0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Krucjata lwowskich prawników....

Krucjata lwowskich prawników. O książce Philippe’a Sandsa „Powrót do Lwowa”

Lech M. Nijakowski

Philippe Sands w reportażowym stylu kreśli sylwetki prawniczych osobowości XX wieku – Rafała Lemkina i Hersza Lauterpachta oraz z pasją opowiada o procesie norymberskim, koncepcjach „ludobójstwa” i „zbrodni przeciwko ludzkości”. A wszystko z Lwowem w tle.

Kolejna książka o Lwowie? Takie obawy są zrozumiałe wobec popularności „literatury kresowej” i opowieści o bajecznym przedwojennym Lwowie. Nic dziwnego, że na potrzeby polskiego rynku wydawca zmienił tytuł, którego pierwszy człon w oryginale brzmi „East West Street”. Jest to jednak praca wyjątkowa, poświęcona ludziom z Lwowem związanym, których wichry historii rozrzuciły po całym świecie. Mikrohistoria wiąże się tu z najważniejszymi wydarzeniami historii najnowszej, a mityzację przeszłości zastępuje skrupulatne poszukiwanie prawdy.

Philippe Sands (ur. 1960) jest brytyjskim i francuskim profesorem prawa, specjalizującym się w prawie międzynarodowym. Jako obrońca występował przed wieloma sądami i trybunałami, w tym Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Kiedy został zaproszony do wygłoszenia wykładu we Lwowie w 2010 roku, dostrzegł, ile tajemnic wiąże się z biografiami dwóch wybitnych prawników związanych z tym miastem – Hersza Lauterpachta, twórcy koncepcji „zbrodni przeciwko ludzkości”, oraz Rafała Lemkina, twórcy pojęcia „ludobójstwo”. Obydwaj studiowali na słynnym wydziale prawa Uniwersytetu Lwowskiego i są głównymi bohaterami „Powrotu do Lwowa”.

Ale nie jedynymi. Mowa tam także o innym prawniku – Hansie Franku, którego zbrodnicza polityka jako gubernatora Generalnego Gubernatorstwa wpłynęła na życie lwowskich Żydów, w tym rodzin obu prawników żydowskiego pochodzenia (i autora książki). W sierpniu 1942 roku Frank spędził dwa dni we Lwowie, gdzie między innymi wygłosił kilka przemówień. Wszyscy trzej spotkali się na procesie w Norymberdze na przełomie 1945 i 1946 roku.

Równoprawnym bohaterem jest jeszcze czwarty mężczyzna, nieznany z podręczników historii. To Leon Buchholz, dziadek autora „Powrotu do Lwowa”, który po wojnie osiadł w Paryżu. Urodził się we Lwowie w 1904 roku, a gdy miał 10 lat rodzina przeniosła się do Wiednia. Sands w czasie zbierania materiałów uświadomił sobie, jak mało wiedział o swym przodku. I w jak wielu punktach jego rodzinna historia wiąże się z losami pozostałych bohaterów książki. Autor, na przykład, uczęszczał na zajęcia z prawa międzynarodowego prowadzone przez Eliego Lauterpachta, syna Hersza. Dopiero po trzydziestu latach okazało się, że zarówno ojciec Eliego, jak i prababka Sandsa, mieszkali w Żółkwi na przeciwległych krańcach ulicy. Opowieść o tych postaciach przenika się, a karty książki wypełnia wielu bohaterów drugoplanowych, jak choćby misjonarka Elsie Tilney, która wywiozła matkę autora z Wiednia latem 1939 roku, a dzięki wnioskowi Sandsa w 2013 roku została zaliczona do Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Biografie rozszerzone

Książkę czyta się jak dobry reportaż historyczny, ale zawiera ona wiele rozważań na temat natury międzynarodowego prawa, dynamiki zbrodni niemieckich czy stosunków narodowościowych panujących we Lwowie. Autor nie ukrywa swojego warsztatu i pokazuje, z jakim trudem odkrywał kolejne elementy układanki, dzięki uciążliwej pracy archiwalnej i detektywistycznej. Widać tu skrupulatność doświadczonego adwokata. Z równą ostrożnością podchodzi do źródeł dotyczących bohaterów „wielkiej historii”, jak i swojego dziadka. Nie ucieka przed trudnymi pytaniami. Gdy nabiera wątpliwości, czy jego dziadek nie zdradził babci i nie pozostawił nieślubnych dzieci, przeprowadza badanie DNA razem z potencjalną wnuczką Leona, Sandrą, które to wyklucza.

