Wielu obywateli pragnęło, aby polityka w Polsce przybrała bardziej zdecydowany kierunek. Taki wniosek można wyciągnąć z rekordowej frekwencji wyborczej, wyższej o 10 procent niż ta w wyborach parlamentarnych cztery lata temu. Krótko mówiąc, milionom Polaków leżał zatem na sercu udział w wyborach.

Zwolennicy rządu szli do urn, aby władza PiS-u się utrzymała, a wraz z nią — wprowadzone przez to ugrupowanie polityczne rozwiązania. Chcieli tego, nawet jeśli przy okazji PiS uzyskałoby większość konstytucyjną, co prawdopodobnie oznaczałoby zmianę konstytucji na dokument przygotowany w pośpiechu, bez należytej pieczołowitości itd., nie mówiąc w ogóle o próbie budowania konsensusu wokół nowych podstaw państwa.

Przeciwnicy rządu z kolei pragnęli, aby władza PiS-u przeszła do przeszłości. Chcieli położyć kres ekipie „dobrej zmiany”, bo uważali, że jej działalność jest szkodliwa dla kraju. Chcieli tak, nawet jeśli to oznaczałoby wygraną opozycji, jaką mamy dziś w kraju – a jest to opozycja skłócona, pozbawiona dostatecznej energii, czy nawet wiary w zwycięstwo polityczne.

Rozczarowanie po obu stronach

Jeśli wyniki cząstkowe podane przez Państwową Komisję Wyborczą się potwierdzą, będzie to oznaczać, że rozczarowały się obie strony. PiS będzie rządzić samodzielnie, ale bez większości konstytucyjnej, jaką na Węgrzech zdobył Viktor Orbán. Choć ustawa zasadnicza i tak traktowana jest przez Prawo i Sprawiedliwość w sposób instrumentalny i de facto zmieniana wtedy, gdy jest mu to na rękę, brakuje ostatecznego, symbolicznego zwycięstwa w tej sprawie.

Z kolei przeciwnicy obecnego rządu są rozczarowani, bo PiS, czyli ugrupowanie, o którym przez lata powtarzano, że wygrało tylko dzięki arytmetyce wyborczej albo że zagłosowało nań w 2015 roku jedynie 18 procent Polaków, potwierdziło dziś swoją większość. Jeśli utworzony zostanie rząd, PiS nie będzie już dla III RP epizodem. Niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie — czasu rządów Prawa i Sprawiedliwości nie będzie można opisywać w kategoriach „wypadku przy pracy”.

Zmagania będą trwały

Mamy zatem prawdopodobnie do czynienia z petryfikacją układu sił, który utworzył się po 2015 roku. Nie ma się zresztą co temu dziwić. PiS nie znalazło nowego Świętego Graala, tak jak to uczyniło w poprzednich wyborach parlamentarnych, proponując program 500 plus. Nauczyło się natomiast znakomicie grać swoją rolę wobec swoich wyborców. Wykorzystywało do tego wszelkie dostępne mu środki, na czele z telewizją publiczną. A zdanie przeciwników PiS po prostu ignoruje.

Z kolei opozycja nie wykorzystała czterech lat na zbudowanie oferty – na stworzenie przekonującej, alternatywnej wobec PiS-u wizji Polski. Wielkim sukcesem jest oczywiście, że opozycja przetrwała ze względnie silnym poparciem. Jednak nie można zamykać oczu na to, że ta sama opozycja kampanię kończy podzielona i częściowo przynajmniej zdemoralizowana przegraną. Wielokrotnie komentatorzy (nawet przychylni opozycji) dziwili się, że w tym roku opozycja nie idzie po zwycięstwo, ale tak jakby pragnie utrzymania status quo. I że nie jest wykluczone, że w gruncie rzeczy jest to dla niej wygodne. Jedyny wyjątek stanowi tu lewica, której te wybory pozwoliły wrócić z politycznego niebytu.

Walka o to, jaka będzie Polska w przyszłości, trwa i jest bardzo intensywna. Jaki będzie jej wynik, tego nie wiadomo. Jedno jest jednak pewne: nie mamy do czynienia z krótkotrwałym epizodem. Rządy PiS-u potrwają razem z dotychczasową kadencją prawdopodobnie co najmniej osiem lat.

Należy mieć nadzieję, że w takim razie przeciwnicy PiS-u wreszcie zajmą się przygotowywaniem i oferowaniem strategii długoterminowych. Że zaczną głęboko zastanawiać się nad tym, jaką Polskę mogą wyborcom zaproponować i jak o niej opowiedzieć. Zamiast uciekać się do pospiesznego typowania cudownych liderów w rodzaju Mateusza Kijowskiego, neutralizowania głosów przeciwnych, jak czyniono to z tak zwanymi symetrystami, a także zamiast zaklinania rzeczywistości przy okazji argumentu, że PiS nie wygrało uczciwie.

Wybory 2019 za nami. Czas ruszać do pracy.

 

* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Facebook, profil Prawa i Sprawiedliwości