Jakub Bodziony: Co zmiany w Sądzie Najwyższym oznaczają dla obywateli?
Andrzej Zoll: Oznaczają zmianę w zakresie konstytucyjnego organu, który ma czuwać nad tym, żeby władza wykonawcza nie naruszała prawa.
Co to dokładnie oznacza?
Prawo stanowi podstawę naszej działalności zarówno w relacjach miedzy obywatelem a władzą, jak i w zwykłych kontaktach międzyludzkich. Jeżeli władza zrealizuje swoje plany wobec Sądu Najwyższego, to zmieni się on w wykonawcę dyrektyw rządu. W związku z tym nie będzie już organem chroniącym obywateli przed tą władzą.
PiS argumentuje, że reformy Sądu Najwyższego usprawnią pracę tej instytucji.
Nie słyszałem żadnego argumentu, który by tłumaczył, w jaki sposób zmiany forsowane przez rząd mogą poprawić pracę Sądu Najwyższego.
Zapowiedziano między innymi powołanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która pozwoli na ponowne rozpatrzenie dawnych spraw.
To jest pogorszenie, a nie usprawnienie pracy.
Dlaczego?
To rozwiązanie wprowadza możliwość zmiany prawomocnych wyroków w okresie dwudziestu lat od ich zapadnięcia. To ma służyć usprawnieniu pracy najwyższej instancji sprawiedliwości? To ponury żart.
Jak może w praktyce wyglądać praca tej izby?
Jeżeli pan kupi działkę na wsi, po to żeby wybudować sobie dom, po piętnastu latach, ktoś, kto również miał ochotę na ten grunt, może sprawić, że będzie kontrolowana prawomocność pana inwestycji. Będzie można kontrolować słuszność prawomocnego orzeczenia do dwudziestu lat po jego wydaniu. Rozstrzygnięcie, które zapadało w sądzie, jest nienaruszalne – to stabilizuje działalność państwa i relacji pomiędzy państwem a obywatelem. W ten sposób kwestionuje się cały porządek prawny ostatnich dwóch dekad.
Nie można doprecyzowywać Konstytucji, jeżeli jej zapisy są jednoznaczne – a tak jest w tym wypadku. „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczpospolitej na sześcioletnią kadencję” – czego w tym zapisie nie rozumieją rządzący? | prof. Andrzej Zoll
Sąd Najwyższy stwierdza również ważności wyborów. Czy podziela pan obawy niektórych prawników, że po reformie SN i ewentualnej przegranej PiS-u w wyborach, przyszłe wybory mogą zostać uznane za nieważne?
Obawiam się tego. Przez trzy lata byłem przewodniczącym Państwowej Komisji Wyborczej i w tych czasach mieliśmy pełne zaufanie do orzeczeń Sądu Najwyższego. Teraz w tym gremium będą sędziować osoby wybierane przez osoby sprawujące władzę. Sposób ich wyboru implikuje to, że będą realizowały kierunek wytyczony przez polityków. To nie gwarantuje obywatelom przeprowadzenia uczciwych wyborów.
Rządzący odpowiadają, że podobne rozwiązania funkcjonują w innych krajach europejskich i nie wzbudza to społecznych protestów, ani interwencji unijnych instytucji.
Ale inne kraje respektują prawo i wartości Unii Europejskiej. Nasze władze od tych wartości odchodzą.
Na przykład?
Jeżeli dzisiaj się mówi, że skrócenie kadencji pierwszej prezes Sądu Najwyższego nie jest problemem, to jest to jawne złamanie wartości, na których opiera się Wspólnota.
Część prawników uważa, że kadencję pierwszej prezes SN Małgorzaty Gersdorf określa Konstytucja. Rządzący argumentują, że ustawa zasadnicza jest doprecyzowywana przez konkretne przepisy, a ustawa dotycząca obniżenia wieku emerytalnego obejmuje wszystkich, bez wyjątku. Dlatego prezes Gersdorf automatycznie przechodzi w stan spoczynku.
To jest absolutnie fałszywa interpretacja, która wprowadza obywateli w błąd. Nie można doprecyzowywać Konstytucji, jeżeli jej zapisy są jednoznaczne – a tak jest w tym wypadku. „Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego powołuje Prezydent Rzeczpospolitej na sześcioletnią kadencję” – czego w tym zapisie nie rozumieją rządzący? Nie ma żadnego dwuznacznego punktu i inne interpretacje są kłamliwe.
Prezydent zaproponował rozwiązanie tego sporu: sędziowie, którzy przekroczyli 65. rok życia, mogą poprosić prezydenta o możliwość dalszego orzekania.
A dlaczego władza wykonawcza ma decydować o tym, który sędzia może dalej orzekać, a który nie? To próba wymuszenia podporządkowania się władzy sądowniczej przez władzę wykonawczą – złamanie trójpodziału władzy.
Każdy prawnik, który popiera obecne działania rządu, zdaje sobie sprawę, że niezależnie od ewentualnych zysków politycznych jest to sprawa nie do obrony. | prof. Andrzej Zoll
Mimo wszystko część sędziów zdecydowała się na wystąpienie do prezydenta o możliwość dalszego wykonywania zawodu. Słusznie?
Nie chciałbym oceniać indywidualnych decyzji każdego z sędziów. Powinno stać się na stanowisku, które wyznacza Konstytucja w zakresie niezależności sądownictwa i niezawisłości sędziów.
A co pan by zrobił?
Gdybym był sędzią Sądu Najwyższego, nie zrezygnowałbym ze swojej kadencji.
Ale Konstytucja nie wyłącza możliwości skrócenia kadencji sędziów Sądu Najwyższego.
Oczywiście, ale wszystkie tego typu przepisy muszą dotyczyć sędziów, którzy w przyszłości osiągną wiek 65 lat. Nie można używać tego rozwiązania po to, aby usunąć ze stanowiska tych będących dla władzy problemem. To jest ingerencja w niezależność sądownictwa, którą również wyznacza Konstytucja.
Prezydent Duda na pewno zna argumenty, które pan wymienił. Świadomie łamie ustawę zasadniczą?
Niestety, ale prezydent łamie Konstytucję po raz kolejny, po tym jak doszło do tego w przypadku podczas procesu zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczpospolitej i wszyscy muszą jej ściśle przestrzegać.
Ale rzeczywistość jest taka, że władza ustawodawcza i wykonawcza uważa, że działa zgodnie z literą prawa.
Bardzo negatywnie oceniam osoby, które stoją na takim stanowisku. Każdy prawnik, który popiera obecne działania rządu, zdaje sobie sprawę, że niezależnie od ewentualnych zysków politycznych jest to sprawa nie do obrony.
Profesor Gersdorf na wtorkowym uroczystym zakończeniu studiów prawniczych na Uniwersytecie Warszawskim w swoim przemówieniu zapytała: „co pozostaje prezesowi najwyższej instancji sądowej, którego konstytucyjną kadencję bezprawnie skrócono?”.
Jeżeli profesor Gersdorf zostanie zmuszona do zaprzestania działalności prezesa SN, to może nie będzie mogła pełnić swoich obowiązków, ale zgodnie z Konstytucją dalej będzie pierwszym prezesem Sądu Najwyższego.
Na razie jednak pierwsza prezes SN powinna nadal przychodzić do pracy?
Oczywiście, że powinna przyjść do pracy i powinna do 2020 roku pełnić swoją funkcję.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: David Berkowitz; Źródło: Flickr.com