Wszyscy wielbiciele polskiej literatury doskonale znają niepodrabialną dykcję Leśmianowskiej poezji. Trudno zresztą nie zapamiętać jej charakterystycznej frazy i słownictwa – wszystkich tych Dusiołków, Srebroniów, Znikomków, które mierzą się z zanieistnieniem i gubią w bezpolu lub bezlesiu. Dzięki nim intuicyjnie wiemy, jak „mówić Leśmianem”. A jak mówiłby Leśmian, gdyby zdarzyło mu się tworzyć dzisiaj?
To pytanie tylko pozornie jest gdybaniem. W istocie poeta sam dał nam okazję ku temu, by je zadać. Na początku XX w. napisał bowiem kilkanaście wierszy po rosyjsku. Za każdym razem, gdy chcemy, aby zabrzmiały w polszczyźnie, musimy więc powtórzyć akt twórczy Leśmiana – musimy je przetłumaczyć. Ostatnią taką próbą jest kompletny zbiór Leśmianowskiej rosyjskojęzycznej poezji, przełożony niedawno przez Zbigniewa Dmitrocę i wydany w dwujęzycznej wersji pod tytułem „Księżycowy żebrak i inne wiersze rosyjskie”.
Pochwały Balmonta
Skąd jednak u Leśmiana wiersze po rosyjsku? Być może – jak podaje Dmitroca w znakomitym posłowiu omawiającym kompleksowo rosyjskie wiersze – Leśmian stworzył je dlatego, że kiedy żył w Paryżu w strasznej nędzy, Konstantin Balmont zaproponował mu druk utworów rosyjskich na bardzo dobrych warunkach finansowych. A może chciał po prostu zabłysnąć na łamach prasy rosyjskiej? Albo odbyć przygodę w głąb języka swojej młodości? W końcu poeta, choć urodzony w Warszawie, od trzeciego roku życia mieszkał w Kijowie, „jednym z ówczesnych centrów rozwoju nowych zjawisk w literaturze rosyjskiej” [1] – a podobno poezja, jak pisał Miłosz, „wywodzi się z języka dzieciństwa” [2].
Pewnej odpowiedzi raczej nie poznamy. Wystarczy więc powiedzieć, że Leśmian znakomicie znał język rosyjski, w czasie studiów na Uniwersytecie św. Włodzimierza obracał się w kręgach rosyjskiej inteligencji i lubił czytać w tym języku – szczególnie poezje. Zresztą sam poeta „dostrzegał wpływ ruszczyzny na swój idiom poetycki” [3], a jego wiersze rosyjskie przysporzyły mu przynajmniej pochwał Balmonta.
Leśmian napisał ich tylko siedemnaście. Wszystkie możemy znaleźć, również w oryginale, we wspomnianej białej książeczce, będącej, jak podsumowuje Dmitroca, „pierwszym tłumaczeniem wszystkich rosyjskich wierszy Leśmiana, a zarazem czwartą próbą translatorską zmierzenia się z rosyjskojęzyczną twórczością tego poety” (wcześniej Leśmiana przekładali Marian Pankowski, Jerzy Ficowski i Jacek Trznadel). Składają się na nią trzy cykle rosyjskie, o których istnieniu wiemy: „Pieśni Przemądrej Wasylisy”, „Księżycowy pochmiel” i „Żywe fale”. Już samo to zestawienie jest wystarczającą zachętą, żeby po tę niepozorną pozycję sięgnąć.
Ślad metafizycznej niepewności
Drugim powodem, dla którego warto zajrzeć do zbioru „Księżycowy żebrak…”, jest fakt, że wiersze rosyjskie Leśmiana, czego dowiadujemy się od Dmitrocy, różnią się nieco od jego utworów pisanych po polsku. Rzeczywiście – nie znajdziemy w „Księżycowym żebraku” stodolących się stodół, rozwiśleń ani udniestrzeń. Mimo to, gdyby ktoś przeczytał nam te wiersze na głos, choćby taki fragment:
Z promienistym uśmiechem powtarzam codziennie
Swoje stare przysłowie: gdzie bajka – tam Bóg!
I świat mgławy i trwożny zadziwiam niezmiennie
Odkrywaniem nieznanych, niebywałych dróg!
[…] Dla bajek – nie ma mogił! Jedyna mogiła –
To tylko ta gorąca zaobłoczna sfera!
