Bo przedstawienie jak przedstawienie, uda się bardziej albo mniej, a tytuł pozostanie. Prawdopodobnie najbardziej absurdalny tytuł w dziejach teatru, a przy tym niezbicie zapowiadający sceniczne szaleństwo. Zresztą po kim się go spodziewać, jak nie po autorze „Krakatau”? Mariusz Grzegorzek robi teatr tylko wtedy, gdy czuje, że naprawdę ma coś do powiedzenia i mówi to na własnych zasadach. Wielokrotnie zbudował świat dojmująco mi bliski, wiele jego spektakli noszę do dzisiaj w sobie jako doświadczenia na swój sposób inicjacyjne. Tak było z „Blaskiem życia”, „Lwem na ulicy”, „Posprzątane”.

Grzegorzek to reżyser co się zowie nieprzewidywalny. Przy tym hołduje zasadzie „wszystko albo nic” z imponującą konsekwencją. | Jacek Wakar

Można rzec, iż Grzegorzek, robiąc teatr, jaki w duszy mu gra, może z zaskoczeniem odkrywa, jak wielu ma sobie bliskich. Jego najlepsze przedstawienia chwytam w lot, odbieram każdą cząstką wrażliwości. Bywa co prawda, że wydaje mi się, iż teatr Grzegorzka cierpi na nadmiar i trochę za bardzo dba o własną urodę i efekt, ale to zdarza się rzadko. Poza tym cały czas zdaje mi się, że ten teatr znam, ale to na wskroś mylne odczucie. W istocie nigdy nie wiem, czego się spodziewać i niemal raz za razem przeżywam zaskoczenie. Mariusz Grzegorzek to reżyser co się zowie nieprzewidywalny. Przy tym hołduje zasadzie „wszystko albo nic” z imponującą konsekwencją.

„Pomysłowe mebelki z gąbki” zatem. Choćby dla idiotycznego tytułu rzecz nie do przeoczenia. Dowiedziałem się co prawda, że istnieje w Polsce zakład, co mebelki z gąbki produkuje, ale oni wpadli na to pierwsi i choćby za to należy im się szacunek. Im, bo to nie jest spektakl samego Grzegorzka. Zwykle aktorskie dyplomy tworzy się na podstawie gotowych dramatów albo scenariuszy, ale tym razem wciąż studenci partyturę przygotowali sobie sami. Zbudowali go z internetowych wpisów na portalach społecznościowych, uważnej obserwacji trendów i mód, słuchu na młodzieżową nowomowę. Kanwę przedstawienia stanowi inscenizacja programu „Nabrzmiałe problemy” – jako żywo przypominającego wszelkie „Trudne sprawy” i „Dlaczego ja?”. Historia stanowi kwintesencję tego rodzaju telewizji.

Czternastoletnia Sandra Maluch wbrew rodzicom spotyka się z dwa lata starszym Patrykiem. Patryk to playboy, który chce zaciągnąć ją do łóżka, a potajemnie spotyka się z Eweliną, o czym wie jego kumpel Brian. Intryga rozegrana na kilkanaście wariantów w różnych obsadach gotowa. Studenci Filmówki opowiadają ją brawurowo, z wyczuciem języka i intonacji, upiornie śmiesznie. Zachwyca słuch na frazy, umiejętność odwzorowania dzisiejszych „młodzieżowych” zachowań. Można się śmiać aż do utraty tchu, gdyby nie to, że pod spodem czai się przerażenie. Patrzymy bowiem, jak bohaterowie tej historii jakoś zbyt mocno się w siebie wpijają, jak lgną do siebie na oślep i do końca.

Ośmieszając swe postaci i pozwalając, abyśmy poczuli się od nich lepsi, na koniec zostajemy schwytani za gardło. Już rozumiemy, że „Pomysłowe mebelki z gąbki” to nie jest tylko szalona zabawa, ale opowieść o desperackiej potrzebie kontaktu, łaknieniu dotyku, konieczności ciepła. Śmieszni ludzie stają się trochę jak my, tyle że więcej w nich prostolinijności, nie nauczyli się obrony przed światem. Jedynym dla nich wyjściem staje się ucieczka. Całkiem możliwe, że to jest opowieść o śmiesznej stronie depresyjnej osobowości naszych czasów. Także dlatego teatr Grzegorzka odkrywa jeszcze raz swe drugie nieoczekiwane tym razem dno.

„Pomysłowe mebelki z gąbki”. Choćby dla idiotycznego tytułu rzecz nie do przeoczenia. Dowiedziałem się co prawda, że istnieje w Polsce zakład, co mebelki z gąbki produkuje, ale oni wpadli na to pierwsi i choćby za to należy im się szacunek. | Jacek Wakar

Freak show – takie hasło przylgnęło do tego przedstawienia. Mnóstwo w nim muzyki pop, mnóstwo ostrego tańca, ale też olśniewająca formalna dyscyplina. Współczesność łączy się w „Pomysłowych mebelkach…” z opisami dawnych huculskich zwyczajów, ludowymi przyśpiewkami, historią dziewczynki z zapałkami, wierszami Bełzy, piosenkami ludowymi, popem, dyskoteką i karaoke. Rzadko zdarzają się spektakle, które tak mocno zasysają rzeczywistość za oknami i nie dają nam chwili na oddech. Przy tym nowe dzieło Grzegorzka i studentów Filmówki wydaje się dyplomem wzorcowym.

Po pierwszej części myślałem, że są w tej grupie zdolniejsi i mniej zdolni. W drugiej jednak wszystko się wyrównało, wszyscy dostali mocne zadania i szansę na pokazanie się. A przy tym łódzkie widowisko nie działa na zasadzie „teraz ja”, ale buduje wspólnotę. Najpierw wykonawców, grających tak, jakby za chwilę mieli paść ze zmęczenia. Na koniec zaś także widzów, bo to nie jest teatr, który chełpi się swą wyższością, ale zagarnia nas, abyśmy razem coś ważnego przeżywali.

Izabela Dudziak, Mateusz Grodecki, Faustyna Kazimierska, Karol Nowiński, Piotr Pacek, Anna Paliga, Zuzanna Puławska, Robert Ratuszny, Aleksandra Skraba, Michał Surosz, Ksenia Tchórzko, Filip Warot, Elżbieta Zajko – wymieniam całą obsadę, bo na to zasłużyła. Ten sezon łączy mi się z dyplomami. Najpierw zachwycający „Co gryzie Gilberta Grape’a” w reżyserii Marcina Czarnika w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, a teraz „Pomysłowe mebelki z gąbki” – absolutne olśnienie.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Jason Phillips [CC BY-SA 3.0]; Źródło: Wikimedia Commons