Agnieszka Doberschuetz: Zaczęłam lekturę twoich książek od „Zadurzenia” [ang. crush].
Eve Ainsworth: Och, dlaczego akurat od tej?
Moja córka kończy niedługo 15 lat.
I przeżywa swój crush?
No właśnie nie. Te tematy w ogóle jej jeszcze nie interesują.
To dobrze. Dobrze dla ciebie! [śmiech]
Myślę jednak, że moment zauroczenia drugą osobą – czy to chłopakiem, czy dziewczyną, kto wie – w końcu nadejdzie. I chcę być przygotowana, wiedzieć, jak rozmawiać z córką, jak pomóc, gdy będzie jej trudno. Bo sama pokazałaś w swojej książce, że takie zadurzenie to nie zawsze same ekscytujące chwile. Mogą pojawić się różne relacyjne niebezpieczeństwa.
Tak. I dlatego bardzo dobrze, że chcesz z nią o tym rozmawiać. Ale to trudne. W ogóle bycie rodzicem jest trudne [śmiech]. Myślę, że to dobrze, że twojej córce nie spieszy się do związków. Wiele dziewcząt porywa się na bycie z kimś za szybko – zanim tak naprawdę poznają same siebie, swoją osobowość, preferencje, granice. I bywa, że zostają skrzywdzone. Najtrudniejsze jest to, że wiele z nich nie chce rozmawiać z rodzicami o tak delikatnych, często wstydliwych w ich oczach tematach jak emocje. Obawiają się reakcji rodzica, osądu czy nawet kary. Wydaje im się, że nie mamy pojęcia o ich sytuacji, o tym, przez co właśnie przechodzą. A przecież przechodziliśmy przez to wszyscy i dobrze to znamy! Dziecko musi wiedzieć, że może się do nas zwrócić z każdym problemem. Że chcemy je wysłuchać i wesprzeć. Trzeba cały czas wysyłać mu sygnały: jestem tu dla ciebie, zawsze możemy rozmawiać.
A co robić, gdy dziecko jednak nie chce rozmawiać z rodzicem, a najwyraźniej coś je gryzie?
To bardzo częste! Doświadczam tego na własnej skórze – moje dzieci niechętnie dzielą się ze mną swoimi problemami. Ale na przykład bratanice i siostrzeńcy już tak, przychodzą ze mną pogadać. Czasami łatwiej otworzyć się nie przed kimś najbliższym, ale zaufanym. Może to być nawet osoba obca, jak psycholog czy pedagog.
Można też sięgnąć po książki takie jak twoje – przekonać się, że nie jest się osamotnionym w swoich problemach.
Jak najbardziej. Po to właśnie piszę – żeby młodzi poczuli, że podobne problemy zdarzają się także innym. Ale też, by dostrzegli możliwość wyjścia z trudnej sytuacji. By uwierzyli, że istnieją rozwiązania ich problemów. I zechcieli skorzystać z pomocy.
Ale obserwuję, że młodzież w takich sytuacjach nie zawsze chętnie sięga po książkę. A jeśli już, to niekoniecznie po książki o nastolatkach oraz ich problemach. Na półce mojej córki stoją thrillery, kryminały…
To świadczy właśnie o tym, że potrzebuje ucieczki od rzeczywistości – być może ona ją aktualnie przerasta? Czyta historie nieprawdziwe i nieprawdopodobne, żeby nie myśleć o tych, z którymi prędzej czy później będzie musiała się zmierzyć. I może wtedy przyjdzie porozmawiać albo właśnie sięgnie po książkę! To istotne, żeby inicjatywa wyszła od dziecka – jeśli zaczniemy naciskać, to na pewno niczego nie przeczyta. Zresztą ważne, by młody człowiek po prostu czytał książki – wszelakie! Świetnie wpływają na wyobraźnię i rozwój czytelnika.
Młodzi wolą sięgać do internetu.
Nie bójmy się tego. Co prawda dużo zła – jak hejt, trolling czy obraźliwe treści – pochodzi właśnie z internetu, ale są tam też bardzo pomocne źródła: informatory, blogi, tutoriale, możliwość anonimowego zadania pytania.
Tam też pewnie łatwiej znaleźć kogoś, kto rozumie nastolatka, mówi jego językiem. No właśnie, a ty skąd wiesz, jak pisać, żeby język bohaterów wydawał się naturalny, prawdziwy?
Od wielu lat pracuję z młodymi ludźmi – pomagam im radzić sobie z problemami. Słucham ich na co dzień.
No ale wątpię w takim razie, że tak zwana „trudna młodzież” mówi językiem tak łagodnym jak w twoich książkach. Nie padają tu żadne przekleństwa! Opisane sytuacje bywają brutalne, język nie.
Zgadza się, na żywo język młodzieży, przynajmniej w Wielkiej Brytanii, jest dużo ostrzejszy. Wraz z wydawcą staliśmy przed dylematem – wiedzieliśmy, że „ocenzurowany”, złagodzony język zakłóci autentyczność przekazu, jednak moje książki mają być źródłem inspiracji, podpowiadać pozytywne scenariusze. Nie mogliśmy pozwolić sobie na przeklinanie.
A nie myślałaś o tym, że środowisko nastolatków w Wielkiej Brytanii, ich obyczaje, kultura, różnią się na przykład od swoich odpowiedników w Polsce czy w Rumunii? Jak to możliwe, że twoje książki cieszą się popularnością w tak różnych krajach?
