Związki francuskiego pisarza Romaina Gary’ego z kinem są dość ścisłe. Wiele jego powieści doczekało się ekranizacji, których autorami byli między innymi Jules Dassin, Costa-Gavras, John Huston i Peter Ustinov. Sam Gary również zrealizował dwa filmy. Jego drugą żoną była znana amerykańska aktorka Jean Seberg. Nawet pseudonim wybrany przez Romana Kacewa, bo tak brzmiało prawdziwe nazwisko urodzonego w Wilnie, a później mieszkającego z matką w Warszawie pisarza, który z czasem stał się obywatelem Francji i świata, ma w tym kontekście wymiar symboliczny – bywał bowiem kojarzony z jednym z największych gwiazdorów kina, przywołanym skądinąd w jego powieści „Adieu Gary Cooper”.
„Obietnica poranka”, jedna z najbardziej znanych powieści Gary’ego, została po raz pierwszy zekranizowana przez Dassina w 1970 roku. Niemal pół wieku później po raz kolejny przełożono ją na język filmu, a efekty tej transpozycji możemy właśnie oglądać w polskich kinach. Jest to także okazja, by zastanowić się nad twórczością Gary’ego w odniesieniu do srebrnego ekranu. O tym, że wyreżyserowana przez Érica Barbiera adaptacja, nosząca ten sam tytuł co powieść, jest dla wielu osób przyczynkiem do takich refleksji, świadczyć może chociażby wzrost sprzedaży znanego i popularnego skądinąd literackiego pierwowzoru odnotowany po francuskiej premierze filmu.
Nie wolno chyba kochać do tego stopnia tylko jednej istoty, choćby nią była matka” – pisał Romain Gary. | Alicja Piechucka
Istotę autobiograficznej powieści Gary’ego sugeruje sam jej tytuł. Zawarta w nim obietnica jest obietnicą podwójną. Dotyczy ona długu wobec matki, który główny bohater i jednocześnie narrator czuje się w obowiązku spłacić. Jednocześnie jednak chodzi o daną chłopcu obietnicę bezwarunkowej i bezgranicznej miłości – spełnioną przez matkę, ale przez życie, mimo wszystkiego, co miało protagoniście do zaoferowania, już nie. Ukazana w opowieści Gary’ego relacja dwojga ludzi, którzy mają tak naprawdę tylko siebie, ma bowiem charakter symbiotyczny lub, jak powiedzieliby Francuzi, „fuzjonalny”. Dla Niny Kacew Roman, a później, już w ojczyźnie Moliera, Romain, jest miłością życia i spiritus movens wszystkich działań. Syn z kolei ma wobec matki poczucie zobowiązań, których ogrom porównywalny jest z ogromem uczucia, jakim się wzajemnie darzą. „Obietnica poranka” to – w obu wersjach, papierowej i celuloidowej – opowieść o bezmiarze miłości, macierzyńskiej i synowskiej. „Nie wolno chyba kochać do tego stopnia tylko jednej istoty, choćby nią była matka”, stwierdza na jednej z ostatnich stron powieści narrator.
Postać Niny wysuwa się na plan pierwszy zarówno w utworze Gary’ego, jak i w opartym na nim filmie. Dzieje się tak nie tylko za sprawą tego, co do najnowszej ekranizacji wnosi genialna gra aktorska Charlotte Gainsbourg: już same niuanse jej mimiki to wystarczający powód, by „Obietnicę poranka” obejrzeć.
Nina jest kobietą niezwykłą, niezłomną i niezmordowaną. Bez reszty oddana synowi, nie poddaje się nigdy i wydaje się praktycznie nie mieć chwil zwątpienia czy słabości. Nie jest to łatwe, ponieważ musi się mierzyć z realiami egzystencji samotnej matki, której żydowskie pochodzenie nie ułatwia życia, a także z realiami emigracji i zawieruchy dziejowej pierwszej połowy XX wieku. W kontekście powstałej w 2017 roku ekranizacji oraz współczesnego odczytywania wydanej w 1960 roku powieści Gary’ego istotne jest to, że historia kobiety zmarłej w czasie drugiej wojny światowej zawiera w sobie elementy zaskakująco aktualne.
