W ostatnich latach PiS podporządkowało sobie Trybunał Konstytucyjny, Krajową Radę Sądownictwa oraz prokuraturę, próbuje podporządkować sobie Sąd Najwyższy i w coraz większym stopniu wpływa na sądy powszechne.

Politycy partii rządzącej wierzą najwyraźniej, że jedyną osobą w całej Unii Europejskiej, dla której taka sytuacja jest podejrzana, jest Frans Timmermans. Inaczej trudno byłoby wyjaśnić wysiłek, jaki włożył rząd w utrącenie jego kandydatury na szefa Komisji Europejskiej – a musiał to być wysiłek wielki, ponieważ rządowi w negocjacjach nie udało się uzyskać praktycznie niczego innego.

Ale rozczarowanie nadeszło szybko, kiedy niewiele później Beata Szydło kandydowała na szefową jednej z komisji w Parlamencie Europejskim. Nad jej kandydaturą głosowano dwukrotnie i dwa razy przegrała. Politycy PiS-u nie mogli w to uwierzyć i przekonywali, że jest to przejaw niedemokratyczności Unii.

Prawda jest jednak inna. Dla unijnych instytucji byłoby kompromitujące, gdyby Beata Szydło objęła w UE jakąkolwiek formalną funkcję. Szydło jest jednym z niewielu polityków PiS-u, którym można postawić konkretne zarzuty związane z naruszeniami praworządności w Polsce – będąc premierem, nie wykonała konstytucyjnego obowiązku opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co pozwoliło partii rządzącej kontynuować skok na TK. Jej polityczna odpowiedzialność za naruszenia praworządności w Polsce jest zresztą znacznie większa. Problem ataku partii rządzącej na polskie sądownictwo pozostanie w Unii aktualny.

[promobox_publikacja link=”https://kulturaliberalna.pl/wydawnictwo/” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”<strong>Tomasz Sawczuk</strong><br>Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt3=”27,99 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/05/nowy_liberalizm_2-423×600.jpg”]

Sami swoi

W ogniu bitew o Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy opinii publicznej często umykały informacje dotyczące zmian w sądach powszechnych. Naszą wiedzę na ten temat poszerza nowy raport Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Autorzy raportu rozmawiali z 40 sędziami, którzy orzekają na różnych szczeblach wymiaru sprawiedliwości i mają staż na tyle długi, aby pamiętać poprzednie rządy.

Raport podejmuje kilka istotnych kwestii. Przede wszystkim, PiS obiecywało, że reforma sądownictwa doprowadzi do usprawnienia pracy sądów. Tak się jednak nie stało. Na wyrok trzeba czekać coraz dłużej. Jak opowiada jeden z sędziów, „w rejonach sytuacja jest absolutnie katastroficzna. Nie ma sprawowania wymiaru sprawiedliwości w sądach rejonowych, nie ma. Można pozdrowić ministra Piebiaka [Łukasz Piebiak to podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości – przyp. red.] i powiedzieć mu, że już nic nie muszą robić, bo wymiar sprawiedliwości nie działa. […] Jeżeli sędzia rejonowy ma w referacie 700, 800 spraw, to co on może zrobić? To nie jest efektywne sprawowanie wymiaru sprawiedliwości”.

Autorzy raportu pokazują, że do dezorganizacji pracy sądów w wielu przypadkach przyczyniły się zmiany na stanowiskach zarządzających. Na podstawie ustawy uchwalonej przez Zjednoczoną Prawicę Zbigniew Ziobro wymienił od sierpnia 2017 roku do lutego 2018 roku 158 prezesów oraz wiceprezesów sądów powszechnych, zanim upłynęła kadencja ich poprzedników. Z kolei, nowi prezesi w wielu przypadkach wybrali w poszczególnych sądach nowych przewodniczących wydziałów.

Dla unijnych instytucji byłoby kompromitujące, gdyby Beata Szydło objęła w UE jakąkolwiek formalną funkcję. | Tomasz Sawczuk

Z raportu wynika, że stanowisko prezesa w wielu przypadkach zajęły osoby bez doświadczenia w zarządzaniu zespołem, o marnej jakości dorobku orzeczniczym albo takie, które mają zatarte wyroki dyscyplinarne – innymi słowy, kandydaci, którzy w innych okolicznościach mieliby niewielką szansę na awans. W naturalny sposób rodzi to podejrzenia, że ceną jest ich lojalność wobec Zbigniewa Ziobro.

W sądach rośnie także liczba wakatów. Inne problemy, takie jak niskie zarobki asystentów sądowych, również nie zostały rozwiązane. A to tylko ułamek praktycznych problemów, które można by w tym miejscu wymienić, na czele z pogarszającą się jakością stanowionego prawa. Wszystko to potwierdza pogląd, że cel PiS-owskich reform był inny niż deklarowany.

