlecenie miejscowych parafii przez siostry zakonne, było w kraju wiele. Sama Catherine podkreśla, że odkryć podobnych do jej własnego będzie więcej. Ton debaty oraz zainteresowanie społeczeństwa pokazuje, że Irlandczycy raz na zawsze chcą zmierzyć się z mroczną historią, której głównym podmiotem jest Kościół katolicki. Pierwsza fala powszechnego odwrotu od tej instytucji nastąpiła w latach 90. XX w., gdy na światło dzienne wyszły zatrważające doniesienia o powszechności praktyk molestowania seksualnego tysięcy dzieci przez hierarchów kościelnych. Irlandia wyszła z tego kryzysu bardziej świecka, a kościoły, zwłaszcza te w większych ośrodkach, opustoszały. Dziś na msze w stołecznych kościołach w przeważającej mierze uczęszczają imigranci z Europy Wschodniej, w tym Polacy.
Skandal związany z masowym grobem dzieci w Tuam może stać się przysłowiowym – i ostatecznym – gwoździem do trumny irlandzkiego Kościoła. Wielu zresztą na to właśnie liczy. Wizerunek kościoła w tym kraju od lat pozostaje fatalny. Jednocześnie widmo konserwatywnych przyzwyczajeń, jeszcze z czasów, gdy o wszystkim decydował miejscowy ksiądz, nadal jest wyczuwalne, zwłaszcza na wsi. Księża, choć oficjalnie ograniczeni do murów świątyń, nadal wpływają na umysły wielu wiernych, również tych, którzy na życie zarabiają polityką i tym samym decydują o życiu innych. Pozostaje mieć nadzieję, że również oni po skandalu z Tuam przeżyją rozczarowanie, a swoje oddanie sprawie Kościoła zamienią na służbę obywatelom i świeckiemu państwu. Są to winni wszystkim tym kobietom, które Kościół skrzywdził, torturował, wykorzystał niczym niewolnice, a następnie odebrał im to, co dla nich najważniejsze, ich własne dzieci – i to tylko po to, by je następnie porzucić. Niektóre w szambie, jak na kilkunastomiesięcznych grzeszników przystało.
Inne kraje też powinny wyciągnąć z Tuam lekcję i naświetlać hipokryzję instytucji, która w imię ideologii walczy o egzystencjalne prawo zygoty, jednocześnie gardząc dziećmi już narodzonymi, tymi w potrzebie oraz ich matkami. Wniosek jest bowiem prosty – Kościół katolicki nie ma żadnych podstaw moralnych do pouczania kobiet w sprawie ich własnych ciał – zarówno przed, w trakcie, jak i po urodzeniu dziecka. Dopóki nie przeprosi za każde wykorzystane seksualnie dziecko, za każdą śmierć wychowanka w domu opieki i za każde zwłoki wrzucone bez szacunku do szamba. Te przypadki póki co odkryto jedynie w Irlandii, ponieważ tam prawda okazała się kluczowa dla definicji tego, czym ma być współczesne społeczeństwo irlandzkie. Gdy w Polsce pojawi się podobna potrzeba, być może sami przerazimy się tym, co możemy odkryć.
* Ikona wpisu: Katedra Dromore, Irlandia, aut. Albert Bridge, CC BY-SA 2.0.