Pisanie cyklu książek to bardzo ryzykowne zajęcie. Wielu twórców przekonało się, że utrzymanie zainteresowania czytelnika przy równoczesnym unikaniu dłużyzn i powtarzalności schematu fabularnego wymaga niebagatelnych umiejętności. Z dużą satysfakcją przekonałem się, że Marcin Szczygielski umiejętności te posiada.
„Klątwa dziewiątych urodzin” to już trzecie spotkanie z Mają i jej magiczną rodziną. Tym razem ciabcia i Monterowa przyjeżdżają do Warszawy, aby poinformować dziewczynkę o przekleństwie rzuconym na rodzinę przez ich zaginioną siostrę, Ninę. Każda żeńska przedstawicielka rodu ma szansę odnaleźć zaginioną, ale jedynie do dnia swoich dziewiątych urodzin, potem bowiem traci swoje magiczne zdolności. Maja ma niespełna tydzień, aby dokonać tego, co nie udało się całym pokoleniom jej poprzedniczek.
Jak w poprzednich tomach, miasto sparaliżowane jest przez nadzwyczajne przypadki meteorologiczne (tym razem są to szalejące wichury), dzięki czemu otoczenie (np. rodzice i szkoła) nie przeszkadza zdeterminowanej bohaterce. Maja może wędrować po mieście (wiatrem zajmie się Monterowa), poszukując cegły, na której Nina umieściła wskazówki mające pomóc w rozwiązaniu zagadki jej zniknięcia.
Snuta przez Szczygielskiego opowieść rozwija się dynamicznie i nie zwalnia aż po finał – znalezienie konkretnej cegły w wielkim mieście zdaje się zadaniem niemożliwym, a jednak śledztwo posuwa się sprawnie. Cudowna jest także galeria „świadków”, czyli postaci, od których zdobyć należy przydatne informacje – są nimi bowiem bohaterowie warszawskich legend, choć autor, z właściwym sobie humorem, przedstawił ich nieco odmiennie od powszechnych wyobrażeń. Złoty kaczor jest wściekły, że opowieść o nim roi się od nieścisłości i przekłamań, syrena Katarzyna, gromadząca śmieci i podkradająca słoiki z domowymi przetworami, boryka się z nadwagą i złamanym sercem, a Wars i Sawa prowadzą świetnie prosperujący dom handlowy (!).
Wisienką na torcie składającym się z barwnych postaci jest oczywiście wiewiórka Foksi, która – jako pasażerka na gapę – przyjechała z ciabcią. Ogromne ego gryzonia stanowi niewyczerpane źródło zabawnych scen i żartów.
Nie sposób także pominąć fantastycznych ilustracji Magdy Wosik odpowiedzialnej za szatę graficzną serii. Żartobliwe rysunki świetnie dopełniają opowieść, pozostawiając jednocześnie dużo miejsca dla wyobraźni czytelnika.
Poprzedni tom przygód Mai [1] skojarzył mi się z Narnią Lewisa; „Klątwa…” nasuwa mi na myśl raczej „Nigdziebądź” Gaimana i „Tajemną historię Moskwy” Sedii, bowiem tu magiczne istoty nie zamieszkują odizolowanej krainy, lecz bezpośrednio sąsiadują z ludźmi, korzystając z dobrodziejstw (lub odpadów – jak syrena) świata realnego i wpływając także na jego losy. Pilnie dbają o swoją prywatność, ale wciąż uczestniczą w wydarzeniach rzeczywistych, dostosowując się do nowych okoliczności.
Taka kreacja to nie tylko świetna okazja do zachęcania dzieci, by zapoznały się z lokalnymi legendami i poznawały moc wyobraźni. To także doskonały sposób na podtrzymywanie tradycji i utrwalanie wiedzy o naszych korzeniach.
Mity i baśnie z poszczególnych części świata stają się kanwą dla powieści, komiksów i filmów – w formie wiernej pierwowzorom lub ciekawie przetworzonej. Cieszy mnie, że polscy twórcy coraz częściej sięgają do naszych legend, by pokazać, że kryje się w nich ogromne bogactwo. Tą drogą szli: Janusz Christa we wznowionej niedawno serii „Kajko i Kokosz”, Andrzej Sapkowski w cyklu o Geralcie, a ostatnio – wspierany przez Allegro i Platige Image – Tomek Bagiński w niezwykłej serii „Legendy polskie”.
Marcin Szczygielski dołączył do tego grona z polotem i właściwym sobie poczuciem humoru. Stworzył książkę atrakcyjną dla dzieci („Jest super, tato!” – powiedziała z zachwytem moja Córa) i dla dorosłych (syrena Katarzyna i wodnik zupełnie mnie oczarowali). Nie dziwi zatem tytuł Książki Roku 2016 przyznany „Klątwie…” w prestiżowym konkursie Polskiej Sekcji IBBY. Żywy język, wiarygodne postacie (sic!) i ciekawa fabuła w połączeniu z inteligentną zabawą dobrze nam znanymi, choć nieco może zakurzonymi motywami, to bardzo smakowita mieszanka.
I – najwyraźniej – magiczny eliksir pozwalający uniknąć „klątwy sequela”. Czekamy więc na kolejne książki w serii. Czwarta z nich, zatytułowana „Bez piątej klepki”, planowana jest na początek 2018 r..
Przypisy:
[1] „Tuczarnia motyli” – recenzję można przeczytać w archiwalnym numerze KL.
Książka:
Marcin Szczygielski, „Klątwa dziewiątych urodzin”, il. Magda Wosik, Wydawnictwo Bajka, Warszawa 2016.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.