Badania przeprowadzone w 2015 r. przez Towarzystwo Edukacji Antydyskryminacyjnej wskazują, że 12 proc. młodzieży w wieku szkolnym miewa myśli samobójcze. W stosunku do tej ogólnej liczby, aż 63 proc. młodzieży homo- lub biseksualnej zastanawia się nad popełnieniem samobójstwa. Już te dwie liczby obrazują przerażającą skalę tego zjawiska. Jak jednak powszechnie wiadomo, znacznie bardziej przejmujące niż statystyki, są konkretne przypadki tragedii osób, które stały się ofiarami homofobii. Bo to nie dyskryminacja, przemoc w szkole czy prześladowania stały się przyczyną samobójstwa 14-letniego Dominika, czy jego rówieśnika – Kacpra. Przyczyną ich śmierci była homofobia, czyli zjawisko, które zawiera w sobie wszystkie wymienione wyżej hasła.

„Zakaz pedałowania”

Dwa lata temu w mediach nagłośniona została samobójcza śmierć Dominika z Bieżunia, który był ofiarą przemocy werbalnej, psychicznej i fizycznej. W liście pożegnalnym do matki napisał, że „czuł się jak zero”, ponieważ przez kolegów przezywany był „pedziem”, „pedałem” i „ciotą”. Był szykanowany ze względu na ubiór czy fryzurę, które nie pasowały do wyobrażenia gimnazjalistów na temat „prawdziwej męskości”.

Z powodu szykan dotyczących orientacji seksualnej, 7 września samobójstwo popełnił 14-letni Kacper z Gorczyna w woj. łódzkim, który także musiał znosić homofobiczne obelgi i komentarze, a nawet groźby pobicia. Mowa nienawiści, z którą musiał zmierzyć się nastolatek, zmusiła go do zmiany gimnazjum. W nowej placówce problemy nie zniknęły i zaledwie trzeciego dnia szkoły Kacper odebrał sobie życie. Przyczyną szykan ponownie były zadbana fryzura i zbyt obcisłe spodnie-rurki. Czy chłopiec faktycznie był, czy nie był gejem, miało drugorzędne znaczenie. Ważne było przekonanie rówieśników.

Aby zapobiec powszechnie występującym aktom homofobicznej przemocy w szkole, należy szukać przyczyn i rozwiązań tego problemu także w sferze instytucjonalnej. | Natalia Woszczyk

Odpowiedzialnością za tak tragiczny przebieg wydarzeń można obarczyć rodziców ofiary, którzy nie zareagowali na zgłaszany problem, nauczycieli, którzy w porę skutecznie nie zainterweniowali, kolegów z klasy, którzy biernie przyglądali się szykanom, oraz rodziców nieletnich oprawców, którzy nie zauważyli, co robią w szkole ich dzieci. I bez wątpienia każda z tych osób winę ponosi. Aby jednak zapobiec powszechnie występującym aktom homofobicznej przemocy w szkole, należy szukać przyczyn i rozwiązań tego problemu także w sferze instytucjonalnej.

Heteronormatywność vs. „tęczowa zaraza”

Tymczasem, pomimo świadomości występowania zjawiska, Ministerstwo Edukacji Narodowej od lat nie podało systemowej odpowiedzi na problem homofobii wśród uczniów. W wielu przypadkach można powiedzieć, że MEN wręcz sprzyjało homofobicznym postawom. Wystarczy wspomnieć wypowiedzi byłego ministra edukacji Romana Giertycha, który stwierdził, że jego zdaniem rodzice nie chcieliby, aby „na lekcjach biologii uczono ich dzieci, że z pary dwóch samców mogą rodzić się dwa zwierzątka – bo to nieprawda”. Rozwiązaniu problemu homofobii w polskich szkołach z pewnością nie sprzyja też powszechnie występująca w podręcznikach i pomocach naukowych narracja o charakterze wyłącznie heteronormatywnym. W szablonach lekcji wychowania do życia w rodzinie próżno szukać treści równościowych i obrazów niestereotypowych ról społeczno-płciowych. Dodatkowo zajęcia te często prowadzone są przez katechetów lub katechetki, co jeszcze bardziej komplikuje przekaz, gdyż grozi mieszaniem wiedzy naukowej z wykładnią Kościoła katolickiego.

Pomimo świadomości występowania zjawiska, Ministerstwo Edukacji Narodowej od lat nie podało systemowej odpowiedzi na problem homofobii wśród uczniów. Można powiedzieć, że w wielu wypadkach MEN wręcz sprzyjało homofobicznym postawom. | Natalia Woszczyk

Ponadto, reforma minister Zalewskiej wyrzuca z programu nauczania edukację antydyskryminacyjną, co jeszcze bardziej usuwa w cień i tak już omijaną szerokim łukiem w polskiej szkole tematykę LGBT. Szkoła w nowej formie ma służyć przede wszystkim „kształtowaniu postaw patriotycznych” oraz „poczucia tożsamości narodowej”. Brak edukacji seksualnej skutkuje natomiast tym, że młodzież za jedyną akceptowalną orientację seksualną uznaje heteroseksualizm, a homoseksualizm jawi się w najlepszym razie jako dziwactwo, a w najgorszym – jako choroba. W tej sytuacji odmienny punkt widzenia mogą przyjąć wyłącznie nastolatkowie, którzy wartości takie jak tolerancja dla odmienności wyniosą z rodzinnego domu.

Działaniom na rzecz tolerancji nie sprzyja także powszechnie akceptowany język debaty publicznej, w którym posłanka PiS-u Krystyna Pawłowicz stwierdza, że homoseksualni nastolatkowie nie istnieją, a europoseł Janusz Korwin-Mikke porównuje związki homoseksualne do związków ze zwierzętami. Nieobjęcie patronatem Parady Równości przez Hannę Gronkiewicz-Waltz także ma duże znaczenie, ponieważ spycha temat LGBT na margines spraw społecznych. Podobnie jak ignorowanie – solidarnie przez właściwie wszystkie główne partie polityczne – problemu legalizacji związków partnerskich, szczególnie związków homoseksualnych.

Najbardziej oburzający jest jednak fakt, że minister Zalewska do tej pory nie skomentowała sprawy samobójczej śmierci 14-letniego Kacpra. Bierność i obojętność MEN jest równoznaczna z przyzwoleniem na takie akty przemocy, podobnie jak było nim milczenie innych ministrów po atakach na obcokrajowców lub osoby o innym kolorze skóry. To kolejny skandaliczny sygnał dający przyzwolenie na takie zachowania. Możemy chodzić na Parady Równości, ale najskuteczniejszym – choć mało widowiskowym – sposobem zapobiegania homofobii jest nauka tolerancji poprzez wprowadzenie gruntownych zmian w systemie edukacji, a przede wszystkim wprowadzenie rzetelnego programu edukacji antydyskryminacyjnej. Programu, który pokaże, że ludzie odmienni nie muszą być traktowani jako Obcy, a sama inność przestanie być traktowana jako zagrożenie, które należy zniszczyć.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Lukas Plewnia [CC BY-SA 2.0]; Źródło: Wikimedia Commons.