Jakub Bodziony: Czy zaproponowana przez prezydenta poprawka do nowej ustawy dotyczącej Krajowej Rady Sądownictwa może faktycznie ocalić niezależność tej instytucji, czy też szerzej – całego sądownictwa w Polsce?
Ryszard Piotrowski: Prezydent zapowiedział, że nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym, jeżeli nie zostaną wprowadzone proponowane przez niego zmiany do ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Stawianie takich warunków nie mieści się w granicach konstytucyjnych uprawnień prezydenta. Może on jedynie wyjść z inicjatywą ustawodawczą. Ale to nie oznacza, że może oznajmić, iż nie podpisze ustawy, dopóki Sejm nie uchwali innej ustawy. Tego rodzaju postawienie sprawy jest niezgodne z Konstytucją.
Co więcej, prezydent proponuje, żeby Sejm wybierał członków KRS spośród sędziów większością 3/5 głosów w obecności połowy ustawowej liczby posłów. To także jest niezgodne z Konstytucją. Sędziowie mają być wybierani przez sędziów, a nie przez polityków. Prezydent powołuje się w swoim uzasadnieniu projektu na pogląd Trybunału Konstytucyjnego sformułowany 20 czerwca br. Ale to jest tylko pogląd, a nie powszechnie obowiązujące prawo. Powszechnie obowiązujące są tylko sentencje orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego.
Czyli prezydent powołuje się na pogląd Trybunału Konstytucyjnego, a nie na wyrok?
Wyrok składa się z sentencji i uzasadnienia. Sentencja jest powszechnie obowiązująca. Uzasadnienie jest powszechnie obowiązujące tylko wtedy, kiedy jest nierozerwalnie związane z sentencją. Moim zdaniem nie mamy z tym do czynienia w tej sytuacji. Zaakceptowanie przez prezydenta takiego poglądu prawnego prowadzi wprost do naruszenia Konstytucji. W tym uzasadnieniu Trybunał mówi, że sędziów mogą wspólnie wybierać Sejm i sędziowie. Moim zdaniem istnieją ku temu poważne przeszkody.
Jakie?
Skutkiem takiego rozwiązania będzie to, że sędziowie stracą swoją przewagę w zgłaszaniu kandydatur na sędziów u prezydenta. Aby ograniczyć przewagę sędziów partia rządząca chce doprowadzić do tego, żeby sędziowie byli wybierani przez Sejm. Wtedy wybór będzie zależał od kryteriów politycznych.
Konstytucja nie pozwala, żeby sędziów wybierali politycy. Sędziowie powinni być wybierani wyłącznie przez sędziów. | Ryszard Piotrowski
Ale proponowana przez prezydenta procedura wyboru przez Sejm przy większości 3/5 głosów ma na celu właśnie odpolitycznienie tej procedury. Przy takiej większości żadna opcja polityczna nie będzie mogła wybrać sędziów samodzielnie.
Odpolitycznienia nie byłoby, nawet gdyby sejm wybierał sędziów jednomyślnie. Nie ma odpolitycznienia, póki sędziów będą wybierali posłowie. Konstytucja nie pozwala, żeby sędziów wybierali politycy. Sędziowie powinni być wybierani wyłącznie przez sędziów.
W takim razie zmiany proponowane przez prezydenta nie zmierzają do poprawienia projektu poselskiego, lecz do wzmocnienia ośrodka prezydenckiego po reformie sądownictwa?
Wzmocnienie mogłoby polegać na tym, że prezydent będzie bronił Konstytucji. Wtedy jego rządy zostałyby wzmocnione. Natomiast rozwiązanie, które polega na tym, że w istocie prezydent ma dopomóc w likwidacji Sądu Najwyższego, w żaden sposób nie wzmacnia jego urzędu.
Warto wspomnieć chociażby o prezydenckich propozycjach związanych z ustawą o Sądzie Najwyższym. Rzecznik prezydenta powiedział, że nastąpi zmiana w przepisie dotyczącym przejścia przez pierwszego prezesa Sądu Najwyższego w stan spoczynku. Osobę pełniącą obowiązki pierwszego prezesa SN wskaże prezydent, a nie, jak zapisano w poselskim projekcie ustawy, minister sprawiedliwości. To nie rozwiązuje problemu. Niezgodne z Konstytucją jest wygaszenie kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego zwykłą ustawą. Prezydent będzie w tym przypadku akceptował niezgodne z Konstytucją rozwiązanie polegające na bezprawnym zakończeniu kadencji pierwszego prezesa Sądu Najwyższego.
Ponadto, zamiast ministra sprawiedliwości, regulamin Sądu Najwyższego ma nadawać prezydent. To też jest niezgodne z Konstytucją, dlatego że sądy są władzą niezależną, odrębną od innych władz. Regulamin Sądu Najwyższego powinien być, tak jak dotychczas, uchwalany przez Sąd Najwyższy.
Przekazywania tej kompetencji władzy wykonawczej nie da się pogodzić z Konstytucją. Dlaczego prezydent ma wiedzieć lepiej od Sądu Najwyższego, jak Sąd Najwyższy ma urzędować? Bez względu na to, czy będzie to minister sprawiedliwości, czy prezydent, to zawsze pozostanie organ władzy wykonawczej. A władza wykonawcza nie powinna decydować, jak urzędują sądy, bo to sądy powinny same o sobie decydować.
Jak po tych zmianach według pana będzie wyglądała w Polsce praktyka konstytucyjna?
To się okaże. Nie da się jednak ukryć, że te zmiany nie są bezcelowe. Celem deklarowanym przez ustawodawcę jest usprawnienie sądownictwa.
To usprawnienie ma nastąpić na skutek podporządkowania Sądu Najwyższego i sądownictwa ministrowi sprawiedliwości. Ja tego poglądu nie podzielam. Jest on całkowicie irracjonalny.
Autor ilustracji wykorzystanej jako ikona wpisu: Piotr Kieżun.