Rosja stara się odpowiadać za pomocą własnych projektów integracyjnych, które co do głębi i atrakcyjności nie mogą jednak konkurować z działalnością Unii. Dlatego Kremlowi nie pozostaje nic innego, jak realizować swoje interesy na terenach postradzieckich za pomocą kombinacji ukrytych kampanii wpływów oraz jawnego używania siły.

Podczas gdy Unii Europejskiej bliski jest instytucjonalny liberalizm, w sposobie myślenia rosyjskich elit odpowiedzialnych za politykę zagraniczną dominuje realizm i geopolityka. Odmienne podejście ideowe do stosunków międzynarodowych prowadzi więc naturalnie do wzajemnego braku zrozumienia i konfliktów. Przykładem jest różne spojrzenie na Partnerstwo Wschodnie, w ramach którego z UE współpracuje sześć republik postradzieckich (Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia oraz Ukraina).

Partnerstwo Wschodnie oznacza dla Unii Europejskiej przede wszystkim „miękkie” oddziaływanie (tak zwaną soft power) o charakterze ekonomicznym i politycznym. Na poziomie ekonomicznym UE stara się pozyskać nowe rynki oraz wzmocnić tamtejszą siłę nabywczą.  Potencjalna koniunktura krajów partnerskich jest związana z ich stabilnością polityczną, podniesieniem jakości instytucji państwowych oraz z przestrzeganiem praworządności. Innymi słowy: prosperujące, transparentne i stabilne państwa w jej sąsiedztwie są jednym z długoterminowych ekonomiczno-politycznych priorytetów Unii Europejskiej. Współpraca z sześcioma republikami postradzieckimi stanowi jeden ze sposobów, którymi można osiągnąć ten cel.

Zwycięzca zgarnia wszystko

Rosja postrzega działania UE w swojej bliskości w kategoriach sprawowania władzy, jest to więc gra o sumie zerowej. Każdy sukces UE jest porażką Kremla i na odwrót. W latach po rozpadzie Związku Radzieckiego to właśnie kraje, które włączyły się później do Partnerstwa Wschodniego, stały się dla Rosji najdelikatniejszymi pod względem strategicznym regionami. Powody są historyczne, wojskowe, polityczne, ekonomiczne i sentymentalne.

Na początku lat 90. ówczesny minister spraw zagranicznych Andriej Kozyriew uznał kraje byłego ZSSR za „bliską zagranicę”. Z szacunkiem mówił wtedy o państwach, które mają ponadstandardowe relacje z Rosją, umożliwiające współpracę gospodarczą oraz rozwój polityczno-społeczny. Po wybraniu Władimira Putina na prezydenta w 2000 roku coraz potężniejsza i ambitniejsza Rosja stopniowo zmieniła swoje postrzeganie bliskiej zagranicy. Kreml zaczął uznawać ją za teren o znaczeniu geopolitycznym, gdzie jego interesy nie mogą być zagrożone przez żadne zewnętrzne mocarstwo. Wywieranie wpływu na wydarzenia wewnętrzne państw postradzieckich stało się nieodłączną częścią rosyjskiej polityki zagranicznej.

Poświęcanie zwiększonej uwagi krajom bliskiej zagranicy wiąże się ściśle z rosnącą władzą oraz asertywnością prezydenta Putina w kwestiach polityki zagranicznej. Już w 1999 roku w zbiorze wywiadów pod tytułem „Pierwsza osoba” wyraził on swoją frustrację z powodu niepotrzebnego rozpadu ZSSR, który w jego oczach stanowił gwarancję pewności i stabilności. W wypowiedziach Putina do dziś regularnie powraca żal z powodu zaniku Związku Radzieckiego oraz ze straty międzynarodowych wpływów przez powstałą Rosję. Odnowę niezachwianej pozycji Moskwy w krajach bliskiej zagranicy postrzega jako swoje historyczne zadanie.

