Mniej słońca, szybko kończący się dzień, padający długimi godzinami deszcz i spadek temperatury. To oznaki, że jesień w pełnej krasie. Wraz z nią wysyp porad sugerujących, jak poradzić sobie z „jesienną depresją”.
Ostatnim przykładem jest facebookowy wpis na profilu HBO, który sugerował pokonanie jesiennej depresji „na wesoło”, za pomocą filmów i seriali dostępnych na platformie cyfrowego giganta. Po fali negatywnych komentarzy, które zwracały uwagę na to, że nie należy używać choroby w kontekście marketingowym, post zniknął z profilu, a firma uznała sytuację za niebyłą.
Ta jednorazowa wpadka zasługuje na krytykę, nie powinna jednak przekreślać pozytywnych działań stacji w zakresie edukacji psychologicznej. Wyprodukowany w tym roku serial HBO „Euphoria” został doceniony przez krytyków i publiczność właśnie za to, w jaki sposób opowiada o problemach ze zdrowiem psychicznym wśród nastolatków. Firma zapowiedziała również kampanię „It’s OK”, mającą zwrócić uwagę widzów na problemy psychiczne, z którymi zmagają się bohaterowie produkcji HBO, takimi jak depresja, uzależnienia i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Niektóre seriale i odcinki programów zostaną poprzedzone odpowiednimi planszami, przykładowo: „The following program contains depression” [„Ten program prezentuje depresję”]. Na koniec tych odcinków pojawi się komunikat, który ma zachęcać osoby będące w kryzysie psychicznym do zwrócenia się o profesjonalną pomoc. Ukaże się również seria komentarzy wideo pod nazwą „Doctor Commentaries”, w których psycholog omówi sceny z seriali i programów stacji, przedstawiające osoby z zaburzeniami.
To dobry ruch, który świadczy o tym, że medialni giganci zdają sobie sprawę z tego, jak duży wpływ na postrzeganie chorób psychicznych ma popkultura. Jedną z najbardziej niesławnych pod tym względem filmowych adaptacji jest „Lot na nad kukułczym gniazdem” Miloša Formana. W psychiatrii powszechnie uznaje się, że film ten utrwalił fałszywy stereotyp dotyczący szpitali psychiatrycznych i terapii elektrowstrząsowej, mimo że jest ona wyjątkowo bezpieczna i skuteczna. Podobne dyskusje wywołała premiera „Jokera” w reżyserii Todda Phillipsa, który stał się najbardziej dochodowym filmem z kategorią „R” w historii. Część ekspertów zwracała uwagę na to, że nowy Joker błędnie sugeruje powiązanie choroby psychicznej ze skłonnościami do przemocy. Pojawiały się również głosy pozytywne, wskazujące na to, że Phillips starał się zwrócić uwagę na potrzebę wyrażania empatii w stosunku do osób, które zmagają się z zaburzeniami psychicznymi.
Język potoczny i kultura mogą być stygmatyzujące. A fakt, że dane określenie – na przykład „jesienna depresja” – funkcjonuje powszechnie, nie znaczy, że nie jest krzywdzące dla poszczególnych osób. | Jakub Bodziony
Z ekranu w rzeczywistość
To, co widzimy na ekranie, wpływa również na nasze postrzeganie chorób psychicznych w rzeczywistości. W tym roku nieporozumienia dotyczące tego tematu wielokrotnie stały się elementem krajowej debaty publicznej – budząc oburzenie części osób, przy jednoczesnym zdziwieniu i pobłażliwej reakcji pozostałych. Pierwszym przykładem było morderstwo prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. W kilkanaście godzin po tragedii pojawiły się komentarze sugerujące bez żadnych dowodów, że zabójca był chory psychicznie. Według psychologa klinicznego profesora Andrzeja Kokoszki była to reakcja niektórych osób na poczucie zagrożenia. Jeśli morderstwa dokonałby zdrowy człowiek, to znaczy, że my również możemy stać się celem zbrodni. Dlatego chcemy oswoić ten lęk poprzez stosowanie schematów, które upraszczają rzeczywistość – takich jak to, że osoba chora psychicznie jest niebezpieczna dla społeczeństwa. Podobny mechanizm widzieliśmy również w Stanach Zjednoczonych, gdzie prezydent Donald Trump – i inni zwolennicy nieograniczonego prawa do posiadania broni – przypisują odpowiedzialność za masowe strzelaniny „chorym psychicznie potworom”.
