Łukasz Pawłowski: Jest pan zaskoczony?

Paweł Borecki: Nie jestem zaskoczony zjawiskiem pedofilii w Kościele. O tym mówiło się już od dłuższego czasu, chociażby od sprawy arcybiskupa Juliusza Paetza. Jestem jednak poruszony skalą kryzysu. Oceniam, że to najpoważniejszy kryzys, jaki dotknął Kościół w Polsce od czasu aresztowania kardynała Wyszyńskiego w 1953 roku. Tym bardziej, że rzecz dotyczy sprawy fundamentalnej, czyli wiarygodności Kościoła.

ŁP: Mamy już pierwsze konkretne reakcje, zarówno władzy, jak i Kościoła. Jak ocenia pan propozycje zmian w prawie forsowane przez PiS, polegające między innymi na podniesieniu maksymalnej kary więzienia za gwałt na osobie nieletniej do 30 lat?

Wydarzenia toczą się bardzo szybko, już nawet nie z dnia na dzień, lecz z godziny na godzinę, ale wydaje mi się, że Prawo i Sprawiedliwość poszło po linii najmniejszego oporu. Muszę też powiedzieć, że wymiar sprawiedliwości, a konkretnie prokuratura, pod przywództwem ministra Zbigniewa Ziobry nie są specjalnie godne zaufania. Jeśli chodzi o ściganie przestępstw pedofilii wśród kleru, świadczy o tym chociażby fakt, że księża pedofile nie zostali ujawnieni w rejestrze pedofilów prowadzonym przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Podchodziłbym więc do tych zmian w prawie ostrożnie, ponieważ litera prawa to jedno, ale praktyka stosowania ma również fundamentalne znaczenie.

ŁP: Czy jednak logika zmian jest dobra? Czy zaostrzanie kar to dobry kierunek?

Powiem rzecz niepopularną: każda kara powinna kiedyś się skończyć. Uważam, że wprowadzenie kar, które są de facto dożywociem, dożywotnią izolacją, to przesada. Pedofilom, poza izolacją, trzeba też zapewnić leczenie. Dlatego podchodzę do tego ostrożnie. Nie chcę brzmieć jak obrońca pedofilów, nie jestem nim, ale trzeba pamiętać, że to też są ludzie. Jeśli oczekujemy od nich, by zachowywali się w sposób normalny, by nie krzywdzili dzieci, to państwo musi zagwarantować im coś poza dożywociem. Moim zdaniem byłby to najlepszy kierunek zmian.

Ignacy Klimont: Jeśli więc działania prokuratury są niewiarygodne, może do akcji powinien bardziej zdecydowanie wkroczyć również Kościół? Co mogą zrobić hierarchowie?

Myślę, że Kościół pogubił się w obecnym kryzysie. Działania, które dotychczas podejmował, były działaniami pozornymi. Dowodem na to jest fakt, że pełnomocnicy do spraw zwalczania pedofilii nie mają żadnych konkretnych uprawnień jurysdykcyjnych w stosunku do biskupów diecezjalnych. Tak naprawdę Kościół w Polsce zrobił bardzo niewiele, żeby zwalczać pedofilię. Myślę, że w tej chwili gaszony jest pożar i nie ma koncepcji, jak sobie z tym poradzić w skali całego Kościoła. Uważam też, że oczekiwanie, iż Kościół wystąpi z jakąś propozycją o charakterze humanitarnym, jest oczekiwaniem zdecydowanie na wyrost. Kościół ma problem z samym sobą, z własnym wizerunkiem, który sypie się na naszych oczach. Problem pedofilii wśród polskich duchownych nie zostanie rozwiązany bez ingerencji czynnika zewnętrznego, czyli Stolicy Apostolskiej.

Kościół pogubił się w obecnym kryzysie. Działania, które dotychczas podejmował, były działaniami pozornymi. Dowodem na to jest fakt, że pełnomocnicy do spraw zwalczania pedofilii nie mają żadnych konkretnych uprawnień jurysdykcyjnych w stosunku do biskupów diecezjalnych. | Paweł Borecki

IK: Mówiąc o tym, że nie jest w stanie sobie poradzić, jak to w ogóle możliwe, że tak długo ukrywano pedofilów w wielu diecezjach?

Zwyciężyła metoda oblężonej twierdzy, traktowanie każdej krytyki jako ataku na Kościół. Zwyciężyła optyka korporacyjna, zasada omerty, mafijna metoda skrywania pod zasłoną milczenia wszystkich grzechów Kościoła. To są niestety efekty. Film Sekielskiego obnaża tylko fragment zjawiska pedofilii w Kościele. Fundacja „Nie lękajcie się” podaje, że po premierze filmu zgłasza się do niej kilkadziesiąt osób dziennie, które deklarują, że były ofiarami księży pedofilów. Zaczyna to przypominać, toczącą się śnieżną kulę. Może ona Kościołowi bardzo poważnie zaszkodzić.

Traci on po prostu autorytet społeczny, społeczne zaufanie, które jest niezbędne do prawidłowego pełnienia misji duszpasterskiej. Nie da się ludzi zagonić na mszę policyjnymi pałkami. Uważam, że w obecnej sytuacji jedynym ratunkiem dla Kościoła w Polsce jest dymisja skompromitowanych hierarchów, którzy kryli pedofilów. To jedyna, w mojej ocenie, droga, która może uratować społeczny autorytet Kościoła katolickiego w Polsce.

ŁP: Jak to jest jednak możliwe, prawnie, że ukrywano pedofilów? Czy istnieje jakaś luka w prawie?

Tak, była do niedawna luka w prawie, jednak od kilku lat jest już prawny obowiązek zgłaszania przestępstw pedofilii.

ŁP: To znaczy, że nie trzeba było tego zgłaszać?

Do niedawna nie trzeba było zgłaszać. A Kościół, na zasadzie ochrony swoich korporacyjnych interesów, przedkładał interes własny nad dobro ofiar. Logika lojalności korporacyjnej brała górę nad miłosierdziem w stosunku do ofiar.

ŁP: Czy to oznacza, że biskupom, którzy ukrywali pedofilię, nie grożą konsekwencje prawne?

Po pierwsze, mogą być konsekwencje na gruncie wewnątrzkościelnym. Po drugie, trzeba również zbadać, w jakim okresie ten czy inny biskup ukrywał pedofila. Jeśli ukrywał go po wejściu w życie przepisów, które nakazują zgłosić czyn pedofilski, to biskup podlega odpowiedzialności karnej i powinny się nim zająć organy ścigania. To wszystko należy ustalić precyzyjnie. Nad filmem Sekielskich powinna pochylić się prokuratura.