0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Bardzo śpiąca i...

Bardzo śpiąca i mrocznie śniąca królewna. Recenzja książki „Dawno, dawno temu… we śnie. Mroczna baśń” Liz Braswell [KL dzieciom]

Karolina Stępień

W „Dawno, dawno temu… we śnie” Śpiąca Królewna przechodzi głęboką przemianę. Braswell stworzyła powieść o feminizującej wymowie, w której to królewna ratuje królestwo, przejmując kontrolę. Budzi się – dosłownie i w przenośni. Żaden książę jej w tym nie pomaga.

Na srebrno-czarnej okładce wydanej przez Egmont powieści „Dawno, dawno temu… we śnie. Mroczna baśń” nie ma nazwiska autorki. Jest za to logo Disneya, smok, splątane ciernie i prowokujące pytanie: „A gdyby Śpiąca Królewna się nie obudziła?”.

Takie połączenie nostalgicznego powrotu do hollywoodzkiej wersji znanej opowieści z obietnicą ożywczej literackiej grozy ma obudzić ciekawość buszującego wśród współczesnych baśniowych reinterpretacji czytelnika. I trudno się nie zgodzić, że nowa Disneyowska propozycja pióra Liz Braswell, na motywach animacji z 1959 roku, kusi interesującymi fabularnymi rozwiązaniami.

Oto książę Filip, z pomocą trzech kolorowych wróżek, zabija przeistoczoną w smoka Diabolinę, przedostaje się przez barierę z cierni otaczającą zamek i wreszcie odnajduje uśpioną królewnę Aurorę. Pocałunek prawdziwej miłości nie budzi jednak dziewczyny – to książę pada nieprzytomny u jej stóp. Zasypia, podobnie jak wszyscy przebywający na zamku i w okolicy. I tu dopiero zaczyna się prawdziwie niebezpieczna walka. Okazuje się bowiem, że zła wróżka przetrwała pojedynek z Filipem, chroniąc się w umyśle Śpiącej Królewny, niczym Lord Voldemort w horkruksach.

Fałszywe cnoty wróżki Diaboliny

Krew z ukłutego palca Aurory staje się dla Diaboliny źródłem mocy, dzięki czemu może manipulować sennymi wizjami swojej ofiary. Tworzy więc oniryczną krainę, w której to ona sprawuje władzę. W konsekwencji Aurora wierzy, że kiedy była mała, żądni bogactw rodzice zobowiązali się oddać córkę trzem złym wróżkom w zamian za magiczne moce, które pozwoliłyby im przejąć władzę nad całą krainą. Na ratunek przyszła jej jednak Diabolina; w dniu szesnastych urodzin królewny wtrąciła królewską parę do lochów i zamknęła bramy zamku, żeby chronić dwór przed zniszczeniami świata zewnętrznego, jakich dokonali okrutni władcy.

W krainie snów czas płynie znacznie szybciej. Choć w rzeczywistości od tragicznego wypadku z wrzecionem mija zaledwie kilka godzin, w alternatywnym świecie upływają lata. Aurora spędza je, planując bale i zabiegając o względy ciotki Diaboliny. Głównie jednak leży wpatrzona bezmyślnie w sufit i snuje się bez celu po opustoszałych komnatach, nie angażując się zbytnio w relacje z innymi ludźmi. Tę apatię przerywa dopiero widok mordowanej przez wróżkę w okrutny sposób arystokratki. Przerażona królewna ucieka z zamku – będącego metaforą tej części jej umysłu, którą najmocniej kontroluje Diabolina – do lasu, gdzie spotyka księcia Filipa. Razem próbują dostać się do chatki, w której w realnym świecie dziewczynę wychowywały trzy dobre wróżki. Bohaterowie wierzą, że to tam znajdą broń przeciwko groźnej przeciwniczce.

Aurora, a wraz z nią także czytelnik, po pewnym czasie orientuje się, że Diabolina nie ma zbyt wielkiego wpływu na senną rzeczywistość, w której uwięziła cały królewski dwór. Wiedźma może tylko wykorzystywać mrok, który czai się w sercu Śpiącej Królewny – polem walki jest w końcu umysł tej ostatniej – przerażonej nastolatki, która nigdy nie poznała swoich rodziców i przed którą skrywano tajemnice dotyczące jej przeszłości i przyszłości.

