Szanowni Państwo!

Finisz kampanii wyborczej to prawdziwy festiwal nie tylko – z jednej strony – obietnic, a z drugiej, „kompromatów” wymierzanych przeciwko politycznym przeciwnikom. To także festiwal rozmaitych pojęć, którymi próbują nas czarować partie – demokracja, suwerenność, równość, wolność, solidarność, ekologia, postęp, przedsiębiorczość, wspólnota.

Wszystkie te pojęcia brzmią obiecująco w spotach wyborczych, wywołują pozytywne emocje, a jednocześnie są na tyle ogólne, że każdy z nas może sobie pod dany termin podstawić swoje o nim wyobrażenia.

I tak, jedni, słysząc o „solidarności”, myślą o wielkim ruchu społecznym, inni o transferach socjalnych, a jeszcze inni o przyjaznym państwie czy doskonale funkcjonującej służbie zdrowia. „Wolność” dla jednych będzie oznaczała państwo minimalne i niskie podatki, dla innych najważniejsza jest niczym nieskrępowana wolność słowa, a dla jeszcze innych wolność od nacisków społecznych i możliwość wyboru dowolnego modelu życia. Podobnie z „równością” – rozumienie wahać się będzie od dotkliwego opodatkowania najbogatszych, przez rozbudowane transfery gotówki dla najuboższych, po rozmaite pomysły na wyrównywanie szans życiowych.

W dzisiejszym numerze „Kultury Liberalnej” proponujemy państwu właśnie taką – przeprowadzaną przez naszych autorów – analizę programów trzech największych partii. Nie z perspektywy największych i najbardziej szczodrych obietnic, ale pojęć, które dominują w debacie publicznej.

Każda z głównych partii politycznych – na czele z partią rządzącą – posługuje się pewnym zestawem słów kluczy. Czy jednak robią to konsekwentnie, w sposób spójny i czy realnie działania odpowiadają deklarowanym ideałom? Innymi słowy, czy partia „solidarnościowa” rzeczywiście promuje solidarność, „demokratyczna” jest wierna spójnemu ideałowi demokracji, a miłośnicy ekologii faktycznie gwarantują poprawę stanu środowiska?

Tomasz Sawczuk twierdzi, że najważniejszym pojęciem, któremu powinniśmy się przyjrzeć przed najbliższymi wyborami, jest demokracja, bowiem jej funkcjonowanie w Polsce jest realnie zagrożone. „W tej kampanii nie głosujemy na konkretne propozycje programowe. Głosujemy na różniące się wizje demokracji. Głosujemy na pakiet”, twierdzi Sawczuk. „Atakując rządy prawa i prowadząc nagonki na nielubiane grupy społeczne, partia Kaczyńskiego konsekwentnie podminowuje demokrację. Dopóki to się nie zmieni, demokraci nie powinni głosować na PiS, niezależnie od poglądów w innych sprawach”, przekonuje felietonista „Kultury Liberalnej”. A następnie przechodzi do analizy tego, jak demokrację rozumieją partie opozycyjne.

Łukasz Pawłowski bierze z kolei na warsztat pojęcie od lat całkowicie zawłaszczone przez Prawo i Sprawiedliwość. Od 2005 roku i słynnego podziału na „Polskę solidarną” i „Polskę liberalną”, politycy PiS-u chcą być utożsamiani z tą pierwszą. Zupełnie niezasłużenie. Autorzy najnowszego programu PiS-u, pisze Pawłowski, „albo odmawiają solidarności ludziom o odmiennych poglądach, albo wprowadzają rozwiązania, które społeczną solidarność całkowicie podkopują”. Niestety, pozostałe partie – co zaskakujące: także lewica – o solidarności mówią niewiele lub nic, oddając walkowerem partii rządzącej to ważne dla Polaków pojęcie.

Jakub Bodziony z kolei przygląda się kryzysowi klimatycznemu, który – jak pokazują badania sondażowe – stał się dla wyborców jednym z najważniejszych tematów. I słusznie, bo jak pisze Bodziony, „skala zniszczeń związanych z zmianami klimatu już teraz kosztuje nas 9 miliardów złotych rocznie, a sytuacja będzie się pogarszać. […] Wkrótce, wraz raz ze spadkiem temperatur, do przestrzeni medialnej powróci toksyczny jak powietrze w Rybniku temat smogu, który co roku przyczynia się do ponad 40 tysięcy zgonów i kosztuje nas ponad 110 miliardów złotych”. Nic więc dziwnego, że temat przez lata uznawany za marginalny wszedł do głównego nurtu i znalazł odzwierciedlenie w programach. Czy jednak – zaskakująco radykalne – rozwiązania spisane na papierze mają szanse na realizację?

Wreszcie, Katarzyna Kasia przygląda się tematowi, który regularnie pojawia się w debacie publicznej, a partie opozycyjne załamują ręce nad obecnym stanem rzeczy. Czy jednak w dziedzinie edukacji – bo o ten obszar chodzi – mają one propozycje wyjścia z obecnego chaosu? Niestety, zdaniem naszej autorki, rozmaite propozycje, które regularnie słyszymy z różnych stron sceny politycznej, nie składają się w spójną całość. „Z nielicznymi, choć tym bardziej godnymi odnotowania wyjątkami politycy zachowują się jak ktoś, kto wybiera śliczne porcelanowe figurki do domu bez dachu, ścian i podłogi”.

Do wyborów pozostał niespełna tydzień. Mamy nadzieję, że nasza analiza pomoże Państwu w podjęciu jak najlepszej decyzji.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”