W styczniu 1978 r. w Iranie wybuchła rewolucja, która o 180 stopni zmieniła oblicze kraju. Ze sprzymierzonej z Zachodem monarchii państwo zmieniło się w tak zwaną republikę islamską, a na jego czele stanęło duchowieństwo. Po 40 latach od tamtych wydarzeń Iranem znów wstrząsają protesty, a publicyści ponownie stawiają pytanie, czy rewolucja może się powtórzyć.
Żeby odpowiedzieć, warto jednak sięgnąć do historii. W końcu w roku 1978, 1979 i kolejnych problem rewolucji stał na porządku dziennym. Zachodni liderzy łamali sobie wtedy głowę nad tym, co właściwie się dzieje i przede wszystkim – kto zawinił. Obwiniano więc szacha, Biały Dom, CIA. Prawda była jednak prozaiczna – Mohammad Reza Pahlawi przez całe swoje panowanie konsekwentnie zrażał do siebie wszystkie grupy społeczne, potęgował istniejące konflikty i kreował nowe. Sytuacji nie poprawiały też jego bliskie relacje ze Stanami Zjednoczonymi, które stały się pożywką dla irańskiego poczucia krzywdy i strachu przed spiskiem oraz utratą niepodległości. Rewolucja wisiała więc w powietrzu.
Początek końca szacha nastąpił jednak dużo wcześniej, bo już w roku 1953 w wyniku przeprowadzonego przez CIA zamachu stanu i obalenia premiera Mosaddegha, orędownika nacjonalizacji ropy naftowej. Dzień puczu szach ogłosił świętem narodowym, natomiast jego przeciwnicy – dniem narodowej zdrady. Szach w ich oczach stał się odtąd nourak-e Amrika – sługą Ameryki. Od tamtego czasu napięcie w stosunkach między państwem a społeczeństwem narastało.
Blisko dekadę później Pahlawi rozpoczął swój flagowy program modernizacji kraju – enghelab-e sefid, czyli tzw. białą rewolucję. Niektóre z jej założeń i rozwiązań były godne pochwały, jak np. przyznanie kobietom czynnych i biernych praw wyborczych. Jej rdzeniem pozostawała jednak rewolucja rolnicza i de facto głęboka ingerencja w strukturę irańskiego społeczeństwa. Uwłaszczając grunty i tworząc nowoczesną grupę właścicieli ziemskich, szach chciał „wyhodować” zupełnie nową klasę społeczną, która będzie wdzięczna Pahlawim po wsze czasy. Eksperyment na żywej tkance jednak się nie powiódł – budowa nowego społeczeństwa napotkała na liczne przeszkody, a w międzyczasie swoją liczebność zwiększyły stare, zakorzenione już społecznie klasy, które tradycyjnie były też dla panującej dynastii największym wyzwaniem.
Kolejne pogorszenie sytuacji nastąpiło po szoku naftowym w 1973 r. Wzrost cen ropy naftowej nie przełożył się na odczuwalny wzrost gospodarczy, co wzbudziło zrozumiałe społeczne frustracje. Iran zmagał się też z rosnącym – a i tak już ogromnym – rozwarstwieniem społecznym, pozostając w tej kategorii w niechlubnej światowej czołówce. Polityka modernizacji, z którą Irańczycy coraz mniej się utożsamiali, całkowicie zaburzyła jednak funkcjonowanie gospodarki. Nie pomagało też pompowanie w rynek kolejnych wagonów petrodolarów, co doprowadziło w końcu do całościowego kryzysu ekonomicznego. Podczas gdy Irańczyków nękała coraz większa bieda, szach z uporem rozbudowywał armię i aparat państwowy, w tym narzędzia represji wobec przeciwników władzy, jak SAVAK – tajną policję polityczną. Coraz więcej politycznych oponentów kończyło też w ponurym więzieniu Evin.