Nadzorować i karać

Autorzy raportu wskazują, że w ostatnich latach niezawisłość sędziowska była systematycznie osłabiana, na co wpływ miały przede wszystkim „zmiany w postępowaniu dyscyplinarnym, powołanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, ograniczanie roli kolegium sądu, marginalizacja roli zgromadzeń sędziów oraz zmiany instytucjonalne dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa”. Zwracają szczególną uwagę na praktykę represyjnego stosowania postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy wydali wyroki niezgodne z interesem partii rządzącej.

W czasie uchwalania ustawy politycy PiS-u przekonywali, że reforma wprowadzi przejrzysty mechanizm losowania spraw, który uniemożliwi ręczne wybieranie składów orzekających pod odpowiednie sprawy. Pod tym względem sytuacja nie jest jednak całkiem jasna. Jak wiemy, w Trybunale Konstytucyjnym Julia Przyłębska ręcznie dobiera składy orzekające w ważnych dla partii rządzącej sprawach. Tymczasem system losowania spraw znajduje się w rękach Ministerstwa Sprawiedliwości, które odmawia udostępnienia jego kodu.

Ziarnko do ziarnka

Warto zwrócić uwagę, że PiS jedynie sporadycznie podejmowało spektakularne ataki na sądy. Było tak w grudniu 2015 roku, kiedy partia rządząca wstawiła do Trybunału pięć osób wbrew procedurze, albo wtedy, gdy podjęła próbę usunięcia wszystkich sędziów z Sądu Najwyższego w lipcu 2017 roku.

Poza tym partia rządząca przyjmowała odmienną metodę działania: krok po kroku, nowelizacja za nowelizacją. Zmiany wprowadzane w takim trybie trudniej śledzić i łatwiej bagatelizować, bo trudno złapać kogoś za rękę, a żaden kolejny krok nie wydaje się decydujący. Z czasem dyskusje na temat reform stają się tak zawiłe i rozciągnięte w czasie, że opinii publicznej trudno przypomnieć sobie, kto właściwie zaczął i rozstrzygnąć, kto ma rację. W konsekwencji kwestia praworządności nie jest nawet istotnym tematem toczącej się kampanii wyborczej.

Politycy PiS-u wciąż powtarzają, że wszystkie rozwiązania wprowadzone przez obecną władzę w sądach występują w innych krajach UE. Pytanie, które wyborcy powinni zadawać partii rządzącej, brzmi następująco: w którym kraju UE obowiązują wszystkie wprowadzone przez PiS rozwiązania? Otóż w żadnym i nie bez powodu. | Tomasz Sawczuk

Ale suma kolejnych działań z czasem prowadzi do powstania w systemie sądowniczym nowej sytuacji. Nie trzeba tworzyć systemu, w którym każdy wyrok jest kontrolowany – wystarczy stworzyć porządek, w którym naciski minimalizują ryzyko niekorzystnych rozstrzygnięć, a w razie potrzeby istnieje możliwość interwencji. Zupełnie tak, jak w przypadku nagrania z wypadku samochodowego Beaty Szydło, które „zaginęło” w prokuraturze.

Politycy PiS-u wciąż powtarzają, że wszystkie rozwiązania wprowadzone w sądach przez obecną władzę występują w innych krajach UE. Pytanie, które wyborcy powinni zadawać partii rządzącej, brzmi zatem następująco: w którym kraju UE obowiązują wszystkie wprowadzone przez PiS rozwiązania? Otóż w żadnym i nie bez powodu.

Autorzy raportu przypominają, że przed „dobrą zmianą” polskie sądownictwo było dalekie od ideału. Jak mówi jeden z sędziów: „Wszystkie władze miały zakusy na podporządkowanie sobie sędziów. Nigdy nie było to jednak na taką skalę, jak obecnie”.

Dziś nawet sympatykom partii rządzącej trudno będzie dojść do wniosku, że z PiS-owskich reform sądownictwa wynikło coś pozytywnego. PiS włożyło całą swoją energię w upartyjnianie sądów i niszczenie porządku prawnego, zamiast w ich naprawę. Partia rządząca powinna wycofać się z ustaw, które naruszają praworządność i w porozumieniu z opozycją doprowadzić prawo do stanu, który będzie akceptowalny dla wszystkich stron, aby w przyszłości nie kwestionowano podstaw systemu prawa. Dopiero wtedy będzie można zająć się na poważnie naprawianiem sądownictwa.

* Fot. wykorzystana jako ikona wpis: PublicDomainPictures.net