Szanowni Państwo,
w polskiej debacie publicznej nie ma prawie osób, którym nie przypięto by jakiejś łatki. Dlatego z okazji 10. urodzin Kultury Liberalnej zorganizowaliśmy debatę, w której wystąpiły osoby nazywane „symetrystami”, a z drugiej strony ich krytycy, określani często jako „alarmiści”.
Mówiąc w skrócie, „symetryści” próbują utrzymywać dystans wobec PiS-u i PO. Część z nich uważa, że oba ugrupowania są siebie warte. Część odżegnuje się od samego określenia „symetrysta” i twierdzi, że krytycyzm wobec PO nie oznacza utożsamienia tej partii z PiS-em. „Alarmiści” uważają za to, że w obliczu rządów Prawa i Sprawiedliwości należy uderzać w najpoważniejsze tony, gromadzić pod jednym parasolem całą opozycję – grozi nam bowiem „totalitaryzm”, „autorytaryzm” itp.
Debata okazała się szalenie emocjonująca.
Jednak słuchając dyskusji, można było odnieść wrażenie, że alarmiści i symetryści nie spierają się o fakty. Jak zwróciła uwagę Karolina Wigura z naszej redakcji, chyba nikt, kto nie jest partyjnie powiązany z PiS-em, nie bronił łamania przez tę partię prawa przy okazji przejęcia Trybunału Konstytucyjnego. Przemysław Szubartowicz z portalu wiadomo.co wskazał zaś, że chociaż jest ostrym krytykiem PiS-u, to nie przeszkadza mu rozmowa o wadach III RP.
Różnice dotyczą zatem w większej mierze interpretacji sytuacji, w której znaleźliśmy się po 2015 roku, oraz tego, jak należy na nią reagować. Szubartowicz przekonuje, że kluczowe były pierwsze miesiące władzy PiS-u, w których partia rządząca przekroczyła reguły liberalnej demokracji. Co więcej, władza jest z tego powodu dumna. Jak mówi Szubartowicz, „jeżeli kogoś złapiemy na bezeceństwie, to normalny człowiek natychmiast się czerwieni ze wstydu”. W przypadku działań PiS-u nic takiego nie ma miejsca. Jego zdaniem uczciwość intelektualna nakazuje więc uznać, że żyjemy w momencie nadzwyczajnym.
Podobnego zdania jest profesor Wojciech Sadurski. W jego opinii „siostry symetrystki i bracia symetryści uważają, że stan obecny jest normalny dla każdej demokracji. To błąd, bo obecnie nie kłócimy się o to, jaka będzie w Polsce oświata, wodociągi, koleje żelazne czy podatki, ale o to, czy będziemy mieli demokrację typu zachodniego, czy nie”.
Podejściu temu sprzeciwił się Rafał Woś z „Tygodnika Powszechnego”, który uważa, że sprowadzenie sprawy do dwubiegunowego wyboru zanadto upraszcza rzeczywistość. Alarmiści kojarzą mu się z zepsutym GPS-em: „GPS działa tak, że kiedy zjedziecie z drogi, którą wam wyznacza, nie zaczyna na was krzyczeć: «Ty kretynie! Nie potrafisz korzystać z wolności, już nie wrócisz z tej drogi». Zadaniem GPS-u – w tym wypadku publicysty czy komentatora – jest wyznaczyć drogę do celu z tego miejsca, w którym samochód się znalazł, a nie z tego, w którym chcielibyśmy, żeby był”.
Karolina Wigura zwracała w dyskusji uwagę na kwestię stylu. Przekonywała, że choć należy się spierać namiętnie, to jednak nie powinno się tego robić radykalnym językiem. Według Wigury zadaniem osób komentujących politykę w demokracji nie jest mówienie ludziom, jak mają myśleć, ale prowadzenie z odbiorcami dialogu zakładającego wzajemny szacunek między stronami. Zapis dyskusji publikujemy w aktualnym numerze.
Kwestia pluralizmu to także ważny temat drugiego z materiałów, które publikujemy w obecnym Temacie Tygodnia. O „Kulturze Liberalnej” jako czasopiśmie i kulturze liberalnej jako sposobie życia pisze w swoim eseju redaktor naczelny naszego tygodnika, Jarosław Kuisz.
To tekst o historii powstania pisma, a także o wadze osobistego zaangażowania w życie publiczne i wyzwaniach stojących przed naszym Zespołem na kolejne 10 lat działalności. Jak pisze Kuisz, „środowiska intelektualne nie są od robienia polityki partyjnej. Są od tego, żeby uczciwie zastanawiać się nad rzeczywistością społeczną i nad naszą przyszłością”. W XX wieku wielkim tematem liberalizmu był sprzeciw wobec monopartyjności, związany z historią reżimów totalitarnych. Jeśli potraktować wartość pluralizmu na serio, w XXI wieku podobnym problemem może okazać się rosnąca polaryzacja.
„Jeśli umieściliśmy w nazwie pisma słowa «kultura liberalna»” – wyjaśnia Kuisz – „to właśnie dlatego, że ważna jest nie tylko sfera gospodarki czy polityki, ale także pewien styl”. O Monteskiuszu pisano, że to „liberał nie tylko w zasadach, lecz także w nastroju i tonie”. Jak przekonuje Kuisz, „to właśnie ten nastrój i ton, ta kultura, jest tym, czego na początku XXI wieku musimy także bronić”.
W czwartek opublikujemy także rozmowę z prezesem Fundacji Batorego Aleksandrem Smolarem. Zdaniem Smolara „polityka ujęta w słynnym zdaniu Jarosława Kaczyńskiego: «ja bez żadnego trybu», to zaprzeczenie nowoczesnego państwa”. Według prezesa Fundacji Batorego, „wygrana Kaczyńskiego pokazała, że wielkim błędem Tuska było niedokonanie istotnej korekty w zakresie transferów społecznych. Jeżeli osiąga się sukces gospodarczy, to powinno się zadbać o to, żeby wszyscy w nim uczestniczyli”.
Zapraszamy do lektury numeru.
Redakcja „Kultury Liberalnej”