Pseudoliberalizm Konfederacji

„Żadne problemy na rynku pracy, skądinąd poważne i trudne, nie mogą przesłonić nam faktu, że zachowanie spójności kulturowej, etnicznej oraz religijnej jest najważniejszym wyzwaniem dla naszego narodu” pisał ostatnio na Facebooku Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. W innym programie tłumaczył: „Chcemy, żeby Polska pozostała Polską” i zgodnie z tą wyjątkowo wąską – etnicznie, kulturowo i religijnie – wizją polskości Polacy mają stanowić „ponad 90 proc. ludności naszego kraju”.

Wtóruje mu Krzysztof Bosak, który podczas telewizyjnego wywiadu przekonywał: „Filozofia, że pod dyktando biznesu trzeba dopełniać populację imigracją, doprowadzi do tego, co jest teraz na Zachodzie”. Politycy Konfederacji wciąż apelują o niepowielanie imigracyjnych błędów krajów Europy, które wciąż nie chcą upaść, a hasło o tym, że „Szwecja już nie istnieje”, urosło do rangi mema.

Trudno zrozumieć, jak posłowie Bosak i Winnicki łączą sentymenty wobec wielokulturowej II Rzeczpospolitej (a szczególnie Kresów Wschodnich) ze swoim pragnieniem spójności kulturowej, etnicznej i religijnej.

Można oczywiście powiedzieć, że to banialuki. Jednak nie są to przypadkowe wypowiedzi marginalnych polityków, ale liderów ugrupowania, które – rzekomo – ma w Sejmie reprezentować poglądy wolnorynkowe. W jaki sposób ograniczanie dostępu do polskiego rynku pracy dla imigrantów lub pomysł centralnego sterowania popytem na pracę mają je realizować? Tego konfederaci już oczywiście nie tłumaczą.

Bosak prowadzi bowiem swoje rozważania w dalekie od wolnego rynku rejony. Oto kolejny cytat z konfederaty: „Jeśli rynek pracy i gospodarka rozwijają się bardziej dynamicznie niż sama populacja narodu polskiego, zamieszkująca polskie terytorium, to być może trzeba nieco spowolnić tworzenie nowych miejsc pracy, dopóki nie urodzi się więcej dzieci”.

Niespójne poglądy na wielu polach

Nie zmienia to faktu, że potrzeba zasadniczej dyskusji o rynku pracy i polityce imigracyjnej. Szczególnie w sytuacji, gdy PiS prowadzi wyjątkowo nieodpowiedzialną, ksenofobiczną w formie politykę imigracyjną, która jest jednocześnie rekordowa w skali świata jeśli chodzi o liczbę wydawanych pozwoleń na pracę.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2018/12/20/bodziony-spiecie-polityka-migracyjna-kl/” txt1=”Zastrzelić posłańca, czyli polityka migracyjna PiS-u” txt2=”przeczytaj również tekst Jakuba Bodzionego ” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/11/nada-768×512-550×367.jpg”]

Jednak w momencie, gdy Polska jest jednym z najszybciej wyludniających się krajów na świecie – w 2050 roku liczba ludności spadnie o 15 procent, do 32 milionów mieszkańców – zestaw antyimigracyjnych poglądów Konfederacji jest po prostu skrajnie niedorzeczny. Tym bardziej, że partia nie przedstawia konstruktywnych propozycji, które miałyby zachęcić Polaków do zakładania rodzin i wielodzietności. Paradoksalnie rozwiązania polegające na poprawie stanu publicznej opieki żłobkowej czy podziale urlopów między oboje rodziców nie spotykają się z entuzjazmem ze strony konfederatów.

Czym jeszcze zajmuje się w Sejmie „jedyna wolnościowa siła”?

Podczas gdy na polskich drogach ginie najwięcej osób w całej Unii Europejskiej, a 87 procent wypadków powodują kierowcy, to właśnie o ich „prawa” zamierzają walczyć posłowie, którzy założyli Parlamentarny Zespół do spraw Obrony praw Kierowców, który będzie protestował między innymi przeciw wprowadzeniu, zapowiedzianego przez premiera Mateusza Morawieckiego, pierwszeństwa pieszych jeszcze przed wejściem na pasy.

