Olśnienie! Okazuje się, że komplikacje życia codziennego bardzo skutecznie wyciszają nie tylko polityczny hałas, a przede wszystkim potrzebę zrozumienia tego, co dzieje się w Sejmie. To, co dotychczas wypełniało cały mój kalendarz, z powodu przeprowadzki i logistycznych wyzwań przestało mieć większe znaczenie. Nie ma jednak co się oszukiwać – ten błogi stan ignorancji nie potrwa długo. Tak czy owak, życie bez polityki wydaje się prostsze.

Od dwóch lat większość lewicowych i centrowych dziennikarzy zadaje sobie podstawowe pytanie: jak to się dzieje, że pomimo szkodliwych, antydemokratycznych zmian, których dokonuje obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości, mniej więcej 40 proc. pytanych nadal deklaruje poparcie dla władzy? Dlaczego połowa społeczeństwa w ogóle nie głosuje?

To obywatelskie lenistwo. Wiem, ponieważ chwilowo sama stałam się obywatelskim leniem. Choć może to co innego – nie lenistwo, a bezradność? Brak chęci, a może brak możliwości? Jako leniwy, zajęty codziennością obywatel myślę sobie jednak: a co mnie to obchodzi?

W myśl obowiązującego w Polsce kultu życia codziennego, od degradacji sądów powszechnych bardziej interesuje mnie waga moich paczek. Taśma oklejana wokół pudeł zagłusza telefoniczny biuletyn informacyjny, dzięki czemu po dwudziestu minutach „nieoglądania” wiadomości z łatwością przekonuję swój umysł, że nie jest źle. Rekonstrukcja rządu interesuje mnie w tej chwili tak samo, jak rekonstrukcja którejkolwiek ze średniowiecznych bitew. Mój umysł skutecznie broni się przed nowymi nazwiskami, tłumacząc sobie sprytnie, że zanim zdąży je zapamiętać, dojdzie do kolejnej rekonstrukcji. Tym samym nie mam po co słuchać komentarzy publicystów, bo skoro nie pamiętam nazwisk, to i tak nie będę wiedzieć, o czym mowa. Koło się zamyka.

W ten sam ograniczony i leniwy sposób informacje konsumuje większość Polaków. Okazuje się, że niewiedza bądź wiedza dość wybiórcza nie tylko znacząco ułatwiają życie, ale też poprawiają nastrój i pomagają pozytywnie patrzeć w przyszłość. Teraz wreszcie wiem to z autopsji. Wszystko to, co do niedawna przerażało i napawało złością, teraz zdaje się funkcjonować w jakiejś odległej przestrzeni. Sądy? – Na pewno nie będzie tak źle. Przecież są jakieś granice, których przekroczyć się nie da. Straszenie wyjściem z Unii? – Przecież Polacy są euroentuzjastami! A silne poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości nie może oznaczać przecież drastycznego zwrotu w kwestii naszego członkostwa. Z pewnością nie jest tak tragicznie. Inaczej przecież byśmy o tym wiedzieli.

Z lenistwa bądź braku czasu zbiorowa ignorancja w kwestii spraw społecznych prowadzi do niezrozumienia tego, jak szkodliwa dla instytucji państwa i wolności obywatelskich jest obecna polityka rządu. Krótkowzroczność dużej grupy Polaków nie wynika wyłącznie z cynizmu, związanego z gwarancją finansowych profitów (dla wielu zresztą koniecznych i należnych). Poczucie, że wszystko jakoś będzie, a obecny rząd nie może być o wiele gorszy od poprzednich (bo przecież wszyscy są tacy sami), bierze się przede wszystkim z niewiedzy. Jeśli o czymś nie wiemy lub zamykamy oczy, żeby tego nie widzieć, nie czujemy powodu, by się tego bać.

I tu jest właśnie pies pogrzebany, bo przecież ostrzeżenia płyną z wielu stron. Publicyści, których nikomu nie chce się słuchać, z ekranów telefonów, telewizorów i laptopów apelują, rozkładając poczynania władzy na czynniki pierwsze. Chodzi o to, byśmy zrozumieli powagę sytuacji. Aktywiści, którzy w Puszczy Białowieskiej filmują nielegalne wycinki drzew, poświęcają swój czas, a nawet niekiedy zdrowie, po to, byśmy my nie musieli.

Tylko co zrobić, kiedy taśma i pudła zagłuszają dźwięk informacji, a lista rzeczy do załatwienia zdaje się tylko wydłużać? Przecież ja nie mam na to czasu! Czy tak właśnie myśli połowa niegłosujących Polaków?

Obywatelskie lenistwo może zdarzyć się każdemu. Wiem z własnego doświadczenia, że w małych i krótkotrwałych dawkach może być nawet wskazane. Problem polega na tym, że dla sporej części polskiego społeczeństwa jest to stan permanentny. Co ważne, intelektualnie rozleniwione społeczeństwo jest obecnej władzy na rękę.

Być może nadszedł już czas, by ktoś wreszcie wylał na opozycję kubeł zimnego realizmu i wytłumaczył, że większość Polaków, wbrew panującej opinii, nie ma ideałów, a od wolności bardziej ceni sobie spokój. Ma do tego zresztą pełne prawo. Świętym obowiązkiem tych, którzy chcieliby teraz dojść do władzy i – jak nas zapewniają – uratować Polskę przed całkowitą degradacją, jest zadbanie zarówno o materialny dobrobyt swoich rodaków, jak i ważne dla nich wartości, właściwie innym państwom rozwiniętym.

Póki co, można odnieść wrażenie, że mamy taką opozycję, jakie społeczeństwo – krótkowzroczną, podzieloną i nastawioną na szybkie zyski.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Flickr, Platforma Obywatelska, CC BY-SA 2.0 license