Pojawienie się silnej opozycji było więc kwestią czasu. W tę rolę wszedł kler, który z roku na rok zaczął prowadzić coraz ostrzejszą kampanię przeciw oficjalnej władzy. Twarzą i nieformalnym liderem protestów został wtedy ajatollach Ruhollah Chomejni, duchowny z miasta Qom, który za antyrządowe slogany został wygnany z kraju. W pewnym momencie Chomejni rozpoczął otwarcie nawoływać do buntu przeciw szachowi, obalenia monarchii i wprowadzenia „zgodnej z islamem” republiki. W swoich wystąpieniach mówił np. że „islam należy do uciemiężonych, a nie do oprawców” i że „biedni umierają za rewolucję, a bogaci przeciw niej spiskują”. Jego program miał więc nie tylko religijny, lecz także klasowy charakter. Na tym polega też słabość tych wyjaśnień rewolucji, które odwołują się do takich pojęć jak islam. Idea państwa muzułmańskiego, wyrażana przez Chomejniego, miała wymiar religijny i czerpała z religijnej tradycji, ale po to, by odpowiedzieć na powracające, najbardziej poważne pytania o los wspólnoty i przyszłość państwa.
Chomejni jako reprezentant stronnictwa muzułmańskiego stworzył program ideologiczny, którego jądrem były idee przejęte z różnych form świeckiego życia politycznego. Chociażby hasło rewolucji: esteghlal, azadi, dżomhuri-je eslami – niepodległość, wolność i republika islamska. Rewolucję 1978 r. historia zapamiętała jednak jako islamską, co stanowi odbicie bodaj najbardziej rozpowszechnionej na Zachodzie opinii o Bliskim Wschodzie, a mianowicie, że wydarzenia i rzeczywistość polityczną tego regionu trzeba interpretować głównie przez pryzmat odwiecznych kategorii kulturowych. Nie ma jednak powodu, by wymiar kulturowy uznawać za główny czynnik sprawczy, kosztem innych, na przykład gospodarki czy sytuacji społecznej. To tym bardziej ważne, że szach nigdy nie umiał zbudować bazy społecznej dla swojej władzy. Przez lata swojego panowania naraził interesy tylu grup społecznych, od elit po pasterzy, że Chomejni miał niezwykle ułatwione zadanie. Oczywiście, nie znaczy to, że można pominąć kwestie religijne, trudno jednak nie pozbyć się wrażenia, że bez szacha i jego błędów nie byłoby Chomejniego.
Alexis de Tocqueville pisał, że rewolucje nieuchronnie prowadzą ku silniejszemu państwu. Tak było i w przypadku Iranu. Władza szacha była umocowana głównie zewnętrznie – w środku, choć aparat państwowy był rozbuchany do granic możliwości, społeczna legitymizacja rządów Pahlawich była nikła i malała z każdym rokiem. Im niższe było rzeczywiste poparcie dla szacha, tym bardziej uciekał on do przodu, snując opowieści o tamadan-e bozorg – wielkiej cywilizacji, jaką tworzy, porównując się do starożytnych władców imperium perskiego. Mohammad Reza Pahlawi był oderwany od rzeczywistości, a snuł sny o potędze.
W przeciwieństwie do niego, ajatollahowie mocno stąpają po ziemi. Kiedy podczas ostatnich protestów zaczęły padać hasła antyrządowe i antyustrojowe, szybko obarczyli odpowiedzialnością obce agentury, grając na czułej strunie irańskiej traumy. Stoją za nimi także potężne grupy wpływów, których szachowi brakowało. Nowy system jest więc o wiele silniej umocowany społecznie i ekonomiczne. Choć troski Irańczyków są podobne do tych sprzed pół wieku – kłopoty z gospodarką i ucisk ze strony państwa dają o sobie znać, stąd protesty – nowy system jest o wiele trudniej wywrócić. Iran czekają więc być może kolejne rozruchy, o rewolucji nie ma jednak sensu mówić.
Fot. wykorzystana jako ikona wpis: Wikimedia Commons