„Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność… lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców… podlega karze…”. To nic innego jak cenzura polityczna, od której pół wieku temu uciekłem, a której, po kompromitującym upadku „władzy ludowej”, miało już nie być. Kto w tym kontekście ustala, co jest „faktem”, a co nie? Władza – jak „ludowa”. Co władza zrobi z faktami, które pojawią się po ukaraniu, a będą „wbrew faktom” dotychczasowym? Tego w ustawie nie przewidziano. Jakie pomniejszenie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców jest „rażące”, a jakie nie? Tego też nie określono. Czyją wrażliwością ma się coś tak mierzyć? Tego też nie. Ten luz może świadczyć o braku kompetencji, ale może być w nim i metoda, bo im bardziej subiektywne jest prawo, tym wygodniej dla władzy i tym gorzej dla podwładnych. Trudno jednak zrozumieć, z jakiego powodu prezydent najpierw podpisuje ustawę, a dopiero potem zasięga opinii ekspertów, czy jest taka, jak trzeba.

W myśl ustawy nie wolno obrażać Narodu Polskiego ani Państwa Polskiego – od wielkiej litery, jak w dyktaturze – przypisując mu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie, ale nie ma zakazu przypisywania odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie Żydom, jak to nagminnie czynią antysemiccy publicyści. Nie ma również niczego przeciw obraźliwemu przypisywaniu Żydom – „wbrew faktom” – bierności wobec Zagłady. Nie wolno obrażać państwa, ale wolno znieważać jego żydowskich obywateli, prywatnie i publicznie. Nawet w państwowej telewizji. Nawet jej zwierzchnikowi, który jest urzędnikiem państwowym. Znieważanie Żydów, a nawet pamięci o Zagładzie, pozostaje bezkarne w kraju, w którym zgładzono prawie wszystkich jego żydowskich obywateli. Prokurator oddala skargi ze względu na rzekomo „niską szkodliwość społeczną”. Przesłuchuje natomiast profesora, który śmiał obliczyć, że nieżydowscy współobywatele zabili więcej Żydów niż Niemców. Teraz trzeba go będzie ukarać – nawet „wbrew faktom” – aby nie przyznać mu racji. „Kto pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców”? Wszystko wskazuje, że właśnie państwo, które uzurpuje sobie władzę nad historią i nią manipuluje. Co więcej, państwo, które rzekomo broni godności narodu, nie zabrania neonazistom wznosić haseł i okrzyków na cześć Hitlera, który zamordował więcej Polaków i zniszczył więcej polskich miast i wsi niż jakikolwiek inny wróg.

„Treść niektórych haseł Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN nie tylko stoi w rażącej sprzeczności z obiektywną prawdą historyczną, ale jak w wypadku hasła «Obozy koncentracyjne hitlerowskie» stanowi wręcz obelgę dla Narodu Polskiego” – to z roku 1968 [1]. Oto jak dalece naśladuje się ówczesną obronę „dobrego imienia Polski”. I, podobnie, towarzyszy temu antysemicka heca. Jeszcze jeden dowód, że Marzec nie był wyłącznie komunistyczną imprezą, jak się chętnie twierdzi do dziś. Cywilni państwowi pałkarze, którzy 8 marca 1968 r. na dziedzińcu uniwersyteckim polowali na „czarnogłowych” studentów, odznaczali się tą samą gorliwością, co dzisiejsi i przedwojenni ONR-owcy. Dzisiejsza antyżydowska wrzawa jest tak samo obłędna jak Marcowa, a obie obłędniejsze od przedwojennej, bo po Holokauście.

Dlaczego teraz? Przez błąd w kalkulacji. Dominujące w Ameryce i Europie lewicowe media straszą, że w Waszyngtonie doszła do władzy skrajna prawica, która popiera nacjonalistów, rasistów, a nawet faszystów, a ci chętnie w to wierzą. Zdaje im się, że nadeszła ich chwila i że znów wszystko im wolno. Otóż wcale tak nie jest. Mieszkam bez mała pół wieku nie dalej niż pół godziny od Białego Domu, Kongresu i Sądu Najwyższego i jako bliski obserwator zapewniam, że przeważnie konserwatywna Izba Reprezentantów nie uchwali, ledwo konserwatywny Senat nie zatwierdzi, nawet najbardziej konserwatywny prezydent nie podpisze, a niezawisły Sąd Najwyższy nie zalegalizuje podobnej ustawy.

Ta nie całkiem nowa nowelizacja, którą – dodając „zniewagi do ran” (insult to injury) – sprezentowano nam na pięćdziesiątą rocznicę Marca, jest nie tylko niemoralna, lecz i niepragmatyczna, bo usiłując wymusić nieskazitelną przeszłość kosztem teraźniejszości i przyszłości, szkodzi dzisiejszym Polakom bardziej niż uczynki wczorajszych i przedwczorajszych i już przynosi Polsce podobne straty jak Marzec. Nie ma i nigdy nie było żydowskiego spisku przeciwko Polsce. Był tylko i znowu jest najszkodliwszy dla niej spisek antyżydowski. Dlaczego Niemcy i Japończycy cieszą się powszechnym prestiżem, mimo nieporównywalnie gorszej przeszłości? Bo jej nie zaprzeczają i nie cenzurują. A byliby najgorszymi pariasami, gdyby to robili. Ustawodawcy wybrani w legalny sposób są w stanie popsuć Polsce reputację bardziej niż komunistyczni, podważyć jej status i przynależność do obozu państw demokratycznych, odizolować ją lub oddalić od najważniejszych sojuszników, a zwłaszcza Ameryki. Ta ustawa zaszkodzi wszystkim. Z oczywistym wyjątkiem Rosji. Jak pół wieku temu. I jak wtedy – nie żałuję, że jestem uchodźcą.

 

Przypis:

[1] Henryk Grynberg, „Memorbuch”, wyd. Czarne, s. 278.

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Henryk Grynberg, CC BY-SA 2.0