Sen, w którym budzą się moce

W krytycznych odczytaniach tradycyjnych baśni, sen Śpiącej Królewny wykorzystywany jest do ilustrowania przypadków wszystkich pozbawionych sprawczości bohaterek, których jedyną rolą było bierne oczekiwanie na ratunek, a jedynym celem szczęśliwe życie u boku sprawującego władzę i podejmującego decyzje mężczyzny. Z tego powodu tak ciekawe i wartościowe wydaje się, że w powieści Braswell to właśnie śniąc, Aurora staje się działającym podmiotem – zresztą jedynym w całej powieści, jeśli wziąć pod uwagę, że akcja rozgrywa się niemal wyłącznie w jej głowie. Żeby pokonać złą wróżkę i uratować mieszkańców królestwa, dziewczyna musi więc przejąć kontrolę nad własnym umysłem i własnym ciałem. Słowem, musi się obudzić – dosłownie i w przenośni. I żaden książę jej w tym nie pomoże.

W „Dawno, dawno temu… we śnie” Aurora przechodzi więc głęboką przemianę. Dużo czasu upłynie, nim obudzi się z letargu, nie jest to bowiem proste – jak w każdym prawdziwym śnie, tak i tutaj trudno jest skupić myśli, dostrzec ciągi przyczynowo-skutkowe czy poruszać się w sposób skoordynowany. Bohaterka uświadamia jednak sobie, że jeśli uwierzy we własne możliwości, będzie mogła modelować senną rzeczywistość tak, jak tylko sobie zamarzy. Rozumie też, że dary, które w dzieciństwie otrzymała od dobrych wróżek – uroda, gracja i piękny głos – zapewniają jej co prawda podziw i oddanie Filipa, ale okazują się bezużyteczne w walce z Diaboliną. Zrzuca więc w końcu złote pantofelki, siłą woli wyczarowuje miecz i jest gotowa stawić czoła swoim lękom i demonom przywoływanym przez wiedźmę.

Choć łatwo zachwycić się feministyczną wymową powieści, trudno też pozbyć się wrażenia, że tekst za wszelką cenę podporządkowywany był jasno określonej tezie. Z tego względu przekaz zdaje się momentami zbyt dosadny. Gubi się też w tym postać księcia Filipa, którego rola siłą rzeczy musiała zostać zminimalizowana, a jednocześnie autorka ewidentnie nie chciała zrezygnować z wątku romantycznego powieści, przez co wypadł on nie do końca przekonująco.

W dużej mierze właśnie z powodu owego usilnego budowania jednoznacznego komunikatu ucierpiał także język książki – współcześnie kolokwialne dialogi przeplatają się tu ze sztucznie archaizowanymi wypowiedziami, a komentarze narratora i przemyślenia głównej bohaterki przypominają czasem formułowanie psychoanalitycznych wniosków i podsuwanie gotowych czytelniczych interpretacji. W polskim wydaniu uwagę zwracają także niezręczne kalki językowe. W efekcie tekst razi brakiem stylistycznej spójności i płynności.

Nie tak słodka królewna

Nie zmienia to faktu, że ujęcie znanej wszystkim historii jest tu intrygujące. A także – jak podpowiada usłużnie podtytuł – naprawdę mroczne. Za przykład niech posłuży scena, w której Aurora zmuszona jest do śpiewania tak długo i głośno, że jej anielski głos – dar dobrych wróżek – zamienia się w chrapliwe pochrząkiwanie, aż w końcu obolała i wycieńczona, zaczyna pluć krwią. Podobny zabieg groteskowego kontrastowania przesłodzonego wizerunku Disneyowskiej Śpiącej Królewny z elementami okrucieństwa i brzydoty wielokrotnie powraca na kartach powieści.

W zakończeniu autorka nie unika fabularnych schematów i uproszczeń, a w ostatnim zdaniu uspokaja czytelnika, że bohaterowie „żyli długo i szczęśliwie” („nawet jeśli nie do końca tak, jak się początkowo spodziewali”). Jednocześnie jednak nie wszystko dobrze się tu kończy, a drugoplanowi bohaterowie, choć bez popularnych we współczesnych interpretacjach backstories, ukazani są dość wielowymiarowo. Przede wszystkim jednak Disney proponuje tym razem zupełnie inną postać Śpiącej Królewny niż ta z animacji z 1959 roku, czy nawet z filmu „Czarownica” z 2014 roku. Określenie „śpiąca” jest tu bowiem równoznaczne z „dojrzewająca”, „działająca”, „walcząca”, a wreszcie „przejmująca władzę”. I to wszystko praktycznie bez wstawania z łóżka.

 

Książka:

Liz Braswell, „Dawno, dawno temu… we śnie. Mroczna baśń”, tłum. Dorota Radzimińska, wyd. Egmont, Warszawa 2019.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 533

(12/2019)
26 marca 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj