Na lekcjach historii, gdy mowa o II Rzeczpospolitej, najczęściej dziarsko omawiane są początki państwa, walki o granice i zagadnienia polityczne, a zazwyczaj oddzielny rozdział poświęcony jest życiu gospodarczemu. Jeszcze częściej sprawy ekonomiczne rozpatruje się pod szyldem „sukcesów i porażek” Polski międzywojennej (nader często pomijając te drugie). W wykazie tym niechybnie zjawić się musi Władysław Grabski z reformami walutową i skarbową jako jedna z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie międzywojnia. Ostatnio rozbłysł także na fasadzie Pałacu Prezydenckiego w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości. Opowieść o powodzeniu ministra finansów uzupełnia popularny przekaz, w którym roi się od sloganów typu „cud Grabskiego” czy „jak Władysław Grabski uratował II RP”. Dokonania ministra i premiera, którego sama darzę sporą sympatią, są niebagatelne. Zanim jednak odtrąbimy sukces na miarę „cudu nad Wisłą”, bo metafory wojenno-religijne przemawiają do wyobraźni Polaków, warto przyjrzeć się mechanizmom, nie tylko ekonomicznym, lecz także psychologicznym i społecznym, które kryły się za samą reformą. Trudno bowiem zrozumieć pierwsze lata Niepodległej bez uwzględnienia procesu inflacyjnego oraz przemian, zagrożeń i szans, które niósł ze sobą. Aleksander Wat, na początku lat 20. młody poeta zafascynowany futuryzmem, pisał: „Inflacja była wówczas formą widzenia rzeczy. Miernik rzeczy zatracił swoją stałość, skakał wraz ze skokami waluty. Prawo tożsamości przestało obowiązywać, rzecz przestała być sobą” [1]. Wzrosty cen i zmiany kursów walut odbijały się więc nie tylko na portfelach, lecz także w umysłach ówczesnych Polaków.

Inflacyjne wiraże

Zanim jednak przyjrzymy się polskiej inflacji, wypada zrobić krok wstecz, do I wojny światowej, w której tkwiły najpoważniejsze przyczyny gospodarczych trudności młodego państwa. Po pierwsze, niszczycielskie działania wojenne doprowadziły zarówno przemysł, jak i rolnictwo do katastrofalnego stanu. Wiele miasteczek i wsi zrujnowały one niemal doszczętnie, wystarczy powiedzieć, że fabryki ogołocone były z maszyn, 30 procent ziemi leżało odłogiem, a 40 procent zabudowy miast powiatowych i mniejszych została zniszczona [2]. Po drugie, źródłem kłopotów finansowych była polityka monetarna państw centralnych, które, aby pokryć koszty wojny, zaczęły na potęgę drukować pieniądze, doprowadzając tym samym do spadku ich wartości i wzrostu kosztów życia. W czasie wojny ceny towarów były zablokowane.

Wzrosty cen i zmiany kursów walut odbijały się więc nie tylko na portfelach, lecz także w umysłach ówczesnych Polaków. | Iza Mrzygłód

Polityka inflacyjna została również utrzymana przez młode państwo polskie, które toczyło walki z sąsiadami i prowadziło wojnę z Rosją sowiecką. W 1920 roku wydatki Ministerstwa Spraw Wojskowych stanowiły 60 procent budżetu! Duże sumy pochłaniały również dopłaty do kolei, a wobec słabości inwestorów prywatnych państwo aktywnie uczestniczyło w odbudowie przemysłu. Oczywiście środki, którymi dysponowano, były niezwykle ograniczone, a ściąganie podatków nastręczało młodej administracji nie lada trudności. Dlatego wydatki pokrywano, zaciągając kredyty w Polskiej Państwowej Kasie Pożyczkowej, która na ten cel emitowała marki polskie (walutę odziedziczoną po okupantach). To napędzało dalej inflację, a ceny pięły się w górę. W kwietniu 1920 roku endek Juliusz Zdanowski pisał w dzienniku: „Z drożyzną dzieją się niesłychane rzeczy. […] Towar, który się ma w ręku i ogląda, za parę dni drożeje o 50-70%. […] Wskutek spadku [wartości] waluty każdy jest kupcem na wszystko i każdy towar [przez] Bóg wie ile rąk przechodzi. To tłumaczy, że taka masa ludzi się utrzymuje. Powstaje co dzień kilka nowych interesów handlowo-komisowych i każdy tylko o handlowaniu myśli, sprowadzając tym stan coraz gorszy” [3] Znamienne, że do czerwca 1921 roku właściwie utrzymany został system reglamentacyjny wprowadzony przez okupantów. Po zakończeniu działań wojennych inflacja stała się jednak sposobem nakręcania koniunktury gospodarczej, drukowane w nadmiarze pieniądze przeznaczano między innymi na kredyty gospodarcze i skup złota, a tania marka umożliwiała korzystny eksport polskich produktów.