„Obietnica poranka” ma silny wymiar feministyczny: matka protagonisty to prawdziwa fighterka: nie bez powodu syn mówi o niej na kartach powieści jako o „wodzu naczelnym” i porównuje ją do generała de Gaulle’a. Nina, kiedyś aktorka, po urodzeniu Romana chwyta się przeróżnych sposobów zarobkowania, często rozpaczliwych lub śmiesznych. Zarazem jednak ma zadatki na kobietę interesu i specjalistkę od PR avant la lettre, ujawniające się, gdy prowadzi wileński dom mody, a potem nicejski hotel. Obdarzona silną wolą i silną osobowością, nie liczy na czyjąkolwiek pomoc w życiu pełnym trudów i upokorzeń. Pomimo sentymentalnych rojeń, od których nie jest wolna, jako kobieta wyprzedza swój czas.
Główna bohaterka „Obietnicy poranka” jest osobą nietuzinkową nie tylko ze względu na swoją odwagę i determinację. To malowniczość i rozmach, a także pewna nieprzewidywalność czynią ją postacią centralną w opowieści Gary’ego, a także, mimo wdzięku i talentu, jakimi dysponuje grający Romaina Pierre Niney, w jej filmowej wersji. Skłonna do hiperboli i dramatyzmu Nina to zarazem, przy całym komizmie, a nawet groteskowości, których nie zawsze udaje jej się uniknąć, wizjonerka, szczegółowo planująca świetlaną przyszłość syna. Wśród najgłębiej zapadających w pamięć elementów powieści i jej adaptacji są wykrzykiwane przez panią Kacew niczym refren listy dostojeństw, mających stać się udziałem jej jedynego dziecka, a także nazwiska wybitnych poprzedników, którym chłopiec dorówna, a może wręcz których prześcignie.
Aspiracje Niny, w dużym stopniu zrealizowane przez dorosłego Romaina, bohatera wojennego, dyplomatę i przede wszystkim znanego pisarza, a przy okazji zdobywcę świata i ulubieńca kobiet, to jeden z najciekawszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych aspektów „Obietnicy poranka”. Z jednej strony, matka chce dla syna wszystkiego, co najlepsze, łącząc niespotykaną czułość z surowymi wymaganiami i, pomimo absurdalności niektórych swoich pomysłów, zapewnia mu edukację, która w przyszłości zaprocentuje. Z drugiej jednak – dość bezkompromisowo reżyseruje życie syna, poddającego się jej woli bez szemrania, a nawet w niejakim popłochu. Nieuniknione wydają się oskarżenia o realizowanie per procura własnych ambicji, przenoszonych na dziecko, o narzucanie własnej woli, o nieprzecięcie pępowiny, wręcz o emocjonalne kazirodztwo. Powieściowy narrator kpi sobie z możliwych freudowskich interpretacji własnej relacji z matką, mówiąc jasno, że jego dzieła to zarazem dzieła matki, i przypominając, że pępowina zapewnia życie. Zachowania i reakcje Niny są często paradoksalne i zaskakujące, co zresztą stanowi również o atrakcyjności powieściowej i filmowej fabuły: kobieta stara się chronić syna, przestrzega go przed niebezpieczeństwami, ale zarazem namawia do bohaterskich wyczynów, z zamachem na Hitlera włącznie. Paradoksalnie też wpisana w relację obojga niewyobrażalna bliskość nie skutkuje u Romaina brakiem odwagi czy innymi cechami stereotypowo przypisywanymi zgubnemu wpływowi bycia wychowywanym przez samotną matkę.