Okazuje się, że nie tylko życiorys dziadka Leona, lecz także biografie Lauterpachta i Lemkina zawierały wiele białych plam, które udało się Sandsowi wypełnić. Szczególnie cenne jest to w przypadku Lemkina. W tym roku będziemy obchodzili 70. rocznicę podpisania Konwencji ONZ w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, której „ojcem” był właśnie Lemkin. W języku polskim nadal jednak brakuje pracy wyczerpująco opisującej jego losy, co najwyżej możemy zapoznać się z artykułami, które zawierają niejednokrotnie odmienne fakty i daty dotyczące tego słynnego Polaka [1].

Sands nie stosuje taryfy ulgowej wobec swych bohaterów, nie wynosi ich na piedestał. Ukazuje wszelkie ich wady i skrywane tajemnice. Nie dla tabloidowego efektu, ale by ich w pełni zrozumieć. Bez skrępowania zastanawia się nad homoseksualizmem swojego dziadka. Ukazuje wady charakteru słynnych prawników. „Lauterpacht miał zwyczaj narzucać swoje opinie i oddalać cudze” [s. 121] – zauważa. Zresztą konsekwentnie odrzucał on koncepcję „ludobójstwa” i zwalczał wpływy Lemkina. Kreśląc sylwetki, korzysta z różnorodnych dokumentów i wypowiedzi. Przywołajmy jeden przykład. „The Washington Post” zaprosił Rafała Lemkina – jako cudzoziemca – do podzielenia się opinią na temat amerykańskich kobiet. „Lemkin nie odmówił sobie przyjemności wypowiedzenia się na temat Amerykanek. Przysięgły kawaler uważał waszyngtońskie damy za «zbyt szczere, zbyt prostolinijne», by go pociągały. Uważał, że brakuje im tego, co określił jako «kuszące i subtelne cechy europejskiej kokietki». Trzeba przyznać, że w Ameryce «praktycznie wszystkie kobiety» są «atrakcyjne», ponieważ piękno się «bardzo zdemokratyzowało». Kobiety w Europie przeciwnie, «zazwyczaj mają kiepskie figury, a często są brzydkie», co w konsekwencji powoduje, że prawdziwych piękności trzeba szukać w «górnych warstwach społeczeństwa»” [s. 396]. Niezbyt to pasuje do obrazu dystyngowanego profesora.

Sands unika także prostej demonizacji Hansa Franka. Stara się pokazać źródła jego zbrodniczych wyborów i życiowe problemy. Skrupulatnie kataloguje dowody winy, szczegółowo relacjonując przebieg procesu norymberskiego. Jednocześnie, aby lepiej zrozumieć swojego bohatera, spotkał się z jego synem, Niklasem (który między innymi opowiada ze wstydem o rodzinnych wizytach w getcie). Niklas jawi się tu jako ciekawa postać, nieustannie przeżywająca ciężar swojego dziedzictwa. „Jestem przeciwny karze śmierci – powiedział bez emocji – za wyjątkiem przypadku mego ojca” [s. 445].

Najkrwawsze ze zbrodni

Choć Sandsa przede wszystkim interesują losy bohaterów, to spełnia także obietnicę daną w podtytule książki. Ukazuje nowatorstwo obu koncepcji zbrodni i ich trudną drogę do świadomości prawników i polityków. W tym sensie jest to świetne studium z zakresu socjologii prawa. Koncepcja Lauterpachta odniosła w Norymberdze sukces – za zbrodnię przeciwko ludzkości skazano wielu podsądnych. Z kolei kategoria ludobójstwa nie spotkała się z takim uznaniem. Choć pojawiła się w radzieckim i francuskim akcie oskarżenia, a także w mowach końcowych prokuratorów z Wielkiej Brytanii i Francji, to już nie w wyroku trybunału. Tym samym Sands przypomina mało znaną prawdę, że żadnego z niemieckich zbrodniarzy nie skazano w tym procesie za zbrodnię ludobójstwa. Pokazuje również, w jakim stopniu na taki obrót spraw wpływ miała sympatia Roberta Jacksona (reprezentanta USA przed trybunałem norymberskim) do Lauterpachta i jego wzrastająca niechęć do Lemkina. Krucjata Lemkina trwała długo, a zakończyła się dopiero wejściem w życie konwencji w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa w 1951 roku (podpisano ją w 1948 roku, gdy wszyscy kluczowi politycy uznali konieczność penalizacji tej zbrodni). Książka kończy się w momencie wykonania wyroku śmierci na Hansie Franku – dalsze losy, w tym uchwalenie konwencji i postępowania przed międzynarodowym trybunałem karnym, omówione są skrótowo w epilogu.

