Wczoraj Słupsk, a dziś?

Robert Biedroń ogłosił w poniedziałek, że w najbliższych wyborach samorządowych nie będzie ponownie kandydował na prezydenta Słupska. W opublikowanym na Facebooku filmie, Biedroń stwierdza, że nadszedł czas na „nowy rozdział”. Przekonuje, że wiele osób nie znajduje dzisiaj w polityce własnych reprezentantów, krytykuje partię rządzącą za zawłaszczanie państwa, a opozycję za bierność. Film kończy się słowami: „Spotkajmy się, policzmy się. Niech w końcu coś się zmieni”.

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Biedroń zapowiedział już wprost, że przez najbliższych sześć miesięcy będzie budował nową inicjatywę polityczną. Na razie zamierza odwiedzić ponad czterdzieści miast, a w lutym oficjalnie ogłosi projekt pod nową nazwą i z nowymi strukturami. Zgodnie z deklarowanym celem, Biedroń chce w tym czasie „zastanowić się nad tym, jak sprawić, aby Polska stała się domem nas wszystkich”.

Jednocześnie, Biedroń nie ogłosił współpracy z żadnym istniejącym podmiotem politycznym. Zapowiedział tylko, że jest otwarty na porozumienie „ponad podziałami”. Prezydent Słupska zwrócił się z prośbą o zrozumienie do działaczy i wyborców opozycji, którzy mogą postrzegać jego działalność jako rozbijającą siły anty-PiS-u i stwierdził, że wielu Polaków marzy o innej polityce. Zwrócił się także do zawiedzionych wyborców PiS-u z apelem, aby rozważyli przystąpienie do jego inicjatywy.

Dwa możliwe scenariusze

Dziś wydaje się, że z punktu widzenia krótkoterminowej przyszłości polskiej polityki „nowy rozdział” Biedronia może mieć tylko dwa zakończenia. W pierwszym scenariuszu jego inicjatywa partyjna okaże się politycznym hitem. Aby tak się stało, Biedroń musiałby zmobilizować część niegłosujących wyborców, a także odebrać Platformie i Nowoczesnej część elektoratu o potencjale centrowym i centrolewicowym. To wydaje się możliwe. Co jednak bardziej problematyczne, Biedroń musiałby także zniwelować poparcie SLD oraz Razem, które nie mają interesu w uległości wobec prezydenta Słupska, a których elektoraty są przy tym dość różne i niełatwo uzyskać ich poparcie łącznie.

Drugi scenariusz to zatem nie tyle „nowy rozdział”, co nowy podział. Zgodnie z takim rozwojem wypadków, Biedroń przyciąga do siebie kilkaset aktywnych osób, które nie są jednak w stanie zbudować silnych struktur w terenie i słabo dogaduje się z lewicowymi partnerami. Nowa inicjatywa powoduje wówczas rozproszenie głosów centrowych i lewicowych, a SLD, Razem oraz partia Biedronia będą mogły liczyć najwyżej na kilka procent poparcia. Z takiego rozwoju wypadków zadowolone będzie tylko PiS.

Można by więc powiedzieć, że Biedroń gra va banque, gdyby nie fakt, że sprzyja mu kalendarz. Testem dla nowego ugrupowania będą wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się wiosną 2019 roku. Jeśli więc nowa inicjatywa Biedronia zyska znaczący społeczny oddźwięk, a jego ugrupowaniu uda się zdominować lewą część sceny politycznej, wówczas po lutowej konwencji będzie mógł występować z pozycji siły. W scenariuszu dla niego idealnym rozmowy o zjednoczeniu lewicy stałyby się nieaktualne, ponieważ to Biedroń będzie – obok PiS-u i Koalicji Obywatelskiej – jedną z trzech sił do wyboru. Jeśli zaś odzew będzie mniejszy, Biedroń będzie miał czas, aby zrobić krok do tyłu i rozmawiać o koalicjach na bardziej partnerskich warunkach.

[promobox_publikacja link=”https://www.motyleksiazkowe.pl/nauki-polityczne/34572-nowy-liberalizm-9788394995041.html” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”Tomasz Sawczuk
Nowy liberalizm.
Jak zrozumieć i wykorzystać
kryzys III RP ” txt3=”34,99 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2018/09/sawczuk-423×600.jpg”]

Dogodna pozycja startowa

Z punktu widzenia programowego, prezydent Słupska trafnie zidentyfikował kierunek polityczny, który może dzisiaj wykorzystać opozycja i na który wskazuję w książce „Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP”.

Po pierwsze, Biedroń odwołał się do metafory Polski jako domu, dzięki któremu można czuć się „u siebie”, na której opiera się dzisiaj symbolicznie PiS. W tym samym tonie odrzucił przesadną „warszawskość” dzisiejszej polityki w imię rozwiązywania lokalnych problemów ludzi. Po drugie, zrezygnował z języka „obrony przeszłości” i tym samym zafiksowania na temacie PiS-u, który ową przeszłość atakuje. Jak stwierdził podczas konferencji prasowej, „niech nie będzie tak, jak było, niech w końcu nastąpi zmiana”.

W konsekwencji, Biedroń zasugerował możliwość alternatywnej odpowiedzi na pisowski populizm. Populizm ma ogółem dwa przeciwieństwa: elitaryzm oraz pluralizm. Dotąd dominowała w debacie odpowiedź elitarystyczna, w skrócie: „to my zbudowaliśmy III RP, mamy więc zasługi i związaną z tym rację polityczną, ale PiS przekupiło ciemny lud”. Biedroń idzie raczej w kierunku myślenia o długofalowym poszukiwaniu porozumienia między różnymi grupami ludzi, a zatem w stronę odpowiedzi bardziej pluralistycznej i demokratycznej.

Wszystko zależy więc od tego, czy Biedroń będzie potrafił przełożyć owe ogólne kierunki myślenia na codzienne budowanie poparcia. Okaże się także, czy Biedroń, jak twierdzą jego krytycy, jest jedynie mistrzem autopromocji, czy też posiada realną zdolność mobilizacji wyborców.

Do tego czasu, Biedroń ustawił się w całkiem wygodnej pozycji. Jeśli wszystkie siły polityczne będą go atakować, będzie mógł przedstawiać się jako mesjasz, który przynosi Polsce nową politykę. Z kolei, jeśli lewica podejdzie do niego z sympatią, będzie rósł jako jej lider. Czeka nas kilka miesięcy testów.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpius: Silar; Źródło: Wikimedia Commons