Masowe protesty były wyrazem oburzenia wobec wyroku sądu w Pampelunie, jednak sąd „tylko” zastosował istniejące przepisy, według których jeśli nie było groźby i przemocy ze strony sprawców, nawet jeśli nie było też zgody ofiary na stosunek, to gwałtu nie było. Sprawcy zostali skazani na dziewięć lat pozbawienia wolności „tylko” za „nadużycie seksualne” (abuso sexual). Pod naciskiem publicznego oburzenia jeszcze poprzedni prawicowy rząd Mariano Rajoya zdecydował się zmienić kodeksową definicję zgwałcenia, tak aby dostosować ją do wymogów współczesności oraz aktów prawa międzynarodowego.

Z jednej strony, omawiana już na łamach „Kultury Liberalnej” sprawa „La Manady” oraz sprowokowane nią społeczne oburzenie i proces zmian legislacyjnych mających na celu progresywne zmiany w prawie napawają otuchą, bo w niektórych krajach tak można, lecz jednocześnie napawają smutkiem, gdyż ukazują gigantyczną przepaść mentalną na przykład między Hiszpanią a Polską.

Polska „La Manada”

Polska też miała swoją „La Manadę” – sprawę gwałtu zbiorowego dokonanego na siedemnastoletniej, a więc nieletniej, dziewczynie przez sześciu rówieśników, w tym jej byłego chłopaka, a także syna lokalnego polityka. Chłopcy spotkali nastolatkę w pubie w piątkowy wieczór w grudniu 2013 roku i po zamknięciu lokalu namówili ją, by udała się z nimi do domu jednego z nich w pobliskiej wiosce. Tam, „w atmosferze dobrej zabawy” zakrapianej alkoholem, zbiorowo ją zgwałcili. Gdy protestowała, przytrzymywali ją rękami lub wlewali alkohol do ust. Nad ranem po rycersku odstawili ja na przystanek, żeby mogła spokojnie wrócić do domu. O zdarzeniu zawiadomiła policję matka dziewczyny.

W 2014 roku chłopcy zostali uznani za winnych przez sąd pierwszej instancji, część zgwałcenia (art. 197 kk), część wykorzystania bezradności (czyli nietrzeźwości) osoby w celu doprowadzenia jej do obcowania płciowego (art. 198 kk), i skazani na kary więzienia. W zawieszeniu. Bo młodzi, bo to tylko taki wybryk jednorazowy, bo nie ma co im niszczyć życia.

Dopiero sąd drugiej instancji w 2016 roku uznał orzeczone kary za rażąco niewspółmierne, zmienił kary na bezwzględne co do dwóch sprawców uznanych za winnych zgwałcenia zbiorowego (w tym byłego chłopaka Arkadiusza P.) i zwrócił do ponownego rozpoznania spraw wobec czterech sprawców uznanych za winnych wykorzystania bezradności. Żaden ze sprawców nie przyznał się do winy. W czasie procesu twierdzili, że odbyli stosunek za zgodzą pokrzywdzonej. Chłopcy pewnie do dzisiaj nie widzą „gwałtu” w całej sytuacji i uważają się za pokrzywdzonych w całej sprawie.

Sprawa odbiła się szerokim echem. Pisały krajowe media, interweniował sam prokurator generalny, a przed sądem w Katowicach, gdzie toczyła się sprawa w drugiej instancji, protestowała Fundacja Pozytywnych Zmian.

Miejscowa opinia publiczna

Chociaż sprawa gwałtu zbiorowego w Pietrzykowicach poruszyła dziennikarzy i polityków w Warszawie, lokalna społeczność pozostała dość sceptycznie nastawiona do sprawy. Odpowiedzialnością za sprawę obarczyła nieroztropną dziewczynę. „Która porządna dziewczyna poszłaby sama do domu z tyloma chłopakami i piła alkohol?”, skomentowała matka dwóch dorastających córek i syna. Porządne dziewczyny jak ich córki nie byłyby takie głupie, ona by im nie pozwoliła iść na oślep wprost do jaskini lwa, a tym bardziej sześciu lwów. Chłopcy trochę się zabawili po pijaku – młodzi i głupi, to teraz mają problemy i sprawy karne. Młoda dwudziestoletnia kobieta usłyszała od brata, który pobieżnie znał sprawę i reputację dziewczyny, że gwałt to raczej nie był. I mu uwierzyła.

Okazuje się, że sądy i prokuratorzy poniekąd wbrew opinii społecznej skazali biednych sześciu chłopaków. Czyli dokładnie jak w Hiszpanii, społecznie podzielane wartości i normy nie mają pokrycia w przepisach prawa. Z tym że na odwrót. To konserwatywne polskie sądy i ich archaiczne definiowanie tego, jakie zachowanie gwałtem jest, a jakie nie jest, okazują się dużo bardziej postępowe i liberalne niż społeczne obyczaje.

W Polsce nadal, jeśli szesnasto- czy siedemnastoletnia dziewczyna pójdzie w nocy do obcego domu z sześcioma kolegami, mężczyznami, których zna; rówieśnikami, w tym z byłym chłopakiem i tam będą spożywać alkohol, to nie może się potem dziwić, że oni chcą z nią odbyć stosunek seksualny, bez względu na jej protesty. Sama ponosi odpowiedzialność za to, co ją spotkało. Gdyby była „porządną dziewczyną”, to by tak nie zrobiła. I wierzą w to nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, matki dorastających dziewcząt i ich rówieśnice.

Trudne jest życie kobiety w Polsce. Na każdym kroku trzeba się szanować i uważać. A jeśli stanie jej coś złego, to jej wina. Jak się ma córkę, to też trzeba pilnować, żeby żadnych głupot nie robiła i nauczyć trzymać standardy „porządnej dziewczyny”. Bo jak nie, to sama się prosi o problemy i nie powinna się potem dziwić. Jak się ma syna, jeszcze gorzej, w każdej chwili jakaś głuptaska może go o gwałt oskarżyć i kłopotów narobić.

W Polsce wciąż patrzymy na świat i na przemoc seksualną oczami mężczyzn, potencjalnych sprawców. Nawet my, potencjalne ofiary.