„Ja to mam szczęście! Naprawdę. Nie każdy ma takie szczęście. Mam szczęście, że żyję. I mam nadzieję, że będę długo, długo żyła. Pochodzę z rodziny, w której żyje się wyjątkowo długo”. Tak rozpoczyna się opowieść Cezarego Harasimowicza, z pozoru saga żyjącej na warszawskim Muranowie rodziny. Nie jest to jednak „zwykła” rodzina, gdyż jej członkowie to drzewa – śliwy mirabelki. Historię rodu śledzimy od czasów dwudziestolecia międzywojennego aż do współczesności, wraz z kolejnymi mirabelkami uczestnicząc w najważniejszych wydarzeniach z dziejów stolicy. Wielu z nich drzewa doświadczają nie tylko na własnej korze, lecz także „obserwując” otoczenie i podsłuchując rozmowy ludzi, którzy uczestniczą w przemianach społecznych i politycznych zachodzących w kraju. Bohaterów łączy Muranów, od dawna związany ze społecznością żydowską: przed wojną kwitło tam życie towarzyskie i ekonomiczne, w czasach okupacji teren ogrodzono murem, tworząc getto, a powojenna odbudowa na gruzach tylko z pozoru odbyła się bez udziału Żydów, ich duchy bowiem nadal odwiedzają dawne domy. Czytelnik, poznając losy Dorki, Chaima, pana Friedmana, Noama, Staszka, Dorotki i kolejnych pokoleń warszawiaków, otrzymuje wyczerpujący obraz nierzadko trudnych relacji międzyludzkich, wpisanych w równie niełatwą historię XX wieku.

Co warte podkreślenia, dzieje warszawskiego Muranowa odbiorca poznaje nie tylko za pomocą wizji opisywanych przez narratora, pięknie oddanych ręką ilustratorki Marty Kurczewskiej. „Mirabelka” oferuje czytelnikom doświadczenie polisensoryczne, odwołując się także do pozostałych zmysłów, szczególnie słuchu. Drzewa porozumiewają się między sobą za pomocą szumu liści, stąd wydarzenia z różnych części miasta docierają do mirabelek dzięki wiadomościom przekazywanym przez kasztanowce, lipy i inne warszawskie drzewa. Są one równie ważnymi bohaterami „Mirabelki” jak ludzie: „Tyle nas, tyle drzew – kasztanów, buków i dębów – krzyczało z bólu, płonąc niczym pochodnie, tak jak nasze miasto” [s. 111]. Ponadto mirabelki posiadają niezwykły dar: potrafią rozmawiać z dziećmi, dzięki czemu stają się ich powierniczkami i przyjaciółkami. Niestety tylko do czasu, kiedy ludzie wejdą w dorosłość, co spotyka niemal wszystkich bohaterów. Wyjątkiem jest „już właściwie dorosły” Romek z „bardzo dużą głową”, nadal bawiący się w piaskownicy i przezywany przez inne dzieci „głupim Romkiem” [s. 158, 161]. Kilkukrotnie powracająca na kartach „Mirabelki” historia nietolerancji wobec niepełnosprawnego intelektualnie bohatera w zestawieniu z antysemityzmem czasów Zagłady uczula na wszelkie formy dyskryminacji, co czyni z opowieści, pozornie historycznej, tekst niezwykle współczesny i uniwersalny.

Uniwersalność „Mirabelki” wypływa nie tylko z charakteru zjawisk społeczno-politycznych, o których opowiada książka. Wraz z upływającym czasem na świat przychodzą nie tylko nowi ludzie, ale też kolejne mirabelki. Równolegle do czasu historycznego dużą rolę odgrywa czas mityczny. Następujące po sobie pory roku, wyznaczające rytm przyrody i świata natury, podkreślają uniwersalność życia, na zmianę umierającego i odradzającego się. Choć jedno pokolenie odchodzi, po nim nadejdzie kolejne, doświadczając historii (zarówno lokalnej, jak i globalnej). Harasimowicz ukazuje tę ciągłość także na przykładzie pestki owocu mirabelki, która niesie w sobie niezwykłą moc, pozwalającą przetrwać nawet najcięższy czas: z niej bowiem – mimo wszelkich przeciwności – odradza się życie.

