Tegodla, zeugma, kieżyć, aciumpa… Kto zna te słowa? Czy tak się w ogóle mówi po polsku? Na pewno by można – wystarczy spojrzeć, aby ocenić, że są to wyrazy gotowe do użycia. Zresztą, trzy z nich istniały lub istnieją naprawdę. Każdy może je wskrzesić, jeśli odszuka ich znaczenie.
Co zrobić jednak z aciumpą? Co oznacza ten dziwnie brzmiący wyraz? „Aciumpa” to słowo stworzone przez Catarinę Sobral specjalnie – jak można sądzić – na potrzeby opowieści o badaczu, który odkrywa je przypadkiem w starym, rozsypującym się słowniku. Nie dowiaduje się jednak z niego, co „aciumpa” znaczy ani nawet jaką jest częścią mowy. Czytelnik staje się więc świadkiem śledztwa, które ma ujawnić ukryte znaczenie wyrazu i jego kategorię gramatyczną. Różni bohaterowie mają różne przeczucia: 137-letnia pani Zulmira pamięta, że się „aciumpowało”, badacz uważa, że „aciumpa” to wieloznaczny rzeczownik, od którego można tworzyć przymiotniki („aciumpowy”, „aciumpastyczny”, „aciumpne”), premier używa go jako przysłówka… Robi się zamieszanie i w pewnym momencie każdy mówi „aciumpa”, kiedy tylko ma na to ochotę. Długo tak jednak być nie może. Zagadka musi zostać rozwiązana.
Zanim to się stanie, mamy okazję zachwycić się znakomitymi ilustracjami autorki (laureatki prestiżowych nagród dla ilustratorów), schylić czoła przed umiejętnościami translatorskimi Tomasza Pindla i przyjrzeć się dokładniej językowi, którym sami się posługujemy. Po czym poznać, że dany wyraz jest rzeczownikiem albo przymiotnikiem? Czy przynależność do określonej kategorii gramatycznej jest całkowicie dowolna, czy może istnieją jakieś jej wyznaczniki? Skąd wiemy, jakie części mowy występują w takim fragmencie wiersza:
Brzdęśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży;
Zmimszałe ćwiły borogowie
I rcie grdypały z mrzerzy?
(Fragment wiersza Lewisa Carolla „Dziaberliada”
w przekładzie Stanisława Barańczaka)
Na co dzień się nad tym nie zastanawiamy – używamy słów automatycznie i dość rzadko się nimi bawimy, na przykład tworząc neologizmy. A rozważanie takich zagadnień może być świetną zabawą! Zwłaszcza dla dziecka, które dopiero uczy się swojego języka i którego wyobraźnię pobudza już egzotycznie brzmiący „zaimek”. A co dopiero „spójnik” czy „liczebnik”!
Powstaje pytanie: co zrobić, jeśli dziecko jeszcze tych słów nie zna? Jak przeczytać z nim „Aciumpę” w taki sposób, żeby mogło czerpać z lektury przyjemność? Cóż, jeśli się dobrze namyślimy, nawet na podstawie samej budowy wyrazów oznaczających części mowy możemy objaśnić maluchowi podstawy gramatyki. Na przykład w „liczebniku” wyraźny jest rdzeń pochodzący od liczenia, „zaimek” brzmi jak to, co ma być zamiast imienia, „rzeczownik” oznacza – jak łatwo zgadnąć – przede wszystkim rzeczy, a „czasownik” związany jest z tym, co trwa w czasie. Na początek tyle informacji powinno wystarczyć. Dla utrwalenia można poćwiczyć klasyfikowanie części mowy na fragmentach „Aciumpy”. Zwłaszcza że na jednej stronie tekstu jest wystarczająco mało, by początkujący uczeń nie zdążył się zmęczyć. Jeśli jednak jakimś cudem zdąży, to będzie mógł zawiesić oko na barwnych ilustracjach.
Koniec końców walor edukacyjny książki Sobral okazuje się więc niemal równie ważny, co jej opracowanie graficzne. To głównie dzięki niemu koło „Aciumpy” nie można przejść obojętnie. Właśnie te dwa elementy w połączeniu z ciepłym humorem pomogły też autorce połączyć przyjemne z pożytecznym – zabawę z nauką. One sprawiły, że „Aciumpę” można z pełnym przekonaniem nazwać zarówno pierwszorzędnym wstępem do nauki o języku, jak i lekką lekturą na dobranoc.
Książka:
Cristina Sobral, „Aciumpa”, przeł. Tomasz Pindel, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2017.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.