Jakub Bodziony: Liberałowie nienawidzą bardziej? Tak mówią wyniki prac ekspertów Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW.
Michał Łuczewski: To paradoks liberalizmu, który walcząc z nienawiścią, może nie dostrzegać własnej nienawiści. Nawet nie może jej dostrzec, bo inaczej zaprzeczyłby obrazowi samego siebie jako tolerancyjnego i otwartego. W konsekwencji strategie wykluczenia, które stosuje, stają się coraz głębsze tak, żeby ukryć je nawet przed samym sobą. Nie można więc po prostu skrytykować przeciwników politycznych, lecz trzeba ich zdehumanizować. Zwolennik PiS-u nie jest Polakiem drugiego sortu, co byłoby sprzeczne z liberalnymi postulatami tolerancji i otwartości, a staje się człowiekiem drugiego sortu, a nawet – nie-człowiekiem, którego tolerancja nie musi już obowiązywać. Tak należy wytłumaczyć przywoływane przez pana wyniki badań.
Czy wyniki tych badań są dla pana zaskoczeniem? Część zwolenników opozycji argumentuje, że te reakcje są usprawiedliwione ze względu na retorykę polityków z obozu rządzącego i mediów publicznych.
Zawsze argumentujemy, że agresja jest usprawiedliwiona, a my tylko tylko odpowiadamy na cudze zachowania. Trudno nam dostrzec, że sami generujemy ten spór.
Przypominamy dysfunkcjonalny system rodzinny, w którym wszyscy grają swoje role, ale nikt się nie uczy i rodzinę ogarnia coraz większy chaos. | Michał Łuczewski
Jaka jest przyczyna tego stanu?
Polityka jest sztuką podsycania niepokoju społecznego. Polskie społeczeństwo osiąga już jego maksymalny poziom, co musi prowadzić do nagłych wyładowań. Niepokój nieustannie w nas i między nami cyrkuluje, w każdej chwili grożąc, że skupi się na kimś, kto zostanie zidentyfikowany jako jego główne źródło. Pod tym względem przypominamy dysfunkcjonalny system rodzinny, w którym wszyscy grają swoje role, ale nikt się nie uczy i rodzinę ogarnia coraz większy chaos.
Nie brzmi to optymistycznie. Co z tym zrobić?
Jedną z najskuteczniejszych strategii produkowania niepokoju w rodzinach jest tak zwany trójkąt dramatyczny między sprawcą, ofiarą a bohaterem. Politycy stosują tę figurę na wielką skalę i przedstawiają własnych wyborców jako ofiary, siebie jako bohaterów, a swych oponentów – jako sprawców. Nawet gdy przychodzi otrzeźwienie i politycy nawołują do budowania pokoju, używają w istocie komunikatów, które tylko niepokój podsycają. Ten mechanizm opisał Gregory Bateson jako double bind, to jest „podwójne wiązanie”. Polega ono na tym, że formułuje się komunikat jednego typu, który jednocześnie zaprzeczony jest przez metakomunikat.
[promobox_artykul link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/01/29/czy-liberalowie-nienawidza-bardziej-wstepniak-temat-tygodnia/” txt1=”Czytaj również Temat Tygodnia” txt2=”Liberałowie nienawidzą bardziej? „]
To znaczy?
Matka może mówić dziecku, że je kocha, a jednocześnie może zaprzeczać temu swoimi działaniami, na przykład nie okazując mu uczuć. Dziecko nie potrafi tej sprzeczności nawet nazwać, ale jego niepokój jest przez to jeszcze większy. Na podobnej zasadzie politycy nawołują do tego, żeby sprzeciwić się mowie nienawiści, ale jednocześnie robią to w agresywny sposób. Inny przykład to nawoływanie przeciwników do wyznania win i publicznych przeprosin.
To źle?
Przecież przeprosiny powinny być spontaniczne, nikogo do nich nie można zmusić. Mówiąc więc „Przeproście!”, wiemy, że będzie to komunikat nieskuteczny, bo w istocie chodzi cały czas o to, żeby obsadzić siebie w roli bohaterów, a przeciwników – w roli sprawców. Dysfunkcjonalny system trwa nadal. Jest nawet gorzej, bo głosząc konieczność pojednania, miłości i wybaczenia, przestajemy widzieć swoją prawdziwą rolę. Nawet jeżeli liberałowie spotkają drugą stronę, to nie mają możliwości realnej dyskusji i zmiany poglądów. Jak bohaterzy, którzy bronią ofiar, mają rozmawiać ze sprawcami?
Bo jak ktoś ma krew na rękach, to nie można z nim rozmawiać? Analogiczna retoryka występowała w niektórych kręgach prawicowych w odniesieniu do katastrofy Smoleńskiej.
Zgadza się. Zamiast mówić o religii smoleńskiej i religii Adamowicza, możemy dostrzec punkty wspólne w tych narracjach i zobaczyć, dlaczego są one tak ważne dla jednej i drugiej strony.
Zwolennik PiS-u nie jest Polakiem drugiego sortu, co byłoby sprzeczne z liberalnymi postulatami tolerancji i otwartości, a staje się człowiekiem drugiego sortu, a nawet – nie-człowiekiem, którego tolerancja nie musi już obowiązywać. | Michał Łuczewski
Musimy wyjść z trójkątów dramatycznych, porzucić role bohaterów, sprawców i ofiar. Zacznijmy się wreszcie od siebie uczyć, okażmy trochę więcej empatii drugiej stronie, budujmy Polskę wspólnie.
To mało polityczne, a bardzo egzystencjalne.
Polityka jest egzystencjalna. To, o czym opowiadam, to po prostu systemowa terapia rodzin na wielką skalę. Potrzebna jest nam terapia narodowa.
Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Marta Zawierucha.