„Mam na imię Wandzia, Zosia i Basia. Opowiem wam swoją historię”. Tak rozpoczyna się stworzona dla najmłodszych czytelników opowieść o Zagładzie. Sama historia przypomina wiele innych tego typu tekstów przeznaczonych dla młodych odbiorców (choćby „Wszystkie moje mamy” Renaty Piątkowskiej): żydowska dziewczynka żyje spokojnie z rodzicami, aż nieoczekiwanie pewnego dnia zostaje siłą przeniesiona do getta, gdzie obserwuje dramatyczną sytuację Żydów skazanych na zagładę. Rodzicom udaje się szczęśliwie przetransportować Wandzię-Zosię-Basię na „aryjską” stronę, gdzie bohaterka ukrywa się w tytułowym domu – na początku nieznajomej – cioci Lusi:

„W domu mieszkało dużo dzieci. Nie było tu żadnej mamy ani żadnego taty. Ale była ciocia Lusia. Bardzo nas kochała i opiekowała się nami”.

Mimo bezpiecznego otoczenia, dziewczynka przeżywa dramat rozstania z rodzicami, podobnie zachowują się jej współtowarzysze. W domu przechodzi specjalne przeszkolenie, przeznaczone dla ukrywających się żydowskich dzieci, przyjmujących nową tożsamość:

„Miałam teraz nowe imię i nazwisko. Nauczyłam się na pamięć nowej historii mojej rodziny. Przed kolacją odmawialiśmy modlitwę, której wcześniej nikt z nas nie znał”.

Niestety zagrożenie czyhające na dziewczynkę nieustannie daje o sobie znać, więc musi „bawić się w chowanego” przed prześladowcami, a następnie ponownie zmienić dom, imię i historię swojego życia. Wreszcie bohaterce udaje się doczekać końca wojny, a opowieść zamykają poruszające słowa:

„Mam na imię Wanda, Zofia, Barbara. Jestem Polką. Jestem Żydówką. Nie chciałabym, żeby moja historia kiedykolwiek się powtórzyła”.

Książka Krzysztofa Stręciocha opiera się na historycznych przekazach żydowskich dzieci ukrywających się po „aryjskiej” stronie i – choć przypomina w tym sensie inne tego typu publikacje dla młodych odbiorców (choćby „Arkę czasu” Marcina Szczygielskiego czy wspomnianą wcześniej opowieść Renaty Piątkowskiej) – proponuje odmienne podejście do opowiadania o Zagładzie, skupiając się na najmłodszych czytelnikach (wydawca proponuje lekturę odbiorcom powyżej piątego roku życia). To właśnie krótka fabuła i szczere w swej prostocie zdania są najmocniejszą stroną książki.

„Dom cioci Lusi” jest chyba pierwszą na polskim rynku książką o Zagładzie napisaną z myślą o tak młodych odbiorcach, co oczywiście wpływa na dobór zdarzeń i sytuacji wartych przedstawienia. Czytelnik nie dowie się zatem dokładnie, dlaczego doszło do Zagłady, kto jest za nią odpowiedzialny, jakie ograniczenia zostały nałożone na Żydów i jakich cierpień doświadczyło wielu z nich. Przedstawienie historii jednej dziewczynki pozwala naszkicować w sposób uproszczony los żydowskiego dziecka w czasie II wojny światowej, a skupienie się na bliskich dziecięcemu czytelnikowi sytuacjach (relacje z rodzicami, rówieśnikami, „zabawa” w chowanego) zapewne wzbudzi w nim współczucie i empatię, o której dzisiaj – w czasie sporów w ramach tak zwanej polityki historycznej – często zapominamy.

Co ciekawe, obcujemy z literackim debiutem autora – tym bardziej należy pochwalić efekt końcowy. Krzysztof Stręcioch jest z zawodu grafikiem, a pomysł na „Dom cioci Lusi” narodził się po tym, kiedy w 2015 roku pracował przy filmie dokumentalnym o społeczności żydowskiej w Tarnowskich Górach [1]. W tej autorskiej książce Stręcioch – odpowiedzialny zarówno za tekst, jak i za ilustracje – sięga po zabiegi literackie głównie oparte na niedomówieniach i szczerości naiwnego (w znaczeniu nieskażonego wszechwiedzą) spojrzenia dziecięcego bohatera. Ponadto oryginalne ilustracje również można uznać za nową jakość w przedstawianiu Zagłady w literaturze dla młodych czytelników. Z jednej strony są to uproszczone figury realistycznie odwzorowujące rzeczywistość, pozbawione – jak się zdaje – znaczeń metaforycznych. Z drugiej ciekawym zabiegiem jest ukazanie mimiki bohaterów w sposób przesadzony, silnie zaznaczając usta i brwi (na myśl nasuwają się dostępne w Polsce picturebooki Stiana Holego o Garmanie [2]). Autor „Domu cioci Lusi” z zadania prezentacji Zagłady najmłodszym czytelnikom wywiązał się świetnie, nie epatując grozą ani brutalnością, dbając jednak o historyczny przekaz tragedii dziecięcych ofiar Holokaustu.

Warto dodać, że „Dom cioci Lusi” ukazuje się pod patronatem Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Należy docenić tę inicjatywę: choć już wcześniej pod egidą Muzeum Powstania Warszawskiego ukazało się kilka tytułów serii „Wojny dorosłych – historie dzieci” wydawnictwa Literatura, to w obliczu toczącej się w Polsce debaty o przeszłości, „polskich obozach koncentracyjnych” i stopniu zaangażowania Polaków w Zagładę Żydów dotarcie do najmłodszych ze szczerym przekazem o tragicznej historii jest niezwykle istotne i potrzebne. Należy mieć nadzieję, że podjęty kilkanaście lat temu w polskiej literaturze dla dzieci temat Holokaustu będzie kontynuowany, tak by właśnie najmłodsi stali się w przyszłości świadomymi uczestnikami debat o polskiej (i nie tylko polskiej!) historii. By spełniło się życzenie Wandzi-Zosi-Basi: „Nie chciałabym, żeby moja historia kiedykolwiek się powtórzyła”.

 

Przypisy:

[1] „«Nie odrobiliśmy wszystkich lekcji z historii Polski». Polski ilustrator wydaje książkę dla dzieci o Żydach”. [https://ksiazki.wp.pl/nie-odrobilismy-wszystkich-lekcji-z-historii-polski-ilustrator-wydaje-ksiazke-dla-dzieci-o-zydach-6282137161947265a]

[2] Stian Hole, „Lato Garmana”, przekł. M. Skoczko, wyd. Fundacja Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych, Gdańsk 2008; tegoż, „Ulica Garmana”, przekł. M. Skoczko, wyd. Fundacja Inicjatyw Społecznie Odpowiedzialnych, Gdańsk 2009.

Książka:

Krzysztof Stręcioch, „Dom cioci Lusi”, wyd. Adamada, Gdańsk 2018.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.