Tolerancja, odmienność, inność. Trudne słowa. Wywołują zagorzałe dyskusje i pojawiają się wszędzie tam, gdzie w grę wchodzi kontekst polityczno-kulturowy. Wciąż pozostają niezrozumiałe. Książka „I co teraz?” nie trafia więc w czytelniczą pustkę – temat szeroko rozumianej odmienności pozostaje aktualny i wielu z nas nie daje spokoju. Choć jego obecność nie jest w sztuce niczym nowym, to najnowsza książka belgijskiego twórcy picture booków oferuje nieco inne spojrzenie.
„I co teraz?” – już sam tytuł intryguje i sprawia, że chcąc nie chcąc, nie sposób przejść obojętnie obok tej wielkoformatowej publikacji. Kto takie pytanie zazwyczaj zadaje i do kogo je kieruje? Odpowiedź nie wymaga wielkiego zastanowienia. Kiedy pierwszy raz rzuciłam okiem na ten tytuł, przez głowę przetoczyły mi się niczym film wszystkie sceny z mojego dzieciństwa, w których nie raz, nie dwa coś z siostrą zmalowałyśmy. I zdecydowanie nie były to zalążki wybitnych zdolności artystycznych, żadna z nas też na twórczynię malarstwa współczesnego nie wyrosła. Pamiętam, jak obie patrzyłyśmy na efekty naszego genialnego planu, do którego realizacji przygotowałyśmy się najlepiej, jak się tylko dało, i okazywało się, że… w obliczeniach był błąd. Mimo że nie mówiłyśmy do siebie nic, każda odczytywała niemal z czoła drugiej takie właśnie pytanie: „I co teraz?”. Po nim, niczym lawina, następowały kolejne: „Co zrobimy, gdy wróci mama i zobaczy, co się stało?”, „Przecież nie możemy tak tego zostawić?”, „Ona nie może się o tym dowiedzieć!”. I zaczynało się nerwowe bieganie, potykanie o własne nogi, próba chociażby pobieżnego zatarcia śladów zbrodni dokonanej na zabawkach za pomocą ciężkiej artylerii (kleju, farb, maminego lakieru do paznokci, brokatu, nożyczek i wykałaczek). I nieważne, ile wysiłku byśmy nie włożyły w to, aby ukryć skutki naszych działań, mama i tak wiedziała. I zawsze, ale to zawsze (no, może z wyjątkiem tego jednego razu, gdy prawie, zupełnie niechcący, wypaliłyśmy dziurę w dywanie, stawiając na nim gorący garnek z popcornem), serdecznie się śmiała. Bardziej rozbrajała ją jednak nasza pomysłowość w ukrywaniu wybryków niż one same. Podobnie rozbrajająca jest pomysłowość chłopca z książki Guido van Genechtena, któremu na głowie wyrastają ni stąd ni zowąd rogi.
Choć „I co teraz?” nie porusza tematu dziecięcego strachu o reakcję rodzica, to jednak nieprzypadkowo kieruję uwagę czytelnika w tę właśnie stronę. Dlaczego? Bo dziecko, bez względu na problem, jaki je dotyka, reaguje podobnie. Nieważne, czy dotyczy to zmalowania czegoś, co w dziecięcym przeświadczeniu okazuje się złe, czy wyglądu, który je wyróżnia. Mechanizm jest ten sam. Gdy dziecko czuje, że wygląda inaczej niż jego rówieśnicy, że „odstaje” od reszty, próbuje tę „odstawalność” zatuszować. Nie chce się rzucać w oczy, być wytykane palcami, wyśmiewane, nazywane odmieńcem czy wybrykiem natury. Chęć „bycia normalnym” często prowadzi dziecko, które nie utożsamia się z resztą swojego dziecięcego otoczenia, do wyszukiwania coraz to nowych i, w jego rozumieniu, skutecznych, sposobów zatuszowania swojej inności.
Autor książki, wychodząc od prostego pytania i rozwijając je na kolejnych stronach, proponuje nam nieco inne spojrzenie na inność właśnie. Ukazuje ją jako coś, czego nie należy się bać, a tym bardziej ukrywać i co przy zmianie myślenia może stanowić dla nas wartość, być zaletą, a nie wadą. Genechten robi to bardzo subtelnie. Sprytnie wykorzystuje metaforę jelenich rogów, czegoś tak abstrakcyjnego, że od samego początku wszelkie próby wtopienia się w otoczenie podejmowane przez chłopca, który pewnego dnia budzi się z porożem na głowie, wydają się czytelnikowi niedorzeczne. Bo z odmiennością jest trochę tak jak z kółeczkiem pewnych płatków śniadaniowych – nie da się jej ukryć. Prędzej czy później i tak otoczenie się zorientuje, a przecież to, co różni się jakąś cechą, zawsze rzuca się w oczy i samoczynnie kieruje naszą uwagę w swoją stronę. Z tego jedynie powodu, że jest inne.