Narrator mówi jasno: jego dzieła to zarazem dzieła matki. I przypomina, że pępowina zapewnia życie. | Alicja Piechucka
Powieść Gary’ego nie należy do łatwo poddających się ekranizacji, ponieważ jest w dużym stopniu bezdialogowa, obfitująca w dygresje, wręcz nieco „przegadana”. Filmowa wersja utworu francuskiego pisarza zmienia te proporcje, aczkolwiek jest w niej sporo narracji z offu. Jej atutem, oprócz wspomnianego już aktorstwa, jest malarskie piękno kadrów, przedstawiających najpierw ośnieżony Budapeszt „grający” Wilno, a potem błękit i złoto Lazurowego Wybrzeża w scenach rozgrywających się w Nicei, ale filmowanych także we włoskiej Ligurii. Nastrojowość wileńskich wnętrz, utrzymanych w beżowo-brązowej tonacji kolorystycznej, ustępuje w miarę rozwoju fabuły pastelowym, skąpanym w południowym słońcu wnętrzom nicejskim. Wrażenia wizualne i klimatyczność filmu potęguje na poziomie scenografii i kostiumów dbałość o szczegół. Sekwencje wojenne, składające się na ostatnią kwartę filmu, nadają dość kameralnej w sumie historii nieco epickiego rozmachu, choć zarazem stanowią najsłabszą moim zdaniem część obrazu Barbiera.
Druga ekranizacja „Obietnicy poranka” jest w istocie tym, czym jej literacka kanwa: opowieścią o wierze, nadziei i miłości, o odwadze, walce, przetrwaniu, determinacji i marzeniach. Widz, który wcześniej stał się czytelnikiem powieści Gary’ego, może odnieść wrażenie, że film francuskiego reżysera stanowi dopełnienie lektury, a zarazem – co często nieuniknione w przypadku adaptacji filmowych – jej zubożenie. Lektura „Obietnicy poranka” to nieustanne niemal słuchanie głosu narratora, którego deklaratywizm i skłonność do powtórzeń mogą nieco nużyć. Filmowa narracja uwalnia czytelnika-widza od tego ciężaru, oferując mu w zamian tempo, witalność i obrazowość, których brakuje czasem jej literackiemu prototypowi. Pewne sceny powieści, na przykład ta ukazująca przyjazd matki do bazy lotniczej, w której stacjonuje syn, to materiał par excellence filmowy. Z drugiej strony utwór Gary’ego zawiera liczne epizody i refleksje, dla których nie znalazło się miejsce w scenariuszu, ponieważ w większości przypadków nie mogło.
„Obietnica poranka” to powieść o silnym wydźwięku moralnym. Narrator zastanawia się nad kondycją ludzkości i dwudziestowiecznego świata, naznaczonego mnogością zagład, z Holokaustem i hekatombą nuklearną na czele. W jego życiu, również tym po śmierci matki, ważną rolę odgrywają świadomość godności człowieka i potrzeba sprawiedliwości oraz sprzeciw wobec nietolerancji i uprzedzeń. „Obietnica poranka” to Bildungsroman, lecz także Künstlerroman, zapis rozterek i cierpień twórcy. Niektóre aspekty literackiej narracji zostają więc utracone lub ograniczone do minimum, gdy staje się ona narracją filmową, ustępując miejsca temu, co stanowi trzon historii: więzi łączącej protagonistę z kobietą jego życia, dla której on też jest mężczyzną życia. Gdy głębiej się zastanowić nad sensem opowiedzianej przez Gary’ego historii, w tym braku nie ma oszustwa. Romain jest artystą, ale jego matka to także artystka, nie tylko za sprawą wykonywanego kiedyś zawodu, ale przede wszystkim za sprawą tego, jaka jest i jak kształtuje życie syna, robiąc z niego między innymi twórcę. Cechująca oboje potrzeba wzniosłości i doskonałości dotyczy nie tylko sztuki, ale i życia, wartości estetycznych i etycznych. „Wierzyłem w piękno – więc wierzyłem w sprawiedliwość”, zauważa bohater. Jest świadomy tego, że jego zdolność do dobroci i empatii można prosto wytłumaczyć: „wychowała mnie kobieta”.
Film:
„Obietnica poranka”, reż. Eric Barbier, Francja 2017.