Filip Rudnik: Na jakie potrzeby rosyjskiej duszy odpowiadają tegoroczne mistrzostwa świata w piłce nożnej?

Wiktor Jerofiejew: Mundial odpowiada na jedną z największych potrzeb i pragnień rosyjskiej duszy – kult siły. Jest to pojęcie archaiczne, które przetrwało wieki dzięki wojnom i agresywnej polityce. Jego sportowa odmiana to zapewne jedyne legalne wyobrażenie o tym, czym jest ludzkie pragnienie nienawiści i posiadania wroga. Dlatego właśnie sport – a tym bardziej futbol, gdzie przeciwna drużyna prezentuje się jak żołnierze przeciwnej armii – wprowadza w zachwyt w przypadku zwycięstwa i powoduje prawdziwą traumę w razie przegranej.

Piłka nożna jest więc związana ze starym archetypem rosyjskiej duszy, która mierzy się z wrogiem i zwycięża. W rezultacie, jeszcze bardziej intensyfikuje kult siły.

Tym razem jednak intensyfikacja tego kultu jest mało prawdopodobna – szanse na wyjście z grupy dla narodowej reprezentacji Rosji są nikłe.

Oczywiście, wygrana rosyjskiej drużyny podczas tych mistrzostw jest mało prawdopodobna – Rosjanie grają teraz średnio. Ważna jest jednak sama organizacja imprezy: gościnność, przyjęcie kibiców, którzy będą zależni od łaski gospodarza. Używając terminów wojennych, to jest jak pojmanie do niewoli – gość okazuje się jeńcem, którego gospodarz karmi tym, co akurat ma. Kolejny element kultu siły.

Dla Rosjan przyjazd tak wielu gości to święto?

Oczywiście, przecież to święto, jeśli udaje się kogoś schwytać. Tak samo, kiedy przyjeżdżają do nas goście z całego świata. Są to oczywiście metafory – organizator imprezy, czyli Kreml, zaprasza cały świat, aby na jakiś czas stał się jego jeńcem.

Oprócz kultu siły, który jest awersem rosyjskiej duszy, drugą stronę stanowi rodzima gościnność: przyjęcie gości, którzy będą zależni od gospodarza i jego łaski. To przecież wielkie święto, kiedy ktoś przyjeżdża do nas w gości! | Wiktor Jerofiejew

Po co jednak Kremlowi ci kibice – jeńcy?

Biorąc pod uwagę dzisiejszą sytuację międzynarodową, Moskwa będzie chciała w ten sposób przełamać międzynarodową izolację. Kiedy rozpoczynały się przygotowania do mistrzostw, konflikt między Zachodem a Rosją był na zupełnie innym poziomie niż obecnie. Kreml próbuje się zrehabilitować poprzez mundial, tak jak kiedyś Związek Sowiecki robił to za pomocą rozmaitych kulturalnych i sportowych wydarzeń.

Analizując mistrzostwa jednak nieco głębiej, historia pokazuje, że tego typu imprezy są bardziej korzystne dla rozwoju całego państwa, niż dla władzy. Kraj, który dostrzega inny rodzaj sportu, kulturę czy cywilizację mimowolnie wchodzi z tą kulturą i cywilizacją w dialog. Dlatego mundial jest triumfem Kremla, ale można też dopatrywać się pewnych ogólnospołecznych, pozytywnych skutków tej imprezy w przyszłości.

Co ma pan na myśli?

Podam przykład. Mój ojciec, będący dyplomatą, w 1956 roku po upadku węgierskiej rewolucji – kiedy wszystkie zachodnie państwa odmawiały kontaktów z Kremlem – zaprosił do Moskwy francuskiego aktora i pieśniarza Yvesa Montanda. Francuz przyjechał do nas ze swoją żoną Simone Signoret i wystąpił w teatrze Bolszoj w Moskwie. Na jego występ przyszedł Chruszczow z całym Politbiurem. Wówczas rozpatrywano to jako triumf genseka, ale byli tam również młodzi artyści i w efekcie nastała moda na francuską piosenkę, pewien rodzaj zachowania, jaki reprezentował Montand. To okazało się o wiele bardziej trwałe niż zwycięstwo Kremla. To drugie było chwilowe, a moda została.

Myślę, że obecnie również występuje szansa na współistnienie w ramach globalnej cywilizacji. Jeśli Kreml wyrywa się z izolacji, to mecze futbolowe jednocześnie udowadniają, że wciąż jesteśmy członkami tego kręgu cywilizacyjnego. I to niezależnie od rządzących.

Myśli pan, że za sprawą mundialu może się rozpocząć pewnego rodzaju odwilż?

Nie w tym rzecz. W krajach autorytarnych istnieje kilka poziomów życia. Na tym politycznym ogłosi się triumf Kremla i przełamanie izolacji. I to będzie częściowo prawda, bowiem w ten sposób udowodnia się, że świat chce mieć do czynienia z Moskwą.

Z drugiej strony, Rosja jest ogromnym państwem i w pewnym stopniu żyje wewnątrz samej siebie. Jeśli na rosyjskich boiskach zaczną biegać piłkarze z różnych stron świata, to będzie stanowiło prymitywne, ale ważne przypomnienie o tym, że na globie istnieją też inni ludzie, którzy biegają przed nami z piłką. Co więcej, grają tak wspaniale, że nagle zastanawiasz się, komu kibicować – bo przecież Rosjanie nie są jedyną drużyną. Myślę, że w masowej świadomości rosyjskich kibiców będzie to pozytywna chwila, w której będą mogli zobaczyć samych siebie jako część większej wspólnoty.