Kolejnym przykładem z polskiego podwórka była kampania obywatelska „Nie świruj, idź na wybory”. Znane postacie z życia publicznego, między innymi Wojciech Pszoniak, Olgierd Łukaszewicz czy Andrzej Chyra, udając osoby z zaburzeniami psychicznymi, zachęcali do pójścia na wybory. Akcja, która w założeniu miała być „zabawna”, stała się obiektem krytyki, głównie ze strony młodszego pokolenia, na co zdziwieniem zareagowały osoby w nią zaangażowane. „Nikt z nas nie pomyślał, że będzie taki hejt”, przyznawał z niezrozumieniem Zbigniew Hołdys, który również promował projekt. Pomijając fakt, że całość była po prostu nieśmieszna, to budowę kampanii profrekwencyjnej na tym, że „świry nie chodzą na wybory”, trudno racjonalnie uzasadnić. W tym samym czasie został opublikowany rysunek Andrzeja Mleczki, który portretował zwolenników PiS-u jako psychicznie chorych. Na ilustracji z budynku opisanego jako „szpital psychiatryczny” wydobywają się okrzyki „Jarosław! Jarosław!”.
Krytycznie do akcji „Nie świruj, idź na wybory” odniósł się Rzecznik Praw Obywatelskich i Polskie Towarzystwo Psychiatryczne. Fundacja „Można Zwariować”, zajmująca się edukacją psychologiczną, w odpowiedzi na hasło kampanii, wymyśliła własne – „Świruj do woli i idź na wybory”. Założycielką fundacji jest polska supermodelka Cleo Ćwiek, której zdiagnozowana choroba dwubiegunowa nie przeszkodziła w osiągnięciu międzynarodowego sukcesu. Ćwiek w jednym z wywiadów opowiadała, że po tym, jak przyznała się do choroby, odwróciła się od niej część znajomych, a ona sama straciła prestiżowy kontrakt.
Posługiwanie się jednostką chorobową, a taką jest depresja (sezonowa również), umniejsza jej znaczenie i może utrudnić ewentualną diagnozę. | Jakub Bodziony
Następnym przykładem jest budząca wiele emocji postać aktywistki klimatycznej Grety Thunberg, która zmaga się z zespołem Aspergera, czyli łagodniejszym spektrum autyzmu dziecięcego. Takie osoby mają trudności w nawiązywaniu relacji, problemy z komunikacją oraz skłonność do niezwykłych zainteresowań. Thunberg stała się obiektem drwin polskiej prawicy. Samuel Pereira pytał, „kiedy wreszcie skończy się wykorzystywanie tego biednego dziecka”, a Petros Tovmasyan, działacz partii Jarosława Gowina, sugerował, że dziewczyna jest niezrównoważona. Pod każdym wpisem pojawiły się dziesiątki komentarzy domorosłych psychiatrów, którzy na Twitterze diagnozowali szwedzką nastolatkę.
Zaledwie kilka zebranych bez większego trudu przykładów pokazuje, jak niski jest nasz poziom edukacji psychologicznej i profilaktyki w zakresie zapobiegania zaburzeniom psychicznym. „W przestrzeni społecznej choroby psychiczne to jeden z najbardziej stygmatyzowanych obszarów. Skutkiem tego piętna jest dyskryminacja osób chorych. W odniesieniu do nich pierwszymi myślami, które się z reguły pojawiają, to potrzeba ochrony lub unikania takich osób”, mówiła ordynator Oddziału Zapobiegania Nawrotom Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, dr Joanna Krzyżanowska-Zbucka.
Jeszcze bardziej alarmujący jest stan psychiatrycznej opieki zdrowotnej, szczególnie w przypadku dzieci. Zgodnie z danymi Naczelnej Izby Lekarskiej, w Polsce obecnie pracuje 437 psychiatrów dziecięcych, a jak informuje profesor Barbara Rembark, konsultantka krajowa w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, nawet 600 tysięcy dzieci potrzebuje pomocy w zakresie zdrowia psychicznego. Skala problemu jest więc ogromna.
Jako obywatele możemy domagać się od polityków systemowych rozwiązań, ale powinniśmy również zwracać uwagę na nasze codzienne zachowania. Język potoczny i kultura mogą być stygmatyzujące. A fakt, że dane określenie – na przykład „jesienna depresja” (znana chociażby dzięki utworowi zespołu KURY) – funkcjonuje powszechnie, nie znaczy, że nie jest krzywdzące dla poszczególnych osób. Dlatego lepiej nie używać słów związanych z chorobami jako metafor czy przenośni. Posługiwanie się jednostką chorobową, a taką jest depresja (sezonowa również), umniejsza jej znaczenie i może utrudnić ewentualną diagnozę. Nie pomaga tym, którzy aktualnie zmagają się z zaburzeniami psychicznymi. Zgodnie z opinią specjalistów, osoby doświadczające kryzysu psychicznego operują stereotypami również na swój temat, a wychowanie w społeczeństwie negatywnie odnoszącym się do chorych psychicznie, utrudnia proces ich leczenia. Bez refleksji na temat naszego własnego zachowania trudno oczekiwać zmiany na poziomie społecznym i politycznym.
Za zwrócenie uwagi na temat dziękuję Annie Cyklińskiej, psycholożce i autorce bloga psychoedu_.