Nowe otwarcie

W połowie 1923 roku inflacja przekształciła się w złowieszczą hiperinflację. W ciągu półrocza ceny wzrosły 286-krotnie. Każdy, jakkolwiek by nie był wykształcony, musiał się zmierzyć z wielomilionowymi transakcjami. Planowanie codziennych wydatków nastręczało wielu trudności. Jeden z publicystów pisał: „Te cyfry imponowały nam przed wojną. Dzisiaj inflacja, i jej siostra przyrodnia, drożyzna, spopularyzowały te cyfry. Używamy je z łatwością i nie mamy bynajmniej potrzeby wyszukiwania nowych sposobów porównania. […] Jeżeli odległość ziemi od słońca, 149 miljonów kilometrów, mogła nam imponować przed wojną, to co znaczy ta liczba dzisiaj? Wartość jednej akcji [zakładów tekstylnych] Żyrardowa!” [4]. Zaczął się także załamywać – dotychczas dobrze funkcjonujący – system dostosowania płac do wzrostu cen. Doprowadziło to do licznych strajków, a w listopadzie 1923 roku do głośnych wystąpień w Krakowie, do których stłumienia użyto wojska, co pociągnęło za sobą 32 ofiary śmiertelne. Upadł rząd Chjeno-Piasta, czyli koalicja centrowo-prawicowa, na której czele stał Wincenty Witos. Wówczas na scenę wkroczył Władysław Grabski ze swoim programem naprawy, opracowanym znacznie wcześniej – u progu 1923 roku próbował zmierzyć się z reformą finansów publicznych. 20 grudnia 1923 roku Grabski wygłosił w Sejmie słynne exposé, w którym zażądał pełnomocnictw pozwalających wydawać dekrety w sprawie ustawodawstwa podatkowego, nowego systemu monetarnego i banku emisyjnego, a także ostrych oszczędności budżetowych.

W styczniu 1924 roku po utrzymaniu uprawnień przystąpił do realizowania kolejnych kroków potrzebnych do przeprowadzenia reformy walutowej i skarbowej. Terapia była szokowa, bo program, który minister pierwotnie planował na okres trzech lat, musiał ostatecznie przeprowadzić w kilka miesięcy. Rząd dokonał interwencji giełdowej i wprowadził program oszczędności. Udało się też Grabskiemu pozyskać zaufanie społeczne dla swoich działań, o czym najdobitniej świadczą wyniki subskrypcji akcji Banku Polskiego. W marcu 1924 roku sprzedano milion stuzłotowych akcji, które znalazły się w rękach 176 tysięcy akcjonariuszy. Wkłady były bardzo rozproszone – 150 tysięcy akcjonariuszy miało tylko po jednej akcji lub po dwie. Obywatele polscy odkupili swoje państwo. Bank Polski rozpoczął działalność 28 kwietnia 1924 roku i szybko podjął emisję nowej waluty – złotego polskiego, którego kurs został oparty na mierniku złota. W dość krótkim czasie wymieniono też wszystkie znajdujące się w obiegu marki polskie, symbol rozpasanej spekulacji walutowej.