Staram się pisać w sposób uniwersalny. A wydawnictwo znajduje fantastycznych tłumaczy. Wierzę, że robią dobrą robotę. Informacje zwrotne, które dostaję od czytelników z tych krajów, to potwierdzają. Młodzi ludzie piszą, że książki bardzo im się podobają i przydają, bo bardzo często identyfikują się z bohaterami.
Czy historie twoich postaci to prawdziwe historie uczniów, z którymi pracujesz?
Nie, żadna nie odzwierciedla jednego konkretnego przypadku jednej konkretnej osoby. To nie byłoby w porządku. Powiedziałabym raczej, że problemy, z którymi przychodzi do mnie młodzież, bywają zalążkiem pomysłu na daną historię. Te opowieści to mikstura wielu zasłyszanych historii, ale i moich własnych doświadczeń z młodości (sama byłam w szkole ofiarą ośmieszania i pogardliwego traktowania).
Twoje historie mogłyby się przydarzyć każdemu nastolatkowi. Myślisz, że jesteśmy w stanie uchronić dzieci przed przykrościami, porażkami, rozczarowaniami, cierpieniem?
Uchronić? Nie, nie sądzę. Ale na pewno możemy ich przygotować na różne okoliczności. Powinni znać możliwe scenariusze swoich wyborów. I widzieć dobry przykład płynący od rodziców, wychowawców. Każdy rodzic powinien przede wszystkim demonstrować wzorce, jak najwięcej wzorcowych zachowań. I nie chodzi tu o idealne związki, szczęśliwe małżeństwa. Także rodzice żyjący osobno mogą dawać pozytywny i budujący przekaz: Wiemy, jak powinna wyglądać zdrowa, uczciwa, partnerska relacja. A skoro w naszym przypadku jest inaczej, to może właśnie lepiej się rozstać, nie godzić się na wzajemne krzywdzenie. I żyć lepiej, szczęśliwie.
No nie wiem… Często ludzie powtarzają swoje błędy. Wchodzą w kolejny toksyczny związek, jakby niczego się nie nauczyli. Skoro nawet dorosłe, doświadczone osoby wpadają w takie życiowe pułapki, to może edukacja młodzieży, pisanie takich książek, to tylko syzyfowa praca?
Nie! Te dorosłe osoby powielające swoje bolesne doświadczenia, mają nieprzepracowane słabości – brak wiary w siebie, kompleksy, lęki… Nad tymi problemami warto zacząć pracować jak najprędzej. Dodawać młodym ludziom wiary w siebie, pewności, uczyć asertywności, pokazywać dobro i zło.
Właśnie. Zauważyłam, że opisując osoby „złe” i „dobre”, oprawcę i ofiarę, u każdego z nich pokazujesz głębszy kontekst – na przykład sytuację rodzinną, traumatyczne przeżycia. Wszystko wydaje się mieć dwie strony. Można by pomyśleć, że próbujesz znaleźć usprawiedliwienie dla podłych zachowań niektórych ludzi…?
Nie chodzi o usprawiedliwianie karygodnych czynów. Absolutnie! Nie ma usprawiedliwienia dla przemocy, agresji, przestępstw. Staram się raczej pokazać, że świat nie jest tylko czarno-biały. To nie takie proste. Coś spowodowało, że ktoś zachowuje się tak, a nie inaczej. Staram się pokazywać możliwe przyczyny złego postępowania. I fakt, że oprawca też jest swego rodzaju ofiarą, wymaga pomocy, czasem terapii. Często agresja jest wyrazem frustracji, nieradzenia sobie z czymś. Wierzę, że można zmienić taką osobę przez pracę z nią.
Uczniowie, którzy do ciebie trafiają, mają najwyraźniej dużo szczęścia. Jesteś bardzo zaangażowana w to, co robisz. Kiedy w tym wszystkim znajdujesz czas na pisanie?
Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że moja praca z młodzieżą i pisanie są ze sobą powiązane – praca jest inspiracją do pisania. Gdy rozkręcałam swój warsztat pisarski, moje dzieci były bardzo małe i absorbujące. Narzuciłam sobie wtedy taką rutynę, by codziennie napisać choć kawałeczek tekstu – pamiętnik, blog. Ale żeby pisać. Codziennie. Nawet do szuflady, nawet zaczynać ciągle nowe wątki i ich nie kończyć. Nigdy nie jest za późno, a książek nigdy nie będzie za dużo.
Wnioskuję, że szykujesz już kolejny materiał? A może serial dla młodzieży, film? Nie myślałaś o tym?
Oczywiście, że tak. Choć propozycji ekranizacji moich historii, jak dotąd, nie otrzymałam. Ale byłoby super!
Książki Eve Ainsworth ukazują się Polsce nakładem wydawnictwa Zielona Sowa. Dotychczas opublikowano:
— „7 dni”, tłum. Marcin Mortka, Warszawa 2015.
— „Zadurzenie”, tłum. Marcin Mortka, Warszawa 2016.
— „Krzywda”, tłum. Marcin Mortka, Warszawa 2017.
— „Troska”, tłum. Marta Mortka, Warszawa 2018.
* Zdjęcie użyte na stronie głównej: Eve Ainsworth. Fot. Wyd. Zielona Sowa.
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.