Według Dobromira Sośnierza to zły pomysł. Poseł deklaruje, że wysłucha opinii ekspertów, ale co do zasady jest sceptyczny: „Intuicyjnie jestem przeciwny pomysłowi zapraszania pieszych pod koła samochodów”. Dlaczego? Bo „samochody będą musiały zwalniać przed każdym przejściem. W dodatku dla samochodu hamowanie jest stratą energii, którą należy odzyskać, co powoduje większe spalanie”. Fakt, że takie przepisy obowiązują w większości państw Europy zachodniej, gdzie liczba wypadków na przejściach jest znacznie niższa, zdaje się do posła Konfederacji nie przemawiać.

Sośnierz dołączył również do zespołu zajmującego się równouprawnieniem osób LGBT. Nie jest to trolling, a sam poseł tak tłumaczy swoją decyzję: „Uważam, że nie należy pisać ustaw, w których homoseksualiści mieliby inne prawa – mniejsze, większe – niż ludzie o innych preferencjach seksualnych”. To ciekawe, biorąc pod uwagę fakt, iż Sośnierz zarzeka się, że jest liberałem, ale jednocześnie sprzeciwia się małżeństwom homoseksualnym, czy nawet związkom partnerskim. To hucpa, a nie przywiązanie do nieskrępowanej wolności jednostki.

Nieszczęściem wyborców o liberalnych poglądach na gospodarkę jest fakt, że obecnie nie ma dla nich specjalnie szerokiej oferty wyborczej. Niemniej, ksenofobiczni Avengersi spod znaku Konfederacji nie są realną alternatywą. | Jakub Bodziony

Inny lider ugrupowania, Grzegorz Braun, znany z tego, że chętnie wybatożyłby homoseksualistów oraz intronizował Chrystusa na króla Polski, z sejmowej mównicy pytał, czy „czy Wrocław należy jeszcze do Polski?”. To reakcja na rozwiązanie marszu niepodległości, który odbywał się w tym mieście. Narodowcy wykrzykiwali tam antysemickie hasła, w ruch poszły butelki, kamienie i race. Prokuratura postawiła w tej sprawie zarzuty kilkunastu osobom, a Braun piękną polszczyzną i zatroskanym tonem mówił, „że nie wszyscy polscy patrioci czują się bezpiecznie w Rzeczypospolitej Polskiej”.

Cyniczna gra mniejszościami

Jak już wspominaliśmy, niektóre sondaże podają, iż poparcie dla ugrupowania rośnie (nawet do 9 procent), ale jak pokazują działania konfederatów w Sejmie, z pewnością nie dzieje się to za sprawą rzekomo liberalnej agendy. Niestety, rację miał Sławomir Mentzen, specjalista partii od spraw prawnych i gospodarczych, który w niesławnej „piątce programowej” wyliczał to, co jest najbardziej atrakcyjne dla wyborców Konfederacji: „Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej”.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2019/05/28/konfederacja-bodziony-wybory-europejskie/” txt1=”Czy Konfederacja odbierze PiS-owi większość?” txt2=”przeczytaj również tekst Jakuba Bodzionego ” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2019/11/nada-768×512-550×367.jpg”]

Nieszczęściem wyborców o liberalnych poglądach na gospodarkę jest fakt, że obecnie nie ma dla nich specjalnie szerokiej oferty wyborczej. W kampanii PO podjęła przecież licytację z PiS-em na politykę socjalną, Nowoczesna zaś jest cieniem samej siebie. Niemniej, ksenofobiczni Avengersi spod znaku Konfederacji nie są dla zwolenników wolnego rynku jakąkolwiek realną alternatywą.

Owa rzekoma wiązka wolnościowych poglądów, reprezentowana głównie przez Mentzena (który zresztą nie dostał się do Sejmu) i Artura Dziambora, służy przede wszystkim jako sposób zamaskowania światopoglądowego ekstremizmu znacznej części tego środowiska. Być może jest także próbą odróżnienia się od PiS-u, czy może przede wszystkim zwrócenia na siebie uwagi mediów. Motywacje nie mają tu jednak znaczenia.

W dobie fake newsów i kpin z rozsądku trzeba pewne rzeczy powiedzieć jasno i wyraźnie.

W Konfederacji nie ma żadnego liberalizmu.

 

*/ Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Braydon Anderson; Źródło: Wikimedia Commons