Bojkot mundialu – tak jak w przypadku igrzysk olimpijskich w Moskwie w 1980 roku – nie przyniósłby niczego dobrego?

Ważąc wszystkie za i przeciw, uważam, że ten mundial powinien się odbyć. W 1980 roku, kiedy zachodnie państwa zbojkotowały olimpiadę w proteście przeciwko inwazji na Afganistan, Rosjanie nie wiedzieli, dlaczego się na to zdecydowano. Władze twierdziły, że Amerykanie boją się rywalizacji z radzieckimi sportowcami – co nie przyczyniło się do zrozumienia tego, że wtargnięcie do Afganistanu było czymś złym.

Jeśli wówczas odbyłyby się pełnoprawne igrzyska, to na pewno miałoby to większy wpływ na ludzi żyjących w zamkniętym na świat zewnętrzny Związku Radzieckim. Obecnie sytuacja nie jest na tak złym poziomie i dlatego sądzę, że należy dalej integrować Rosję z globalnym społeczeństwem. Myślę jednak o Rosji jako kraju, a nie o Putinowskim reżimie.

Wiemy już jednak, że wiele projektów infrastrukturalnych nie udało się ukończyć – często z powodu korupcji. Nie stanowi to potencjalnego źródła dla społecznej frustracji?

Nasze społeczeństwo znacznie różni się od społeczeństw zachodnich, czy nawet polskiego. Ludzie nie odczuwają frustracji, ponieważ korupcja w pewnym stopniu uważana jest za zjawisko, które przyczynia się do rozwoju kraju. Nawet jeśli się pogłębia i przybiera formy perwersyjne, to wciąż jest w niej coś progresywnego. Perwersyjno-progresywnego.

Wszyscy przyzwyczaili się, że tego typu imprezy są u nas bardzo drogie, a znaczące środki defraudowane – ale tak naprawdę prawie każdy Rosjanin jest skorumpowany. Tutaj wszystko zależy od poziomu: ktoś zarabia grosze, a ktoś miliardy – wszystko jedno, taki po prostu jest system społeczno-polityczny. Nie wymyślił go Putin, ani nawet Iwan Groźny. Jego korzenie sięgają jeszcze czasów jarzma mongolsko-tatarskiego. Wszystko znajduje się w narodowych genach, dlatego wszelkie zmiany będą bardzo trudne.

Wszyscy przyzwyczaili się, że tego typu imprezy są u nas bardzo drogie, a znaczące środki – defraudowane. Ale tak naprawdę, prawie każdy Rosjanin jest skorumpowany. Tutaj wszystko zależy od poziomu: ktoś zarabia grosze, a ktoś miliardy – wszystko jedno, taki jest system społeczno-polityczny. | Wiktor Jerofiejew

W zachodnich mediach mówi się o niebezpieczeństwie ze strony rosyjskich kiboli, z którym spotkać mogą się przyjezdni kibice. To prawda?

Europa ocenia to przez pryzmat swoich standardów. Rosja jest państwem policyjnym, a liczba funkcjonariuszy jest wyższa od liczby kiboli. W związku z tym nie sądzę, aby wystąpił jakikolwiek problem na tym polu, a jeśli gdzieś się pojawi, to bardzo szybko zostanie rozwiązany.

Wszystko będzie pod ścisłą kontrolą władz ze względu na rangę wydarzenia?

Mundial stanowi wielkie święto Putina – i to on jest jego największym beneficjentem. Dla chłopca, który wychowywał się w biednym Leningradzie, bardzo ważne jest zwycięstwo rozumiane jako sukces samej imprezy. Wyobraźmy sobie piramidę, na której szczycie siedzi Putin – a społeczeństwo świętuje wokół niego. Tak jak olimpiada w Soczi, piłkarskie mistrzostwa stanowią bardzo drogi prezent dla niego samego.

Dlatego władze nie dopuszczą do tego, aby cokolwiek zakłóciło przebieg mundialu. Zaangażowane zostaną wszystkie służby: Gwardia Narodowa, policja, dawne KGB, czyli dzisiejsze FSB. Jestem pewien, że kibolskie środowiska zostały uprzedzone, żeby się nie wychylały – coby przypadkiem prezydentowi nie zepsuć celebracji.

A czy celebracji nie może zepsuć Olieg Sencow, który już od miesiąca prowadzi strajk głodowy w rosyjskiej kolonii karnej?

Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, sądzę, że Sencow prawdopodobnie zostanie wypuszczony w ramach wymiany jeńców i więźniów z Ukrainą. Merkel niedawno powiedziała, że nie widzi zasadniczej przyczyny, dla której nie miałaby przyjechać na mistrzostwa. Putin może więc starać się zachęcić niemiecką kanclerz poprzez uwolnienie Ukraińca – jej przyjazd jest dla rosyjskiego prezydenta niezwykle ważny. Śmierć Sencowa podczas otwarcia mundialu mogłaby zepsuć to święto.

Putin się tego boi?

Śmierć ukraińskiego reżysera będzie jak zdechły, śmierdzący szczur. Ale Putin niczego się nie boi – trudno to pojęcie w ogóle do niego odnieść. Jedyne, czego może się obawiać, to wybuch globalnego konfliktu, którego nie będzie kontrolował.

 

Ilustracja: Max Skorwider.