Jam to dane mi życie długi czas złociła –
Śmierć to dla mnie igraszka! Widziałam ją nieraz!
i polecił odgadnąć autora, zapewne większość z nas domyśliłaby się, że jest nim Bolesław Leśmian. Przede wszystkim dzięki nietypowym połączeniom wyrazów, regularnemu rytmowi, nagromadzeniu elementów ludowych i, nazwijmy to, metafizycznej niepewności, tak charakterystycznym dla znanych wierszy tego poety.
Zresztą, już same tytuły cykli podpowiedziałyby nam nazwisko autora. „Pieśni Przemądrej Wasylisy” i „Żywe fale” odwołują się bowiem do – kolejno – ludowej bajki rosyjskiej o czarodziejce zamienionej w żabę i „posiadającej magiczną moc żywej wody, która znana jest zarówno w folklorze polskim, jak i ruskim”, jak pisze Dmitroca. Z kolei określenie „księżycowy pochmiel” – o nieodgadnionym do dziś pochodzeniu – przypomina typowo leśmianowską grę językową, w tym przypadku z egzotycznie brzmiącym regionalizmem w roli głównej.
Wyprawa do Leśmanii
Tego typu gier jest w „Księżycowym żebraku” więcej. Pojawiają się na jego stronach wyrazy niedzisiejsze i dość wymyślne („księżycówny”, „zagrobna przyjaźń”, „złotolite koturny”, „gromonośne słowa”, „mimolotny poszum”), a więc takie, których mógłby użyć sam przekładany poeta. Jednocześnie tłumacz pisze: „Język przekładów jest delikatnie archaizowany na język epoki, nie imituje jednak języka polskich wierszy Leśmiana”. Czy aby na pewno? Czy da się dziś „pisać Leśmianem”, nie imitując go?
Na pewno jest to bardzo trudne. Ficowski otwarcie przyznawał, że w trakcie pracy nad przekładem wierszy rosyjskich „odpowiedników, terminów zastępczych starał się szukać nie w polszczyźnie w ogóle, lecz w Leśmanii” [4]. Równocześnie starał się nie „leśmianować” przesadnie na własną rękę. Wydaje się, że dokładnie to samo robi Dmitroca.
Przyjrzyjmy się dotychczas powstałym tłumaczeniom cytowanego już wyżej dwuwersu:
I świat mgławy i trwożny zadziwiam niezmiennie
Odkrywaniem nieznanych, niebywałych dróg!
(Dmitroca)
Trwożne światy zadziwiam i sama się dziwię
Gościńcom niebywałym, gdy je z mgieł wyłowię!
(Ficowski)
I świat zadziwiam, strwożony i ciemny
Mym wykrywaniem niebywałych dróg
(Pankowski)
i kolejnego wersu:
Nurzając się na oślep w perlistej topieli
(Dmitroca)
W perłowym się na oślep nurzając zamęcie
(Ficowski)
W zgiełku perłowym na oślep skąpana
(Pankowski).
We wszystkich tych wersjach – w „trwożnych światach”, „gościńcach niebywałych”, „zgiełku perłowym” – pobrzmiewa Leśmian. Wszystkie przekłady, jak powiedziałby Tuwim, wskazują dokładnie tę samą godzinę, co oryginał. Żaden z tłumaczy nie odszedł tak daleko od „Leśmanii”, żeby stworzyć dzieło autonomiczne, które zadziwi czytelnika. Każdy poprzestał na przełożeniu wierszy Leśmiana z wykorzystaniem jego bardzo indywidualnego języka. Tłumacze pozostali – co tu dużo mówić – naśladowcami (Ficowski i Dmitroca z pewnością bardzo dobrymi). Dlatego te przekłady, choć są trochę uwspółcześnione względem oryginałów, nie wnoszą do „Leśmanii” wiele nowego. Żadnego powiewu świeżości.
Pułapka imitacji
Może jest jeszcze za wcześnie na to, żeby z Leśmianem zrobić to, co Barańczak uczynił z Szekspirem. Albo też wcale nie tłumacze są winni, tylko przekładane wiersze. Seweryn Pollak stwierdził wszak kiedyś, że „[t]rudno traktować pisane po rosyjsku dwa dotychczas znane cykle wierszy Leśmiana [„Piesni Wasilisy Priemudroj” i „Łunnoje pochmielje” – AO] inaczej niż jako niemającą większego znaczenia dla całokształtu twórczości poetycką wyprawę w obce obszary językowe” [5]. Wyprawę z całą pewnością bardzo przyjemną i magiczną, ale nie oszałamiającą. Leśmian pozostaje w niej bowiem… dobrze nam znanym Leśmianem.