Dugin i Sołżenicyn

Ideowo Władimir Putin i jego establishment polityki zagranicznej opierają się na szerokim spektrum elitarnych intelektualistów rosyjskich: od założyciela współczesnej rosyjskiej geopolityki Aleksandra Dugina po laureata literackiej Nagrody Nobla Aleksandra Sołżenicyna. Książka Dugina „Podstawy geopolityki” [1997] po wygranych przez Putina wyborach stała się lekturą obowiązkową w rosyjskich akademiach wojskowych i dyplomatycznych. Autor opisuje w niej wyjątkową rolę cywilizacyjną Rosji jako przeciwwagę atlantycyzmu USA i UE.  Bliska zagranica włącznie z państwami wchodzącymi dziś w skład Partnerstwa Wschodniego stanowi dla Dugina naturalną barierę bezpieczeństwa oraz strefę wpływu państwa rosyjskiego. Jeżeli Rosja ma konkurować z Zachodem i trzymać go z dala od swych granic, nie można wątpić w działalność Kremla w krajach postradzieckich.

Bezpośrednio po rozpadzie ZSSR podobne myśli geopolityczne wyraził również były radziecki dysydent Aleksandr Sołżenicyn, którego dzieła znacząco przyczyniły się do moralnej dyskredytacji komunizmu. Jego głośny esej „Jak odbudować Rosję?” [1990] nawołuje do zjednoczenia Rosji z terenami dzisiejszej Ukrainy, Białorusi i części Kazachstanu. Sołżenicyn, podobnie jak Aleksandr Dugin, rozumie to terytorium jako strefę naturalnych wpływów Rosji.  Dugin ma dziś dojście do kluczowych postaw rosyjskiego aparatu polityki zagranicznej. Putin wielokrotnie wyrażał uznanie dla myśli Sołżenicyna, a w 2007 roku nagrodził go odznaczeniem państwowym; zaś artysta w ostatnich latach życia wielokrotnie chwalił stabilizację Rosji przez Putina po erze prezydenta Borysa Jelcyna.

Poniżone mocarstwo

Podczas gdy Rosja w pierwszej dekadzie XXI wieku umacniała swoją pozycję, ówczesne wydarzenia w niestabilnych krajach bliskiej zagranicy potęgowały lęk Kremla przed stratą wpływu na tym strategicznym terenie. Zrozumienie kontekstu wydarzeń z lat przed powstaniem Partnerstwa Wschodniego (2009) z rosyjskiej perspektywy jest zasadnicze dla zrozumienia późniejszego konfrontacyjnego podejścia Kremla do inicjatywy unijnej.

Putin doszedł do władzy w 1999 roku, kiedy NATO rozszerzyło się o trzy kraje byłego bloku radzieckiego: Czechy, Węgry i Polskę. Bezpośrednio potem Pakt Północnoatlantycki rozpoczął bombardowanie Serbii, z którą Rosja czuje się szczególnie związana, nie tylko z powodu łączącego oba kraje prawosławia. Kreml nie potrafił zapobiec operacji NATO, nawet za pośrednictwem Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tymczasem stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ było – obok broni jądrowej – ostatnią pozostałością mocarstwowego statutu odziedziczonego po ZSSR. Rosja czuła się poniżona oraz zmarginalizowana w kontekście polityki zagranicznej. Stopniowa integracja bliskiej zagranicy w struktury zachodnie, a więc strata rosyjskich wpływów, wydawała się jedynie kwestią czasu.

I rzeczywiście, w 2004 roku do NATO wstąpiło siedem kolejnych byłych krajów komunistycznych, włącznie z dawnymi bałtyckimi republikami radzieckimi. Granica z nienawidzonym przez Kreml Paktem Północnoatlantyckim znowu się przybliżyła. Również UE stopniowo rozrastała się w kierunku wschodnim. Rosyjskie wpływy malały nawet w krajach bliskiej zagranicy, które nie wstąpiły do UE. Kreml z obawami obserwował falę protestów rozprzestrzeniających się stopniowo blisko rosyjskich granic. Gruzińska rewolucja róż doprowadziła w 2003 roku do ustąpienia radzieckiego biurokraty Eduarda Szewardnadzego i otwarła drogę do władzy prozachodniemu Micheilowi Saakaszwilemu. W 2004 roku pomarańczowa rewolucja na Ukrainie odrzuciła prorosyjskiego kandydata na prezydenta Wiktora Janukowycza, wymuszając władzę (pozornie) proeuropejskiego ustroju. Bezprecedensowe do tej pory protesty miały także miejsce w Azerbejdżanie po wyborach w 2005 roku, na Białorusi w 2006 roku oraz w Mołdawii w 2009 roku. Kreml obserwował wszystko ze zgrozą, obarczając Zachód winą za destabilizację krajów, które Rosja uważa za sferę swoich najistotniejszych interesów.