Przy tej okazji autor omawia także paradoksy, które wynikały z koncepcji nowego prawa. Lemkin, obstając przy karaniu zbrodni ludobójstwa, niejako wzmacniał „myślenie plemienne”, co wytykali mu niektórzy prawnicy. Broniąc prawa ofiar do sprawiedliwego sądu, zarazem z łatwością obciążał cały naród niemiecki zbiorową winą. Syn cudem ocalonego brata Lemikna, Saul, opowiedział Sandsowi historię ze wspólnego spotkania po wojnie. Bratanek Rafała przebywał w niemieckim szpitalu i stwierdził, że Niemcy byli dla niego bardzo mili. „«Oczywiście wuj Rafał był innego zdania – kontynuował. – W klinice było wielu Niemców, ale wuj nawet na nich nie spojrzał». Saul wbił swe oczy we mnie. Nienawidził ich. Dla niego byli jak trucizna. Nienawidził ich” [s. 429]. Sands podziela te wątpliwości. Jak napisał: „Termin «ludobójstwo» wraz z jego naciskiem na rozróżnienie grupowe zachęca do przeciwstawiania pojęć: «my» i «oni», eksponuje poczucie świadomości wspólnotowej i może niechcący stwarzać warunki do powstawania tychże zachowań, którym usiłuje zapobiec: stawiając jedną grupę przeciwko drugiej, czyni rekoncyliację trudniejszą do osiągnięcia” [s. 451–452]. Dodajmy, że nie jest to stanowisko powszechnie akceptowane przez prawników i badaczy. Osobiście uznaję penalizację zbrodni ludobójstwa za wielki krok na drodze przeciwdziałania masowym naruszeniom praw człowieka.

Książkę tę można interpretować także na innych poziomach. Z pewnością jest to obraz Lwowa, jaki niezbyt często gości na polskich półkach księgarskich. Lwowa jako mekki uczonych, którzy wszelako musieli zmagać się z trudnościami codziennego życia, w tym uprzedzeniami sąsiadów i dyskryminacją mniejszości narodowych i religijnych. Sands przybliża nam środowisko lwowskich prawników. Wspomina także o profesorze Juliuszu Makarewiczu, z którego seminarium wywodzili się Lauterpacht i Lemkin. W tym sensie książka ta uzupełnia obraz, który nakreśliły dwie bardzo interesujące książki, poświęcone lwowskim uczonym pracującym nad szczepionką na tyfus [2] oraz lwowskiej szkole matematyków [3].

Jest to także klasyczna opowieść członka trzeciego pokolenia ocalonych, który z trudem odkrywa skrywaną przeszłość swojej rodziny. Sands opisuje milczenie, które najpierw otaczało go jako dziecko, a przez które musiał się później przebijać jako autor. Dotyczy to zarówno jego matki (córki Leona), jak i dalszych krewnych. Leon z żoną i córką uciekli do Francji, ale wielu krewnych zginęło.

Jest to książka, którą nie tylko wybornie się czyta, ale także porusza kwestie fundamentalne i pozostaje długo w pamięci. O zawiłych kwestiach prawnych czy żmudnym procesie norymberskim Sands pisze wyjątkowo przystępnie. Największa jej wartość to jednak nakreślenie obrazu dwóch silnych osobowości – Hersza Lauterpachta i Rafała Lemkina, którzy dotknięci przez Shoah prowadzili krucjatę mającą na celu ukaranie zbrodniarzy i rozwój nowego prawa, chroniącego jednostki przed samowolą państwa.

 

Przypisy:

[1] Warto zapoznać się z cyklem trzech artykułów Ryszarda Szawłowskiego: „Rafał Lemkin – warszawski adwokat (1934–1939), twórca pojęcia «genocyd» i główny architekt konwencji z 9 grudnia 1948 r. («konwencji Lemkina»). W 55-lecie śmierci”, cz. 1: „Lata polskie 1900–1939”, „Palestra” 2014, 59, nr 9, s. 288–311; cz. 2: „Roczne „intermedium” szwedzkie 1940–1941 i lata amerykańskie 1941–1948”, „Palestra” 2015, 60, nr 5/6, s. 223–250; cz. 3A: „Niespodziewanie trudne ostatnie dziesięć lat amerykańskich 1949–1959”. cz. 3B: „Lemkin po śmierci – od pewnego zapomnienia do światowego powrotu od końca XX wieku”, „Palestra” 2015, 60, nr 9/10, s. 213–237.
[2] Arthur Allen, „Fantastyczne laboratorium doktora Weigla. Lwowscy uczeni, tyfus i walka z Niemcami”, przeł. B. Gadomska, wyd. Czarne, Wołowiec 2016.
[3] Mariusz Urbanek, „Genialni. Lwowska szkoła matematyczna”, wyd. Iskry, Warszawa 2014.

Książka:

Philippe Sands, „Powrót do Lwowa. O genezie «ludobójstwa» i «zbrodni przeciwko ludzkości»”, przeł. Jacek Soszyński, Aspra, Warszawa 2018.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 499

(31/2018)
31 lipca 2018

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj