Kelly Barnhill niewątpliwie ma dar snucia opowieści, które silnie czerpią z baśniowej tradycji, a jednocześnie są czymś świeżym i na tyle niedopowiedzianym, że wieloznacznie obiecującym. „Syn wiedźmy” to już druga po „Dziewczynce, która wypiła księżyc” [1] książka brytyjskiej pisarki opublikowana na naszym rynku przez Wydawnictwo Literackie, tym razem z pełną wyrazu ilustracją Jona Klassena na okładce, autora między innymi przyjemnie kontrowersyjnego picturebooka „Gdzie jest moja czapeczka”.

„Syn wiedźmy” jest tekstem dość złożonym fabularnie, z wieloma bohaterami, a wraz z nimi także z polifoniczną, rozgałęziającą się narracją. Czytelnik przenosi się z miejsca na miejsce, z których każde zaznaczone jest na charakterystycznej dla fantasy mapie dołączonej do opowieści.

Mamy więc wioskę położoną za górami, w pobliżu mrocznego, magicznego lasu. Tam mieszka z rodzicami mały Ned. Jego matka to Siostra Wiedźma, traktowana przez mieszkańców z mieszanką szacunku, lęku i nieufności, stojąca na straży starożytnej magii, którą trzyma w glinianym garncu w piwnicy. To właśnie za pomocą magii, po raz pierwszy użytej do własnych celów, kobieta przyszywa duszę zmarłego Tama do ciała jego brata bliźniaka, Neda. Od tego czasu chłopiec izoluje się od społeczeństwa i zajmuje wyłącznie rzeźbieniem drewnianych figurek; jeśli czasem się odzywa, to każde słowo wymawia z ogromnym wysiłkiem.

Tymczasem „daleko, daleko, po drugiej stronie świata” w królestwie Duuninu młody król Otto szykuje wojsko do przemarszu przez góry. Władca jest młody, rozpuszczony i chciwy. Za wszelką cenę chce podbić ziemie, które niegdyś należały do jego przodków – zanim od reszty świata odgrodził je gęsty i tajemniczy las.

A w lesie mieszka Áine wraz z ojcem. To tu przenieśli się po śmierci matki dziewczynki, gdy ojciec porzucił pozory uczciwego życia i poświęcił się rozbójnictwu. Szybko też stracił kontakt z córką, zahipnotyzowany mocą wisiora nasyconego drobinkami zwodniczej magii, tej samej, która uwięziona była w piwnicy Siostry Wiedźmy…

Słowa na skórze

Wszystko zmienia się, kiedy ojciec Áine napada na wioskę Neda, żeby ukraść garniec z drzemiącą w jego domu potężną siłą, a chłopiec poświęca się i pozwala magii znaleźć schronienie we własnym ciele. Od tego momentu jego skórę pokrywają setki tysięcy nieustannie poruszających się słów. Magia kusi chłopca obietnicą władzy i bogactwa – musi tylko ją zaakceptować i zacząć jej używać. Ned wyrusza w drogę, żeby uratować rodziców, dom i zawalczyć o samego siebie. Jednocześnie ucieka przed rozbójnikami i nadciągającą armią króla z krainy, w której istnienie nikt z jego wioski nigdy nie wierzył.

Walka Neda jest jednym z najbardziej poruszających wątków w opowieści. Naznaczony traumą chłopiec traci zdolność mówienia mieszczącego się w akceptowanych powszechnie normach, pozbawiając się w ten sposób łączności z rzeczywistością – słowa budują bowiem świat i bez nich ani rusz – i o tym też jest „Syn wiedźmy”. Ned jest zagubiony i nie umie nawiązać relacji nawet z własnym ojcem, który nadal boryka się z utratą drugiego syna.

Podobnie samotna czuje się Áine, przedwcześnie dorosła, w pojedynkę dbająca o gospodarstwo ukryte w głębi puszczy, gdzie jej ojciec wpada od czasu do czasu z bandą łotrów, żeby schować złupione kosztowności i odpocząć przed kolejną wyprawą. W miarę rozwoju opowieści, dziewczynka podejmuje wiele trudnych decyzji, a jej determinacja i upór czynią z niej prawdziwie godną podziwu, niezłomną kobiecą bohaterkę.

Magia dzikiej przyrody

Tym, co poza poetyckim, baśniowym językiem decyduje o klimacie powieści, jest wszechobecna pozaludzka natura. Pod tym względem „Syn wiedźmy” zdaje się być kolejną nowością wydawniczą, która nastrój cudowności czy niesamowitości buduje w oparciu o faunę i florę, co skłania do pozatekstowej refleksji. Mamy więc u Barnhill duże znaczenie (nie tylko fabularne, ale także metaforyczne) ziół leczniczych Siostry Wiedźmy, napotkanego przez Neda w lesie wilka czy powracający motyw rzeki, w której utonął Tam, gdy chłopcy bawili się w przeprawę do morza na zbudowanej nieporadnie tratwie. Poza tym wspomniana złowieszcza magia żyje też w przyrodzie – w dzikim lesie, który powstał, by uchronić ją przed zniewoleniem, a także w legendarnych, przedwiecznych głazach – właśnie dzięki magii natura może bronić się przed krótkowzrocznymi ludzkimi działaniami. To nieoczywisty, ale ważny przekaz tej powieści.

Ale to właśnie magii Ned i Áine muszą stawić czoła – co zdaje się ciekawe, bo w baśniowych i fantastycznych opowieściach rzadko bywa ona zjawiskiem nacechowanym pejoratywnie, i zwykle tylko w niewłaściwych rękach może posłużyć jako niebezpieczna broń. Tu magia jest jak uzależnienie – kusi, przyciąga i za każdym razem pragnie się jej więcej i mocniej. A przy tym to siła mająca własną świadomość – walczy o przetrwanie; a że istnieć może w pełni tylko wtedy, gdy jest wykorzystywana, namawia każdego do jak najczęstszego przekształcania rzeczywistości za jej pomocą.

Uzależnienie od magii wynika z ludzkich słabości: pragnienia władzy, zwątpienia, strachu czy niemożności pogodzenia się z odejściem bliskiej osoby. To przede wszystkim właśnie z tymi słabościami – innych i własnymi – zmagają się główni bohaterowie. I choć płacą za to wysoką cenę, zwyciężają. Prawdziwa magia bowiem, jak zdaje się przekonywać opowieść, to nie jakaś zewnętrzna, pradawna siła, lecz słowa, wypływające z serca i wypowiadane z pewnością siebie. Stoi za nimi moc podejmowania decyzji, o których słuszności jest się przekonanym.

Przypisy:

[1] Recenzja książki ukazała się w numerze 506 „Kultury Liberalnej”.

Książka:

Kelly Barnhill, „Syn wiedźmy”, przeł. Łukasz Małecki, wyd. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.