Tak w skrócie wyglądała historia polskiej inflacji, zakończonej brawurowo przez Władysław Grabskiego. Sukces polegał nie tylko na skutecznej reformie, lecz także na fakcie, że udało się ją przeprowadzić – w przeciwieństwie do innych krajów regionu – bez pożyczki zagranicznej. Powodzenie Grabskiego opierało się na dobrze opracowanym planie i zdecydowanych działaniach, chociażby w sprawnie przeprowadzonej interwencji giełdowej, czy w konsekwencji w ściąganiu nowo wprowadzonych podatków. Ogromną zaletą premiera była także umiejętność komunikowania się ze społeczeństwem i pozyskania przychylności dla swojej polityki. Nawet adwersarze Grabskiego przyznawali, że zniechęceni do marki Polacy uwierzyli w złotego jako stabilną walutę i dali ogromny kredyt zaufania rządowi fachowców, który miał szansę odbudować wiarę w państwo, nadszarpniętą przez śmiertelny zamach na pierwszego prezydenta RP i kryzys hiperinflacyjny. Była to pożyczka krótkoterminowa, bo stabilizacja waluty wiązała się z pogorszeniem koniunktury i wzrostem bezrobocia. Pozostał także strach przed kolejnym załamaniem. W 1925 roku, gdy w obliczu trudności gospodarczych złoty zaczął tracić na wartości, ludzi ogarnęła panika i zaczęli pospiesznie skupować waluty obce, choć spadek wartości pieniądza w żaden sposób nie przypominał sytuacji z 1923 roku.

Transformacja lat 20.

Międzywojennego premiera porównywano często do innego reformatora polskiej gospodarki – Leszka Balcerowicza, jako że obu przyszło się mierzyć z rozwijającą się inflacją i obaj zastosowali zdecydowane środki. W ostatnim czasie odniesienie to nabrało jednak szerszego wymiaru. Historycy zaczęli bowiem dostrzegać transformacyjny charakter (po)wojennych przemian w Europie Środkowo-Wschodniej. Prekursorzy tego ujęcia, Florian Kührer-Wielach i Sarah Lemmen, a za nimi Maciej Górny i Włodzimierz Borodziej w swojej najnowszej książce proponują, aby zmiany po 1918 roku, podobnie jak te w okolicach roku 1989, traktować nie jako jednorazowy zwrot, ale długi proces transformacji obejmujących nie tylko politykę i gospodarkę, lecz także kulturę i stosunki społeczne.

W 1924 roku obywatele polscy odkupili swoje państwo. | Iza Mrzygłód

Paradoksalnie rozkręcona inflacja i związany z nią łatwy kredyt początkowo pomogły w odbudowie państwa i przemysłu. Do 1923 roku udało się też utrzymać zatrudnienie na dość wysokim poziomie, co miało niebagatelne znaczenie w zniszczonym wojną kraju. Dostosowywano również system płac i dodatków drożyźnianych do zmieniających się szybko cen. W umowach zbiorowych zapisywano gwarancję automatycznych podwyżek, dzięki czemu pozycja robotników nie była tak zła, jak w innych państwach regionu ogarniętych żywiołem inflacyjnym. Młodemu państwu udało się też zagwarantować ochronę lokatorów, co uchroniło wynajmujących przed niekontrolowanymi wzrostami czynszu. Koszty tych decyzji ponosili oczywiście właściciele nieruchomości i ziemianie, którzy wraz z osobami posiadającymi oszczędności pieniężne najwięcej stracili na całym inflacyjnym procederze. W tle wojny polsko-bolszewickiej dokonywały się więc przeobrażenia, które umykają naszej zbiorowej pamięci. Ten pozytywny wpływ rosnących cen skończył się jednak, gdy inflacja przeszła w hiperinflację prowadzącą już tylko do katastrofy. Historia jej powstrzymania ukazuje nie tylko sprawną i zdecydowaną politykę konkretnego premiera, ale również doniosły moment, w którym polskie społeczeństwo zaufało swojemu państwu.

 

Tekst powstał dzięki wsparciu finansowemu Fundacji Towarzystwa Dziennikarskiego „Fundusz Mediów”.

Przypisy:

[1] A. Wat, „Wspomnienie o futuryzmie”, „Miesięcznik Literacki”, 1932/2, s. 75–76.
[2] Z. Landau, Jerzy Tomaszewski, „Zarys historii gospodarczej Polski 1918–1939”, Książka i Wiedza, Warszawa 1999.
[3] J. Zdanowski, „Dziennik”, t. 3, , przedmowa i oprac. J. Faryś, T. Sikorski, H. Walczak i A. Wątor, Książnica Pomorska, Szczecin 2014, s. 112.
[4] R. Sygietyński, „Refleksja finansowa III”, „Przemysł i Handel”, 1923/45, s. 668.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Warszawa, lata 20. Sortowanie monet w Mennicy Państwowej. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe.