Autorka publikująca pod pseudonimem Tianyi na siedmiu tysiącach egzemplarzy powieści o gejowskim romansie nauczyciela z uczniem zarobiła 150 tysięcy juanów, a ponieważ książka nie miała ISBN, sprzedawała ją wyłącznie online i wyłącznie w szarej strefie. Nieopodatkowane dochody wszędzie budzą słuszny gniew państwa i z pewnością przyczyniły się do wysokości wyroku, jednak główną zbrodnią pisarki były opisy homoseksualnego seksu. Niechęć do „towarzyszy”, jak w slangu określa się chińskich gejów, wbrew pozorom nie ma wcale w Chinach wielowiekowej tradycji. Homofobię można uznać za jeden z wielu importów z kultury zachodniej.
Homoseksualizm w dawnych Chinach był na tyle powszechny, że w najważniejszym dziele historycznym Państwa Środka, czyli „Zapiskach historyka” autorstwa Sima Qiana, znalazło się miejsce na rozdział poświęcony wyłącznie cesarskim kochankom. Nie pojawiły się w nim krytyka i potępienie, no może jedynie wobec rozbestwionych faworytów, którzy nadużywali łask i trzosa potężnego kochanka. Sam homoseksualizm, również kobiecy, uważano za coś raczej normalnego i w literaturze dość często pojawiają się opisy takich relacji. Dopiero w XIX wieku pod wpływem Zachodu Chińczycy zaczęli negatywnie postrzegać relacje z osobami tej samej płci. Po ustanowieniu Chińskiej Republiki Ludowej władza dbała również o prawidłowe życie intymne obywateli – seks miał być małżeński i prokreacyjny, a że seks homoseksualny nie spędzał żadnego z tych dwóch warunków, patrzono na niego coraz bardziej wrogo. Gdy w 1957 roku w chińskim prawie pojawiło się przestępstwo „chuligaństwa”, na jego podstawie zaczęto surowo karać wszelkie relacje homoseksualne. Pojemne określenie chuligaństwa zniknęło z chińskiego kodeksu karnego dopiero w roku 1997 i tę datę uznaje się za koniec penalizacji homoseksualizmu w Chinach, a kolejnym krokiem było wykreślenie go z listy chorób psychicznych w roku 2001. W społeczeństwie chińskim, zasadniczo purytańskim i mało tolerancyjnym wobec inności, wciąż jednak utrzymuje się niechętne nastawienie do homoseksualizmu, co w połączeniu z niedawnym zaostrzeniem polityki władz wobec „niemoralnych i pornograficznych zachowań” sprawia, że życie osób LGBT w Chinach nie staje się łatwiejsze. A jeszcze kilka lat temu wydawało się, że będzie na odwrót.
Homoseksualizm w dawnych Chinach był na tyle powszechny, że w najważniejszym dziele historycznym Państwa Środka, czyli „Zapiskach historyka” autorstwa Sima Qiana, znalazło się miejsce na rozdział poświęcony wyłącznie cesarskim kochankom. | Katarzyna Sarek
Na początku XX wieku w Chinach wraz z internetem pojawiły się fora i portale z literaturą online – różnej jakości, pisaną przez amatorów, ale niepodlegającą cenzurze i bez placetu prawilności związku pisarzy chińskich. W okolicach 2004 roku zaczęła rozpowszechniać się literatura danmei [dosł. ‘uzależniony od piękna’] inspirowana japońskim yaoi – gatunkiem mangi i anime, w którym głównym elementem fabuły są związki męsko-męskie. W powieściach pisanych i czytanych głównie przez heteroseksualne kobiety wątki miłosne niekiedy dominowały, a czasem były jedynie elementem, na przykład w kryminale czy thrillerze, niekiedy bywały aluzyjnymi erotykami, a czasem dosłowną i mocną pornografią. Danmei kwitło online i, jak interpretują to badacze zajmujący się chińskim internetem, stało się bezpieczną przystanią dla chińskich kobiet z kulturowo wytłumionymi potrzebami seksualnymi. Mogły bez poczucia winy czytać o pięknych męskich ciałach w najróżniejszych odsłonach i sytuacjach i dzięki temu choćby w niewielkim stopniu realizować swoje marzenia i fantazje. Jednak narastająca fala kontroli internetu i prasy sięgnęła również portali z literaturą. Od kilku miesięcy administratorzy i sami autorzy usuwają co odważniejsze fragmenty. Ci, którzy piszą jak dawniej, narażają się na kłopoty. Tak surowy wyrok nie mógł zapaść z inicjatywy nadgorliwego sędziego – to sygnał dla reszty piszących i czytających. Koniec z pornografią i erotyką, piszcie grzeczniej, inaczej spotka was to samo.
Tak surowy wyrok nie mógł zapaść z inicjatywy nadgorliwego sędziego – to sygnał dla reszty piszących i czytających. Koniec z pornografią i erotyką, piszcie grzeczniej, inaczej spotka was to samo. | Katarzyna Sarek
Jednak Chińczycy, zazwyczaj popierający surowe kary za przestępstwa, tym razem zareagowali niedowierzaniem. Dziesięć lat za pornografię? Serio? W takim razie jest gorsza od gwałtu, bo za to dolne widełki przewidują trzy lata? Ludzie zaczęli przypominać różne głośne sprawy kryminalne ostatnich lat i zasądzone wyroki – porwanie i zgwałcenie czteroletniej dziewczynki – pięć lat; gwałt zbiorowy na pasażerce taksówki – dziesięć miesięcy i trzy i pół roku; zabicie żony – siedem lat. Niewspółmierność kary zaskoczyła Chińczyków oraz wywołała lawinę dyskusji i komentarzy. Kolejnym szokującym elementem jest zarzut nieopodatkowanego zysku. Zgadza się, złamała prawo, ale co w takim razie z oszustwami podatkowymi aktorki Fan Bingbing? Spędziła co prawda kilka miesięcy w odosobnieniu i ogłosiła, że zapłaci zaległości i kary, ale nikt nie mówił choćby o procesie. Polskie przysłowie „co wolno wojewodzie…” okazuje się prawdziwe również w Chinach – ciężkie ramię sprawiedliwości na niektórych spada całym swym ciężarem, a innym pogrozi jedynie paluszkiem.