Zainteresowanie życiem prywatnym Emmanuela Macrona niezmiennie utrzymuje się na wysokim poziomie. O związku świeżo zaprzysiężonego prezydenta Francji z Brigitte Trogneux – jego byłą nauczycielką ze szkoły średniej – rozpisują się media na całym świecie, oczywiście głównie z powodu dużej różnicy wieku między małżonkami. Oraz tego, że… starsza jest kobieta! Paradoksalnie temat ten największe oburzenie wywołał jednak nie we Francji, lecz poza jej granicami, w tym w Polsce.
Historia miłości państwa Macronów jest nieprzeciętna i zwyczajnie budzi ciekawość. Nie dziwi więc liczba artykułów opowiadających o zalotach 17-letniego ucznia jezuickiego liceum do o wiele starszej nauczycielki francuskiego z mężem i trójką dzieci, którą młodzian zapewnia, że kiedyś zostanie ona jego żoną. Tyle że niektórzy, zamiast wątku szekspirowskiego, dostrzegają w tej historii wątek edypowy, złośliwie komentując, że zamiast Pierwszej Damy, Francja zyskała Pierwszą Mamę, a może nawet Pierwszą Babcię.
Nie sposób przypisać drwin z żony Macrona wyłącznie polskim „pięknym prawicowym umysłom”, jak twierdzą ironicznie niektórzy publicyści. Wiek Brigitte Macron daje asumpt do seksistowskich żarcików nie tylko twitterowej prawicy. Także w mediach błędnie nazywanych „liberalnymi” natkniemy się na wdzięczne tytuły, jak choćby ten z portalu NaTemat: „Gdzie indziej dostałaby wyrok, we Francji zostanie pierwszą damą”. W samej Francji ta historia nie budzi aż takich kontrowersji. Osoby publiczne od lat fundują Francji obyczajowe skandale i skandaliki. François Mitterrand przez lata ukrywał swoje podwójne życie, a François Hollande potajemnie dojeżdżał do kochanki na skuterze. We francuskim społeczeństwie, dalekim od obyczajowego purytanizmu, związek dojrzałej kobiety z młodszym mężczyzną nie jest niczym szokującym.
Drwiny i przytyki in personam były, są i będą zaś nierozłącznym elementem życia politycznego jako takiego, szczególnie tak brutalnego jak we Francji. Dlatego też, mimo zerwania Francji z obyczajowym rygoryzmem, podszyte age’yzmem złośliwości odnośnie małżeństwa Macronów napotkamy także w mediach francuskich. Przykładem choćby słynny tygodnik „Charlie Hebdo”, który na okładce zamieścił prześmiewczy rysunek ciężarnej Brigitte z podpisem „(Macron) dokona cudów!”.
Co w tym wszystkim jest zatem charakterystyczne dla tzw. polskiej prawicy? A to, że 64-letnia żona prezydenta Francji stała się dla niej symbolem deprawacji, zgnilizny Zachodu i przewrócenia do góry nogami „normalnych” moralnych wartości. Najwyraźniej wielu odbiorcom prawicowych mediów nie mieści się w głowie, że związek mężczyzny z kobietą może być zbudowany na fundamencie wykraczającym poza seksualność. Nie mieści się też – co gorsza – że dojrzała kobieta może nadal cieszyć się swoją seksualnością. Brigitte Macron jest symbolem zejścia z jedynej, rzekomo poprawnej, drogi losu, na której kobieta po czterdziestce traci już wszelkie atuty i żyje jedynie nadzieją, że wiecznie atrakcyjny mąż (bo przecież mężczyźni jak wino…) nie zostawi jej dla młodszej.
Nazywając ją „Pierwszą Babcią Kalifatu Francuskiego”, mówią: „Patrzcie, tak chcieliście Unii Europejskiej? Tak chcieliście przyjmować imigrantów? No to macie, Pierwszą Babcię Francji. Tak kończy się lewactwo, polityczna poprawność i brak kręgosłupa moralnego”. W tej retoryce na wygranej pozycji zdecydowanie plasuje się Melania Trump: atrakcyjna eksmodelka, związana z – uwaga! – o 24 lata starszym Donaldem Trumpem.
Co więcej, uderzający brak społecznego przyzwolenia moralnego na związek starszej kobiety z młodszym mężczyzną nie wywodzi się w tym przypadku z faktu, że znajomość Macrona i Trogneux rozpoczęła się, gdy ten był nastolatkiem (co jakkolwiek nie przeszkadza w oskarżaniu Pierwszej Damy o pedofilię). Wywodzi się on z seksistowskiego, głęboko dyskryminującego poglądu, zgodnie z którym dojrzała kobieta nie ma młodszemu mężczyźnie nic do zaoferowania. Już dawno minęła jej data ważności, a o seksie może najwyżej poczytać w „Pięćdziesięciu twarzach Greya” lub lokalnej bulwarówce.
Jakie emocje budzi natomiast Pierwsza Dama w społeczeństwie francuskim? Coraz częściej dają się słyszeć głosy chwalące Brigitte za jej styl, klasę i pewność siebie. Sam Emmanuel Macron mówi: „Gdybym to ja był starszy o 20 lat od mojej żony, nikt nie kwestionowałby naszego związku”. Dojrzała partnerka – wbrew wizjom rychłego upadku zachodniego systemu wartości, mającego pogrążyć Europę – może okazać się dużą siłą nowego prezydenta, nie tylko udzielając mu swojego wsparcia, lecz także sukcesywnie zaskarbiając mu serca wyborców.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: XtoF [CC BY-SA 4.0]; Źródło: Wikimedia Commons