Takie jest nasze postrzeganie i nic nie możemy na to poradzić. Ale mamy wpływ na nasze podejście do różnorodności w ogóle. Bo to od nas zależy, czy będziemy usilnie (i równie bezskutecznie) próbowali schować się ze swoją innością, czy zamiast tego zaakceptujemy ją i spróbujemy wykorzystać w taki sposób, by nie stanowiła już przeszkody, a przerodziła się w coś wyjątkowego, co nas nie tyle odróżnia, a wyróżnia. Jak rude włosy Ani z Zielonego Wzgórza, blizna Harry’ego Pottera czy wreszcie zdolności Elzy z „Krainy Lodu”. Coś, co nam samym wydaje się dziwaczne, wcale nie musi takie być, gdy zrozumiemy, że te „słabości” można przekuć w moce.
Książka „I co teraz?” to jedno wielkie pytanie i zbiór pytań zarazem. Pytaniem się zaczyna i pytaniem kończy. Składa się też z samych pytań – tak retorycznych i sugestywnych, że w połączeniu z obrazem wywołują szczery śmiech. A od pytajników aż roi się wyklejka. Belgijski twórca picture booków przychodzi do czytelników z niemal filozoficznym pytaniem. Z takim, z jakimi zazwyczaj przychodzą do nas dzieci. Niby proste, a tak trudno czasami dorosłym na nie odpowiedzieć. Genetchen jednak poprzez gromadzenie wokół niego kolejnych pytań oswaja trudny temat inności. Odpowiedź na pytanie postawione w tytule nie pojawia się wprost, ale można wyczytać ją między wierszami. Bo co tu począć, gdy na głowie pewnego dnia wyrastają nam rogi i nie ma na to żadnego lekarstwa ani magicznego zaklęcia, które mogłoby cofnąć zły czar? Gdy żadne mądre rady nie działają, pozostaje tylko jedno. Nauczyć się z tym żyć. Najlepiej wtedy, gdy okaże się, że nie jesteśmy z naszą odmiennością sami i takich odmieńców jak my jest znacznie więcej.
Na kilkunastu zaledwie stronach Genechten w nienachalny sposób uczy akceptacji samego siebie, tego jak żyć z własną odmiennością oraz odmiennością innych. I pokazuje, że zawsze będziemy się różnić. Bez względu na to, ile wysiłku włożymy w to, żeby przed samymi sobą udawać, że jest inaczej. Łatwo szufladkujemy innych i przyklejamy różnego rodzaju etykietki, ale niewiele możemy z tym zrobić. Jak przekonują podręczniki do kreowania wizerunku, gdy spotykamy kogoś w sklepie czy na przystanku autobusowym, mamy zaledwie kilka sekund na to, by ocenić sytuację i drugą osobę. Nasz mózg otrzymuje zbyt mało informacji w zbyt krótkim czasie, by mógł na ich podstawie wytworzyć właściwy i zgodny z prawdą osąd. Etykietujemy więc to, czego nie znamy, a tu do głosu zawsze dochodzą nasze wyobrażenia o drugiej osobie, które często nijak się mają do rzeczywistości. Pierwsze wrażenie zazwyczaj jest mylne, pozory lubią nas zwodzić, wiemy to.
Właśnie z tego powodu dzieci tak bardzo potrzebują lektur, które rozbudzają świadomość i przypominają o prostych sprawach i mechanizmach postrzegania. O tym, że nie warto „oceniać książki po okładce”, a ludzi po liczbie piegów na nosie, kolorze oczu czy kształcie podbródka. O tym, że odcień skóry, włosów, oczu, język, którym się posługujemy, ubiór czy wreszcie orientacja seksualna lub wyznawane poglądy różnią nas od siebie. Tak będzie zawsze i chwała nam za to, że nie możemy tego zmienić, choć i takich ciągot w historii, niestety, nie brakowało. Ale w tym tkwi właśnie sedno różnorodności. Jaki mielibyśmy świat, gdyby wszyscy wyglądali i zachowywali się tak samo? Zachęćmy dziecko, by spróbowało to sobie wyobrazić! Mimo że odmienność niejednokrotnie jest problematyczna, wymaga zrozumienia, zbliżenia swojego horyzontu myślenia do horyzontu drugiej osoby, to i tak lepiej, gdy różnimy się od siebie. Jeśli tylko chcemy, potrafimy się ze sobą porozumiewać mimo pozornych barier.
„Niezwykła historia o drodze do zaakceptowania swej odmienności” – czytamy na okładce książki. W rzeczy samej! Różnorodność to wyjątkowość. Razem tworzymy całość, wielokulturową mozaikę. I gdybyśmy zatrzymali się na moment, dostrzeglibyśmy, że tak naprawdę „różnimy się od siebie jak dwie krople czystej wody”.
„I co teraz?” zmienia myślenie o odmienności. Uświadamia, że bycie odmieńcem nie jest wcale takie złe, bo przecież każdy jest na swój sposób inny, a świat składa się z odmieńców. Za pomocą zgrabnie zastosowanego humoru, van Genechten odwraca kota ogonem – albo raczej… jelenia rogiem. Polecam tę książkę wszystkim, nie tylko dzieciom, a może właśnie – przewrotnie – zwłaszcza dorosłym czytelnikom. Bo tak sobie myślę, że z odmiennością częściej to właśnie my, dorośli, nie radzimy sobie najlepiej.
Książka:
Guido van Genechten, „I co teraz?”, tłum. Ryszard Turczyn, wyd. Adamada, Gdańsk 2017.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.