Oczywiście trudno oczekiwać, żeby było inaczej. Ciekawa jednak jestem, jaki byłby rezultat, gdyby te utwory przełożył ktoś, kto nigdy wcześniej nie miał styczności z twórczością Bolesława Leśmiana. Może udałoby mu się stworzyć język niebędący jedynie imitacją?
Chyba jeszcze długo nie będziemy się mogli o tym przekonać, zwłaszcza że Leśmian, zamiast popadać w zapomnienie, staje się poetą coraz bardziej popularnym i coraz częściej czytanym. Rośnie grono jego miłośników (na polonistyce przynajmniej co drugi student wymienia go jako ulubionego twórcę lirycznego), którzy z pewnością chętnie sięgną po pozycję Dmitrocy – po oryginały lub po przekłady, zależnie od indywidualnych kompetencji językowych. Nie wiem, czy sięgnęliby po nią równie chętnie i czy sama bym po nią sięgnęła, gdyby nie pojawiło się na okładce nazwisko Leśmiana.
Nie ma w tym nic dziwnego – interesują nas przede wszystkim fakty dotyczące genialnego poety. Zgłębiamy więc wytrwale życiorys Leśmiana, próbujemy się dowiedzieć, jak wyglądała jego codzienność, w kim się podkochiwał i z kim się spotykał. „Księżycowego żebraka” czytamy raczej jako ciekawostkę o tym, jak ten poeta pisał w obcym języku – czy równie dobrze jak po polsku?
W tym kontekście warto sobie przypomnieć, co mówił Borges lata temu, podczas jednego ze swoich wykładów wygłoszonych na Harvardzie:
„[…] dla Hindusów cała filozofia jest współczesna. A zatem interesują ich wyłącznie problemy czysto filozoficzne, nie zaś biograficzne, historyczne lub chronologiczne fakty. To, że ktoś jest mistrzem tego lub owego myśliciela, ktoś inny kogoś poprzedzał i dlatego ten czy tamten pisał pod wpływem jeszcze kogoś innego – to wszystko nie ma dla nich znaczenia, obchodzi ich natomiast zagadka wszechświata. Przypuszczam, że w nadchodzących czasach (a mam nadzieję, że są już one bliskie) człowieka będzie interesowało jedynie piękno, nie zaś okoliczności jego istnienia”.
Zainspirowani Borgesem i jego zachętą do afirmacji piękna, zanurzmy się w lekturze „Księżycowego żebraka”. Na pewno jest to bowiem książka, do której warto zajrzeć – po to, żeby doświadczyć przyjemności czysto estetycznej, o którą tak trudno podczas lektury wielu współczesnych wierszy. A jeśli ta motywacja nam nie wystarcza, to zapewniam, że ten zbiorek warto wziąć do ręki również po to, żeby przeczytać świetne, obfitujące w faktografię i osobiste refleksje posłowie autorstwa tłumacza.
Przypisy:
[1] Marta Kaźmierczak, „Leśmian po rosyjsku – zarys recepcji” [w:] „Literatura polska w świecie”, t. III, wyd. Gnome, Katowice 2010, s. 281.
[2] Czesław Miłosz, „Postwar Polish Poetry: An Anthology”, Nowy Jork: Doubleday 1965, s. VII.
[3] Marta Kaźmierczak, dz. cyt., s. 281.
[4] Jerzy Ficowski, „Posłowie” [w:] Bolesław Leśmian, „Pochmiel księżycowy. Wiersze rosyjskie”, przekład i posłowie: Jerzy Ficowski, wyd. Czytelnik, Warszawa 1987, s. 30.
[5] Seweryn Pollak, „Niektóre problemy symbolizmu rosyjskiego a wiersze rosyjskie Leśmiana” [w:] „Srebrny wiek i później. Szkice o literaturze rosyjskiej”, wyd. Czytelnik, Warszawa 1971, s. 252.
[6] Jorge Luis Borges, „Zagadka poezji”, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2004, s. 80.
Książka:
Bolesław Leśmian, „Księżycowy żebrak i inne wiersze rosyjskie”, przeł. Zbigniew Dmitroca, wyd. Sic!, Warszawa 2017.