Niewątpliwą zaletą „Mirabelki” jest szeroki horyzont czasowy, w którym rozgrywają się przedstawiane wydarzenia. Młody czytelnik może poznać rozkwit i bogactwo żydowskiej ludności przedwojennego Muranowa, drastycznie stłumione przez II wojnę światową i Zagładę. Czasy powojenne przedstawiają nie tylko „uroki” socjalizmu i pęd odbudowy stolicy, reprezentowany przez prostego robotnika [„Odsuńta sie, towarzyszu, bede cionć”! – s. 113], ale również protesty studentów i antysemityzm marca roku 1968, wydarzenia grudniowe 1970 roku i stan wojenny. Kolejne pokolenia mirabelek stają się więc świadkami najważniejszych momentów dwudziestowiecznej Polski, nieograniczających się bynajmniej tylko do obszaru Warszawy. Choć warto zaznaczyć, że mniej lub bardziej szczegółowo przedstawione zdarzenia, czasem wspominane naprędce, wzbudzą zapewne w młodym czytelniku pytania.

Podobnie hermetyczne mogą być kulturowe „smaczki”, atrakcyjne dla odbiorcy dorosłego, bo wzbudzające nostalgię za czasami (nie)dawno minionymi. Harasimowicz wykorzystuje fragmenty piosenek takich jak „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena, „Przeżyj to sam” grupy Lombard czy „O! nie rób tyle hałasu” Maanamu, podkreślając ich zakorzenienie w ówczesnej atmosferze społeczno-politycznej. Ponadto autor odwołuje się do krążących wśród mieszkańców Muranowa opowieści o „powracających” dawnych mieszkańcach. Duchy Dorki, Chaima, Rebeki, Joszuy i innych Żydów zamieszkujących Warszawę, których czytelnik poznaje w pierwszej części książki, dają o sobie znać po wojnie, czuwając nad młodym Noamem-Maćkiem, żydowskim chłopcem, któremu udało się przetrwać Zagładę dzięki pomocy Ireny Sendlerowej.

Świetną pracę wykonała ilustratorka Marta Kurczewska. Jej pełne wrażliwości i barw obrazy oddają w pełni klimat opowieści, prezentując kolejne dekady warszawskich trendów modowych i architektonicznych, dbając o realia kulturowo-społeczne (choćby w sposobie ukazania postępowych i konserwatywnych Żydów), wreszcie nadając życie postaciom wykreowanym przez Harasimowicza. Niezwykle mocno na czytelnika działają kolory, które Kurczewska stosuje rozmyślnie, fioletami podkreślając sceny bardziej refleksyjne, brunatnymi odcieniami sygnalizując czas wojny i Zagłady, a zielenią nadzieję na lepszą przyszłość. Wielu scenom towarzyszy sama mirabelka (w kolejnych wcieleniach), swoją intensywnie żółtą barwą niosąc pocieszenie bohaterom.

Mogłoby się wydawać, że na ostatniej stronie kończy się historia mirabelki. Jednak, podobnie jak w książce Harasimowicza, życie nieustannie się odradza. Mirabelce udało się powrócić na Muranów. Choć na jej pierwotnym miejscu stoi dzisiaj luksusowy apartamentowiec, to kilkaset metrów dalej, w sobotę 22 września 2018 roku zasadzono kolejne pokolenie drzewa. Szczepki waszyngtońskiej „emigrantki”, która trafiła za ocean w kieszeni wyjeżdżających z Warszawy Dorotki, Maćka-Noama i Wojtusia, zostały wsadzone z powrotem w ziemię. To drzewo – podobnie jak bohaterki powieści – będzie świadkiem kolejnych wydarzeń towarzyszących stolicy i jej mieszkańcom [1].

 

Przypis:

[1] Ta inicjatywa to nie jedyny „efekt mirabelki”. W ramach oficjalnych obchodów stulecia niepodległości portal „Lustro Biblioteki” we współpracy z wydawnictwem Zielona Sowa przygotował promującą czytelnictwo akcję „Mirabelka – kiełkująca historia w 100licy”. Więcej o projekcie TUTAJ.

Książka:

Cezary Harasimowicz, „Mirabelka”, il. Marta Kurczewska, wyd. Zielona Sowa, Warszawa 2018.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.