Kreml domniemywał więc, że Zachód prowadzi regularną kampanię destabilizacyjną w pobliżu granic rosyjskich, dlatego też postrzegał założenie Partnerstwa Wschodniego jako naturalną kontynuację nieakceptowalnego mieszania się do swoich interesów. Reakcją Rosji była intensyfikacja działalności w poszczególnych krajach oraz jednoczesne budowanie alternatywnych grup integracyjnych. Do wzmocnienia wpływu na kraje Partnerstwa Wschodniego Rosja stosuje różne środki – od pożyczek finansowych przez wspólne projekty energetyczne i ekonomiczne, po wsparcie miejscowych grup prorosyjskich oraz manipulację medialną.

Konkurencyjne projekty

Od drugiej połowy pierwszej dekady XXI wieku Rosja stosunkowo nieskutecznie próbuje wzmocnić Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, której nie można uważać za adekwatną przeciwwagę dla NATO i pozostaje raczej symbolicznym ugrupowaniem. Z krajów Partnerstwa Wschodniego należą do niej jedynie Armenia i Białoruś, których siły zbrojne są znikome w porównaniu z rosyjskimi.

Spójniejszą i dłużej trwającą rosyjską instytucjonalną przeciwwagą dla europejskich programów integracyjnych ma być projekt Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAES). Traktat o jej założeniu został podpisany w maju 2014 roku, a więc w okresie szczytowych negocjacji UE i Ukrainy o umowie stowarzyszeniowej. Do EAES natychmiast wstąpiły Armenia, Białoruś i Mołdawia. Celem priorytetowym organizacji jest integracja gospodarcza na wzór UE ze swobodnym przepływem towarów, usług i osób oraz harmonizacją regulacji gospodarczych. Jej długofalowym celem jest zaoferowanie krajom Partnerstwa Wschodniego, które pozostają przychylne wpływom rosyjskim, alternatywy integracji europejskiej.

Jednak słaba pod względem gospodarczym Rosja nie może konkurować z handlowym potencjałem i atrakcyjnością stosunkowo dobrze prosperujących krajów europejskich. Firmy technologiczne z UE mogą stworzyć w krajach Partnerstwa Wschodniego więcej korzystnych możliwości gospodarczych niż rosyjski handel gazem ziemnym i ropą. Edukacja w szkołach europejskich jest lepsza niż w Rosji, a wizja urlopu w Amsterdamie, Paryżu czy Pradze atrakcyjniejsza od wakacji w Soczi.

Innymi słowy, kraje Partnerstwa Wschodniego nie postanowią dobrowolnie zrezygnować z integracji europejskiej na rzecz (ponownego) połączenia z Rosją. Również z powodu wydarzeń ostatnich lat (wojna na terenie Gruzji, aneksja Krymu, trwający wciąż konflikt w Donbasie) Ukraina i Gruzja są dla Moskwy przynajmniej w najbliższej przyszłości stracone. Pozostałe cztery kraje niezdecydowanie oscylują między UE a Kremlem. Tam, gdzie nie pomagają naturalne sympatie, musi dominować siła. Tak prawi zasada geopolityczna, którymi kierują się współczesne rosyjskie elity decydujące o polityce zagranicznej.

 

Artykuł został po raz pierwszy opublikowany 4 czerwca 2019 roku w czasopiśmie „Demokratický střed”.

Z czeskiego przetłumaczyła Olga Słowik.

Redakcja tłumaczenia: Jakub Bodziony.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Flickr.com